Sherlock Holmes - part 1

4
UWAGA SPOILER
Hej Dzidki, większość z Was pewnie kojarzy serial Sherlock (obecnie dostępny na Netflixie). Niedawno oglądałem z moją lubą s04e02. Sherlock mówi w tym odcinku do swojego przyjaciela dr. Watsona:
„poczułem, że moje życie jest coś warte”.
Mówi to w sytuacji, gdy rozmawia z Nim o tym, że Marry, żona dr. Watsona, poświęciła za Niego swoje życia i zasłoniła go przed pociskiem z pistoletu. Oczywiście, jak to ja, widzę w tym chrześcijańską analogię i wartości, część z Was może twierdzić, że to naciągane, zrozumiem, ale może części z Was się to przyda, albo przynajmniej nawiążemy ciekawą dyskusję.
A więc do rzeczy. Sherlock poczuł, że ktoś oddając za Niego życie, nadał jego życiu wartość. Sherlock w tym serialu ma dosyć dziwną psychikę, gdy nie ma aktualnej sprawy to ćpa, nie wierzy w miłość, związki itp. Jego życie jest (wg. jego odczucia) coś warte, tylko wtedy, gdy rozwiązuje jakąś sprawę, nie trzeba chyba wspominać, że to niezdrowe psychicznie warunkowanie szczęścia doprowadza go właśnie do ćpania. Ale to tyko szkic sytuacji, przykład, który mnie zainspirował. Przyjrzyjmy się może ogólniej, wszystkim (albo też nie) ludziom.
Każdy z nas ma wewnętrze pragnienie miłości, każdy z nas szuka miłości, widać to na Dzidce np. w memach
[ona: on musi być bogaty, 180/30cm, auto, dom dobra praca, pasje etc. …. ]
[On: niech po prostu będzie i mnie przytuli]
Jako mężczyźni szukamy miłości, duża część z nas jej nie znajduje.
Część z nas nie mogąc znaleźć miłości ucieka w gry komputerowe, część jak Sherlock w pracę, część w alkohol, czy inne używki, jeszcze inni myślą, że druga osoba (powiedzmy żona) nada mojemu życiu sens i to związek z kimś nada mojemu życiu sens, sprawi, że będę szczęśliwy, oczywiście małżeństwo może dać nam szczęście, ale nie same małżeństwo uszczęśliwia, spójrzcie zresztą jak wiele jest nieszczęśliwych małżeństw, ale są i te szczęśliwe. Zatem, gdzie leży tajemnica szczęscia?
Sytuacje, w których jesteśmy, są różne, bo i różne mamy wymagania. Jeden najbardziej potrzebuje przytulenia, drugi śniadania do pracy, a trzeci zapewnienia w słowach o miłości, jeszcze inny pragnie by ktoś był zainteresowany jego hobby, albo go docenił. W każdym z nas są te potrzeby, ale mamy różne priorytety (książka 5 języków miłości Garego Chapmana).
Gdy szukamy miłości, albo w zasadzie uciekamy w gry, używki, prace to zagłuszamy swoją potrzebę miłości, ale już teraz Wam powiem, że natury nie da się zagłuszyć. Taki stłumiony problem pojawi się po latach lub miesiącach w postaci nerwów, depresji, myśli samobójczych i poczucia bezsensu. Nie twórzmy z pracy, gier i używek bożków – przed tym przestrzega nas Bóg w pierwszym przykazaniu. To nas nie doprowadzi do szczęścia.
Gdy szukamy miłości w drugim człowieku, może zdarzyć się tak, że nastawiamy się bardziej na branie, niż dawanie. Miłość do dar wolnej woli, więc zmuszanie i wywieranie presji na kimś, manipulowanie, nie ma nic wspólnego z miłością. Oczywiście zaspokoimy swoje potrzeby, albo w zasadzie je zagłuszymy, czy okłamiemy. Nie da to nam jednak długotrwałego szczęścia. Jest to toksyczne.
Może być tak, że zaczniemy zaspokajać drugą osobą swoje pragnienia i żądze. Sprowadzimy ją do postaci rzeczy, przedmiotu, który ma nam dawać szczęście, a gdy nie będzie tego robił to albo go wymienimy, albo będziemy się na nim wyżywać. Możemy przez to coraz bardziej udziwniać seks (od seksu oralnego po udziwnienia w stylu HARDa i zadawania bólu – nie ma to nic wspólnego z miłością, to tylko konstrukt lobby porno, które chce na nas zarabiać, dlatego celowo chce nas uzależnić od seksualności, tymczasem Bóg chce byśmy byli wolni, byśmy panowali nad swoją seksualnością, byśmy nią rządzili, a nie by to ona rządziła nami).

ciąg dalszy w part 2, zalinkuje w komentarzu, pojawi się za 15 min na moim profilu. Chciałbym tylko tam prowadzić dyskusje i na pv
Sherlock Holmes - part 1
0.040804147720337