Przygody Alchemika albo Uczeń da Vinci 3

6
Diabli wiedzą ile spędził na klepisku swojej pracowni. Gdy się ocknął pracownia zdążyła już odtajać. Cała prócz stołu z occultum. Czuł się jak po ciężkim przepiciu. Nie, żeby mu się to zdarzało często, ale znał to uczucie. Spojrzał na niedawne miejsce pracy – pergamin oczywiście zwęglony, ale po środku sczerniałego blatu błyszczał niczym brylant na hałdzie węgla duży okruch lodu. Lód który nie topniał. Cud nauki i alchemii. Cud za który niewątpliwie powędrowałby na stos. Cud który Inkwizycji mówi tylko jedno: czarnoksiężnik. Ale nic, to. Zapakował okruch w kilka czystych ściereczek które również trzymał w szufladach i tak owinięty umieścił delikatnie w torbie. Sak zawiązał, przerzucił sobie przez ramię i wybrał się w drogę do Mistrza. Szczęściem nie było daleko.
Już od progu, po zabezpieczeniu drogi za sobą nie omieszkał krzykiem wyrazić i zaznaczyć swej obecności. W końcu miał dopiero 20 lat i mógł sobie pozwolić, by zachowywać się wbrew etykiecie. Zresztą, zwycięzców się nie sądzi.
- Mistrzu, mistrzu, udało się!
- O – starszy jegomość z fizys twarzy skrytym za krzaczastą choć krótką brodą dość lakonicznie zareagował na obecność swego totumfackiego – Były problemy?
- Najmniejszych, poszło jak z płatka.
- Doskonale – będzie nam niezbędnie konieczny jeszcze przed tą niedzielą – rzekł Mistrz.
Ciekawość wręcz wyjadała nowicjusza od środka. Czym może temu staremu piernikowi służyć lód który nie topnieje. Pewnie będzie przeprowadzał bardzo długą reakcję egzotermiczną, albo będzie próbował jak w niskich temperaturach zachowują się konkretne substancje… albo… ciężko było wymyślić.
Wiedział jednak, że dopytywanie nic nie da, a satysfakcji Mistrzowi dać nie chciał.
- Nie spytasz po co nam to? – jakby czytając w myślach Mistrz spełnił jego największe w tej chwili marzenie.
- Mistrz w swej mądrości zapewne sam zdecyduje czy zechce się ze mną podzielić wiedzą. – w jego głosie nie dało się wyczytać ani grama goryczy.
- Eh Edlar, Edlar, nic nie dbasz o rozwój tego co skrywasz pod swoją czupryną… Nie pamiętasz jak mówiłem Ci, że przyjeżdża mój przyjaciel z czasów jeszcze uniwersyteckich? A on jest z Polski? Nie będziemy przecież pić ciepłej wódki!

Na tym zakończymy. Przynajmniej chwilowo. Pozdrawiam wszystkich i roast me.
0.045828104019165