Panowie piszę to, żeby was ostrzec nie pijcie kawy rano jeśli nie będziecie mieli dostępu do kibla w najbliższym czasie. Dziś o mały włos nie doniósł bym gówna do pracy. Nalałem sobie pyszną kawkę parzoną czajnika z łekendu do termosu i tak sobie podczas około godzinnej drogi metrem i autobusami tą pyszną kawkę zacząłem siorbac jak prawdziwy warszawski korpośmieć. Panowie o mały włos a bym się posrał w gacie. Gówno zaczęło szaleć jak stare baby na promocji kroksow w lidlu.
Ostatni autobus i 10 minut drogi z buta jeszcze do żaby po mieszankę studencką do zdrowego śniadania. Wychodzę z żaby i nagle kichy tańczą tango. Ciśnienie na odbycie jak u dzieci w wonderlandzie u Jacksona. Mówię No nie posram się. Zacisłem dupe i jakimś cudem doniosłem. Cały się spociłem, były kryzysy ze myślałem że już walę, ale nie, dałem radę...
Pamiętajcie panowie trzymajcie fason. Trzeba trzymać fason, bo można wyjechać poza bandę szybko.