Po licznych listach od fanów, postanowiłem kontynuować cykl.
Dziś będzie o schronach. Ten temat zawsze dobrze grzeje , bo jak powiedział Ronald Regan "Najlepszym lekiem na strach są zakupy ". A schron ma to do siebie, że gadżetów może mieć więcej niż Janusz wedkarz.
Na wstępie trzeba zauważyć, że żeby schron postawić, trzeba mieć gdzie to zrobić. Więc jeśli mieszkasz w bloku, albo w szeregowce beż ogródka - po prostu umrzyj.
Dzisiaj omówimy najprostszy i najtańszy schron w którym w teorii można przetrwać dwa dni.
Przed państwem: dziura w ziemi.
Tadam.
Zaczynamy od zniwelowania (czyli zrobienia na plasko) obszaru o szerokości 2.5 m , i długości przynajmniej 5m.
Następnie kopiemy rów, szerokości 90cm, głębokości 150cm.
Rów od góry ma mieć kształt litery L . Dłuższa część ma mieć 3.5m , a krótsza 1m. Na końcu krótszej części jest wejscie.
Lepsza ale bardziej pracochlonna jest kształt Z w wejściami na obu końcach.
Łamany kształt powoduje że promieniowanie osłabia się 10x nawet bez przegrody.
Oryginalny plan wprawdzie nie zakładał, ale dobrze jest wylozyc ten rów choćby plandeka i wzmocnić OSB żeby ściany się nie osuwały.
Jak już rów jest zadbany, trzeba zrobić dach.
W oryginale były to ścięte drzewka o drednicy 7cm, ułożone jedno przy drugim.
Ponieważ jest nowoczescie to można przykryć całość dwiema warstwami płyt OSB o grubości cala.
Oczywiście płyta nie może leżeć na ziemi więc trzeba dać pod spod kolejna folie.
Następny arkusz folii trzeba ułożyć na płytach żeby nie przemakały od góry.
Potem trzeba usypać walcowy wał nad rowem . Wał ma mieć wysokość 60cm.
To znowu obkładamy folia.
I obsypujemy 20 cm warstwa ubitej ziemi.
Jeśli tego nie zrobimy, to spadające z deszczem promieniotwórcze cząstki będą zagłębiać się w głębie i zmniejszać grubość osłony.
Na koniec trzeba dorobić jakieś klapy na wyjściach i obić je blacha żeby deszcz nie wlewal się do środka.
Schron nie ma filtrowentylacji więc w przejściach trzeba rozwiesić jakąś przepuszczająca powietrze tkaninę, żeby odfiltrować co większe cząstki.