SImP_z_Wrocka
Kończyłem przebierać się w szatni, kiedy usłyszałem otwierające się drzwi do socjalu.
- Halo, jest tu ktoś? - zawołał damski głos.
- Dzień dobry, przepraszam, ale odbiór przesyłek możliwy jest dopiero za 20 minut. - odpowiedziałem usiłując nie ziewnąć.
Przede mną stała drobna kobieta, która uśmiechnęła się delikatnie.
- Witam, nie jestem klientką, od dziś będę tutaj pracować. - powiedziała dumnie.
- Wypisywanie faktur i sporządzanie sprawozdań, zgadza się? - zapytałem zdziwiony, bo to chyba jedyne zajęcie dla kogoś tej postury w takiej pracy.
- Znów pudło. Może nie wyglądam, ale mam krzepę. Więc jak, zaczynamy? - zaszczebiotała.
- Proszę zaczekać. - odparłem spokojnie idąc w kierunku hangaru.
- Cygan! - wrzasnąłem przez wrota i spokojnie odpaliłem papierosa. Z wnętrza wytarabanił się czerwony ze złości Rafał.
- Idź oprowadź nową. - powiedziałem spokojnie. Ogłupiał.
- Jak to nową?
- Normalnie, jeśli mnie wzrok nie myli to mamy do czynienia z młodą kobietą.
Ostatnie co zobaczyłem to jego rozentuzjazmowane cztery litery znikające za drzwiami socjalu. Po chwili moim oczom ukazała się parka najlepszych przyjaciółek jakie kiedykolwiek widziałem. Szczebiocząc jedno przez drugie nawet mnie nie zauważyli wchodząc do środka. Przez pierwsze dwie godziny Rafał zachowywał cierpliwość. Nowa najwyraźniej nie pracowała wcześniej fizycznie, co mnie nie dziwiło, po prostu nie miała do tego predyspozycji. W końcu czerwony jak butelka kotlina podszedł do mnie Rafał.
- Słuchaj, ty wiesz że ja jestem niecierpliwy, ona nic nie łapie. Nie chcę na nią krzyczeć w pierwszy dzień, może ty byś z nią pogadał.
Patrzyła na nas wzrokiem obojętnym, twarz bez jakiegokolwiek wyrazu. Nie znała się na robocie albo znała się na psychologii i chciała teraz pogadać ze mną. Było jasne, że nie przyszła tutaj pracować - przynajmniej dla mnie.
- Niech więc do mnie przyjdzie, przyślij ją.
- Nie możesz sam jej zawołać? - żachnął się.
- Nie mogę odpuścić sobie okazji zmuszenia ciebie do poniżenia się, a po drugie nie będę leciał do niej, skoro to jej zależy na pracy.
- Dupek. - wypalił i obrócił się na pięcie.
Po krótkiej chwili w końcu podeszła do mnie, tym razem jednak bez uśmiechu. "Wiesz już z kim masz do czynienia" - pomyślałem.
- Coś się stało? - zapytałem. Nagle dotarła do mnie myśl - a co jeśli moje urojenia są wyssane z palca i to zwykła dziewczyna?
- Chodźmy po kawę. - powiedziałem, zanim zdążyła odpowiedzieć. Uśmiechnęła się i ruszyła za mną.
Po chwili znów szliśmy w stronę hangaru. Przez kilka minut nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem.
- Co jest najważniejsze w pracy magazyniera? - zapytałem poważnie.
- Sumienność. - odparła bez namysłu.
- Nie. Jeśli się pomylisz, paczka wróci i wyślesz ją po prostu drugi raz. - odparłem spokojnie patrząc w stronę wschodzącego słońca.
- Punktualność? - zapytała patrząc z na moją reakcję.
- Też nie. Lepiej przyjść do pracy 5 minut później, niż jechać za szybko i do niej nie dotrzeć wcale.
- Czyli na pewno o to, aby nie uszkodzić paczki. - powiedziała dumna z siebie, przekonana że tym razem ma rację.
- Znów pudło. Najważniejsza w pracy komisjonera jest kawa z samego rana. - mrugnąłem do niej. - Teraz weźmy się za robotę.
- Spokojna, bezstresowa robota. Lubisz zakupy, prawda? - zapytałem wręczając jej swoją listę paczek.
- To jest twoja lista zakupów, a ten hangar jest sklepem, paleta to twój koszyk, działaj. A w razie czego poproś o pomoc Cygana. - powiedziałem, kiedy akurat mijał nas Rafał.
- Spierdalaj. - warknął nim zdążyłem się jeszcze odwrócić. Wypełniałem jakieś papiery, spoglądając co jakiś czas na zegarek. Wybiła 11, a nadal ani śladu busa.
Podjechał samochód na załadunek.
- To jest kolejna część naszych obowiązków, ładowanie gotowych paczek do adresata. Wysłanie jednej paczki na jednej palecie raczej się nie zdarza. - przejrzałem dyskretnie jej pracę, nie pomyliła prawie niczego.
- Wsiądę na widlaka i załaduję palety.
- Ja to zrobię.- odparła szorstkim tonem głosu.
