SimP z WRocka
- Jak to, przecież miałaś się dowiedzieć, tyle dowiedziałbym się sam. - warknąłem zdenerwowany. Całe oczekiwanie na nic? Klapa po całości.
- Problem polega na tym, że masz tylko połowę tych badań. Grupa kontrolna, spis dawek i odczynników. Gdzieś musi być druga część tego rozgardiaszu. - kontynuowała gdy staliśmy na kolejnym czerwonym świetle. Doskonale wiedziałem gdzie znajdę uzupełnienie tej laboratoryjnej dokumentacji. Zauważyłem, że ktoś za nami jedzie. Uznałem, że zajmę się tym dopiero jak odstawię ją do domu. Czarne audi toczyło się za mną po wąskich ulicach centrum. Ktokolwiek to nie był, musiał znać to miasto równie dobrze jak ja. Postanowiłem spróbować swoich sił na obrzeżach, nadal jednak bezskutecznie. Dopiero parking zatłoczonej galerii handlowej dał mi szansę na zgubienie ogona. Z ulgą dotarłem do domu, rozglądając się nerwowo. Dotarło do mnie, że wpakowałem się w coś grubego. Stres minął dopiero w domowym zaciszu.
Teraz musiałem wymyślić plan, jak dostać się do jednej z paczek szefa. Samemu nie dam rady tego zrobić, co do tego nie było wątpliwości. Musiałem zaangażować w to współpracowników, na szczęście niekoniecznie musieli być świadomi tego, że są rodzajem dywersji kiedy ja dobiorę się do paczki. Jednak jak tego dokonać?
- Muszę wiedzieć co szef dostarcza w tych swoich paczkach. - powiedziałem przy wtorkowym śniadaniu.
- Pomogę ci. - powiedział Cygan – Musisz jednak zdradzić, co było w tamtej paczce.
- Ja też! - dołączyła nowa, krzycząc z drugiego pomieszczenia, najwyraźniej siedziała przy komputerze, kiedy wspomniałem o paczce.
- Jak myślisz, co może tam być? - zapytałem Rafała, którego oczy prawie wychodziły na wierzch z niecierpliwości.
Śmiertelnie poważnie spojrzałem mu w oczy, przybliżyłem się i szepnąłem:
- Bulbulator z przyczłapami.
Krzyknął i rzucił we mnie kanapką, minęła chwila nim uspokoiłem się na tyle, by zdradzić mu rzeczywistą zawartość kartonowego pudła nie chichocząc przy tym pod nosem.
- Masz jakiś plan? - zapytała Kaśka. Zamyśliłem się. Co mogłoby bezwarunkowo spowodować zostawienie przez szefa paczki na tyle długo, aby móc się jej przyjrzeć? Realizacja genialnego planu zajęła nam dwa dni, dawał mi od 4 do 10 minut czasu. Odejmując dwie minuty na otwarcie i zamknięcie paczki tak, by nikt się nie zorientował, w najgorszym przypadku miałem dwie minuty.
W końcu nadszedł ten dzień. Ukryłem się w budynku socjalnym. Serce waliło mi jak młot, jeden fałszywy ruch i cały plan, całe starania i ryzyko poszłyby na marne.
- Szefie, szefie! Nowa miała wypadek! - wydarł się Cygan. Zgodnie z założeniem mężczyzna położył paczkę na ziemi i ruszył za nim w kierunku hangaru. Nim weszli do środka, klęczałem już przy paczce. Otworzyłem ją, rozcinając nożem przezroczystą taśmę. Podekscytowany robiłem kolejne zdjęcia i wysyłałem je od razu do byłej, jasnym stało się, że to brakujący element układanki.
- Ty skurwielu. - usłyszałem za plecami, nim zdążyłem odwrócić głowę oberwałem czymś twardym i padłem na ziemię.
Ocknąłem się w hangarze, przywiązany koło całej reszty.
- Skoro jesteś taki cwany, domyślasz się kim jestem. - zaczął mężczyzna, patrząc mi w oczy – Imponujące, naprawdę.
- Ale co ja tu robię? - jęknął szef, przywiązany za mną. Mężczyzna zdenerwowany naprężył się podchodząc do niego. Rozpoznałem w nim kierowcę busa.
