życia nie oszukasz

23
To, że wzorce wyniesione z domu wpływają na nasze życia wiedziałem od dawna, jednak jak bardzo jesteśmy nimi "zaprogramowani" jest dla mnie pewnym zaskoczeniem. Podzielę się z Wami własnym przykładem. Jestem 8 lat po ślubie, przez pierwsze 5 lat zapierdalałem jak dzika norka, żeby zarobić kasę do domu. 8 godzin na etacie, potem własna działalność. Robiłem po 12, 14 godzin czasami. Pot z dupy się lał. Jednak moją żona, choć nie mogła narzekać na brak kasy, z dnia na dzień wpadała w jakąś depresję. Niby wszystko ok - zajmowała się domem, sprzątała, gotowała, zajmowała się dzieckiem, ale właściwie przestała o siebie dbać, prawie w ogóle się nie uśmiechała - Wkurwiało mnie to strasznie - Ja tu flaki wypruwam, a księżniczka niezadowolona.. Co się okazało. Nie wziąłem w ogóle pod uwagę jej wzorców z domu. Teściowa to kobieta jak petarda, zadbana, prowadzi swoją działalność, zarabia dobry hajs, lubi kontakt z ludźmi i interesy, a teściu sobie na luzaku popierdala po robocie w kapciach i ogląda familiadę. Ma zasadniczo wyjebane jajca. Przy okazji to zajebiście zgodne małżeństwo, dogadują się super i skoczyliby za siebie w ogień. Jaki wniosek mogłem wyciągnąć? Prosty. Moja żona obecnie prowadzi własną działalność, zajebiście o siebie dba - ciuchy, siłownia, kosmetyczka, fryzjer. Kosi dobry hajs, widać, że jest szczęśliwa... a ja .. popiedalam po 8 godzinach w kapciach na luzaku i przeglądam jbzd. Nie mówię, że mi taki luz na jajach nie odpowiada. Jaki z tego wniosek? Ano taki, że wzorce zachowań wdrukowane w domu zajebiście się przekładają na to jakimi my jesteśmy rodzicami, małżonkami. Jeżeli ktoś pochodzi z patologii, to ciężko mu z tym zerwać, jeżeli córka była wychowywana przez samotną matkę, też może podświadomie do tego modelu dążyć. Warto o tym pomyśleć, zanim zaleje się formę.. Wypierdalam
0.040069818496704