Makumba olelele

33
Polska w pigułce. Żona dostała skierowanie do endokrynologa, koniecznie jakiegoś tam o dziwnym nazwisku w szpitalu, bo niby specjalista od tarczycy. W końcu przyszedł termin wizyty, to dziwne i nietypowe nazwisko pokazuje mi murzyna XD w ogóle takie łotafak wchodzisz i siedzi murzyn w białym kitlu, ale spoko no lekarz to lekarz, ma się znać. Podchodzimy bliżej, on podnosi głowę i mówi Dziń dobri, w cim rzecz? XD w ogóle jakim akcentem to powiedział to beka w chuj, no ale może się jeszcze dobrze polskiego nie nauczył, ale próbuje więc spoko. No to mówi się mu, że chodzi o zła tarczyce itd. Pada pierwsze pytanie: Ci ma Pani stresująca praca? Więc mówi, że no w sumie tak, bo mnóstwo dzieci, nie ma personelu tyle ile trzeba do dzieci autystycznych, trudno 25 dzieci z 6 autystykami ogarnąć. Pada drugie pytanie: Ci sypia Pani codzinni po 8 godzin? No to mówi, że niecodziennie się udaje. Aha wim w cim rzieć. Patrzę, a on już wypisuje receptę, podaję ją i mówi: Prosie brać jedna dziennie, będzi dobrze. Pytam czy to wszystko? Tak, tak to wszistko miłego dnia. Ło chuj sobie myślę, ale pytam czy w ogóle spojrzy na wyniki badań? A ten, że patrzył przed wizytą, proszę brać ten lek będzi dobrze. No chuj sobie myślę, wychodzimy od niego. Patrzę na receptę co jej w ogóle przepisał - antydepresant. Kurtyna. Czyli standardowo trzeba iść prywatnie. 
Makumba olelele
0.053032875061035