- Jak chcesz. - wzruszyłem ramionami. Błąd.
- Halo, jest tu ktoś? - zawołał damski głos.
- Dzień dobry, przepraszam, ale odbiór przesyłek możliwy jest dopiero za 20 minut. - odpowiedziałem usiłując nie ziewnąć.
Przede mną stała drobna kobieta, która uśmiechnęła się delikatnie.
- Witam, nie jestem klientką, od dziś będę tutaj pracować. - powiedziała dumnie.
- Wypisywanie faktur i sporządzanie sprawozdań, zgadza się? - zapytałem zdziwiony, bo to chyba jedyne zajęcie dla kogoś tej postury w takiej pracy.
- Znów pudło. Może nie wyglądam, ale mam krzepę. Więc jak, zaczynamy? - zaszczebiotała.
- Proszę zaczekać. - odparłem spokojnie idąc w kierunku hangaru.
- Cygan! - wrzasnąłem przez wrota i spokojnie odpaliłem papierosa. Z wnętrza wytarabanił się czerwony ze złości Rafał.
- Idź oprowadź nową. - powiedziałem spokojnie. Ogłupiał.
- Jak to nową?
- Normalnie, jeśli mnie wzrok nie myli to mamy do czynienia z młodą kobietą.
Ostatnie co zobaczyłem to jego rozentuzjazmowane cztery litery znikające za drzwiami socjalu. Po chwili moim oczom ukazała się parka najlepszych przyjaciółek jakie kiedykolwiek widziałem. Szczebiocząc jedno przez drugie nawet mnie nie zauważyli wchodząc do środka. Przez pierwsze dwie godziny Rafał zachowywał cierpliwość. Nowa najwyraźniej nie pracowała wcześniej fizycznie, co mnie nie dziwiło, po prostu nie miała do tego predyspozycji. W końcu czerwony jak butelka kotlina podszedł do mnie Rafał.
- Słuchaj, ty wiesz że ja jestem niecierpliwy, ona nic nie łapie. Nie chcę na nią krzyczeć w pierwszy dzień, może ty byś z nią pogadał.
Patrzyła na nas wzrokiem obojętnym, twarz bez jakiegokolwiek wyrazu. Nie znała się na robocie albo znała się na psychologii i chciała teraz pogadać ze mną. Było jasne, że nie przyszła tutaj pracować - przynajmniej dla mnie.
- Niech więc do mnie przyjdzie, przyślij ją.
- Nie możesz sam jej zawołać? - żachnął się.
- Nie mogę odpuścić sobie okazji zmuszenia ciebie do poniżenia się, a po drugie nie będę leciał do niej, skoro to jej zależy na pracy.
- Dupek. - wypalił i obrócił się na pięcie.
Po krótkiej chwili w końcu podeszła do mnie, tym razem jednak bez uśmiechu. "Wiesz już z kim masz do czynienia" - pomyślałem.
- Coś się stało? - zapytałem. Nagle dotarła do mnie myśl - a co jeśli moje urojenia są wyssane z palca i to zwykła dziewczyna?
- Chodźmy po kawę. - powiedziałem, zanim zdążyła odpowiedzieć. Uśmiechnęła się i ruszyła za mną.
Po chwili znów szliśmy w stronę hangaru. Przez kilka minut nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem.
- Co jest najważniejsze w pracy magazyniera? - zapytałem poważnie.
- Sumienność. - odparła bez namysłu.
- Nie. Jeśli się pomylisz, paczka wróci i wyślesz ją po prostu drugi raz. - odparłem spokojnie patrząc w stronę wschodzącego słońca.
- Punktualność? - zapytała patrząc z na moją reakcję.
- Też nie. Lepiej przyjść do pracy 5 minut później, niż jechać za szybko i do niej nie dotrzeć wcale.
- Czyli na pewno o to, aby nie uszkodzić paczki. - powiedziała dumna z siebie, przekonana że tym razem ma rację.
- Znów pudło. Najważniejsza w pracy komisjonera jest kawa z samego rana. - mrugnąłem do niej. - Teraz weźmy się za robotę.
- Spokojna, bezstresowa robota. Lubisz zakupy, prawda? - zapytałem wręczając jej swoją listę paczek.
- To jest twoja lista zakupów, a ten hangar jest sklepem, paleta to twój koszyk, działaj. A w razie czego poproś o pomoc Cygana. - powiedziałem, kiedy akurat mijał nas Rafał.
- Spierdalaj. - warknął nim zdążyłem się jeszcze odwrócić. Wypełniałem jakieś papiery, spoglądając co jakiś czas na zegarek. Wybiła 11, a nadal ani śladu busa.
Podjechał samochód na załadunek.
- To jest kolejna część naszych obowiązków, ładowanie gotowych paczek do adresata. Wysłanie jednej paczki na jednej palecie raczej się nie zdarza. - przejrzałem dyskretnie jej pracę, nie pomyliła prawie niczego.
- Wsiądę na widlaka i załaduję palety.
- Ja to zrobię.- odparła szorstkim tonem głosu.
- Jak chcesz. - wzruszyłem ramionami. Błąd.