- Dałeś dupy po całej linii, teraz za to zapłacisz. - powiedział, uderzając go pięścią prosto w nos. Znów stanął przede mną.
- Problem polega na tym, że masz tylko połowę tych badań. Grupa kontrolna, spis dawek i odczynników. Gdzieś musi być druga część tego rozgardiaszu. - kontynuowała gdy staliśmy na kolejnym czerwonym świetle. Doskonale wiedziałem gdzie znajdę uzupełnienie tej laboratoryjnej dokumentacji. Zauważyłem, że ktoś za nami jedzie. Uznałem, że zajmę się tym dopiero jak odstawię ją do domu. Czarne audi toczyło się za mną po wąskich ulicach centrum. Ktokolwiek to nie był, musiał znać to miasto równie dobrze jak ja. Postanowiłem spróbować swoich sił na obrzeżach, nadal jednak bezskutecznie. Dopiero parking zatłoczonej galerii handlowej dał mi szansę na zgubienie ogona. Z ulgą dotarłem do domu, rozglądając się nerwowo. Dotarło do mnie, że wpakowałem się w coś grubego. Stres minął dopiero w domowym zaciszu.
Teraz musiałem wymyślić plan, jak dostać się do jednej z paczek szefa. Samemu nie dam rady tego zrobić, co do tego nie było wątpliwości. Musiałem zaangażować w to współpracowników, na szczęście niekoniecznie musieli być świadomi tego, że są rodzajem dywersji kiedy ja dobiorę się do paczki. Jednak jak tego dokonać?
- Muszę wiedzieć co szef dostarcza w tych swoich paczkach. - powiedziałem przy wtorkowym śniadaniu.
- Pomogę ci. - powiedział Cygan – Musisz jednak zdradzić, co było w tamtej paczce.
- Ja też! - dołączyła nowa, krzycząc z drugiego pomieszczenia, najwyraźniej siedziała przy komputerze, kiedy wspomniałem o paczce.
- Jak myślisz, co może tam być? - zapytałem Rafała, którego oczy prawie wychodziły na wierzch z niecierpliwości.
Śmiertelnie poważnie spojrzałem mu w oczy, przybliżyłem się i szepnąłem:
- Bulbulator z przyczłapami.
Krzyknął i rzucił we mnie kanapką, minęła chwila nim uspokoiłem się na tyle, by zdradzić mu rzeczywistą zawartość kartonowego pudła nie chichocząc przy tym pod nosem.
- Masz jakiś plan? - zapytała Kaśka. Zamyśliłem się. Co mogłoby bezwarunkowo spowodować zostawienie przez szefa paczki na tyle długo, aby móc się jej przyjrzeć? Realizacja genialnego planu zajęła nam dwa dni, dawał mi od 4 do 10 minut czasu. Odejmując dwie minuty na otwarcie i zamknięcie paczki tak, by nikt się nie zorientował, w najgorszym przypadku miałem dwie minuty.
W końcu nadszedł ten dzień. Ukryłem się w budynku socjalnym. Serce waliło mi jak młot, jeden fałszywy ruch i cały plan, całe starania i ryzyko poszłyby na marne.
- Szefie, szefie! Nowa miała wypadek! - wydarł się Cygan. Zgodnie z założeniem mężczyzna położył paczkę na ziemi i ruszył za nim w kierunku hangaru. Nim weszli do środka, klęczałem już przy paczce. Otworzyłem ją, rozcinając nożem przezroczystą taśmę. Podekscytowany robiłem kolejne zdjęcia i wysyłałem je od razu do byłej, jasnym stało się, że to brakujący element układanki.
- Ty skurwielu. - usłyszałem za plecami, nim zdążyłem odwrócić głowę oberwałem czymś twardym i padłem na ziemię.
Ocknąłem się w hangarze, przywiązany koło całej reszty.
- Skoro jesteś taki cwany, domyślasz się kim jestem. - zaczął mężczyzna, patrząc mi w oczy – Imponujące, naprawdę.
- Ale co ja tu robię? - jęknął szef, przywiązany za mną. Mężczyzna zdenerwowany naprężył się podchodząc do niego. Rozpoznałem w nim kierowcę busa.
- Dałeś dupy po całej linii, teraz za to zapłacisz. - powiedział, uderzając go pięścią prosto w nos. Znów stanął przede mną.