RLcraft historia w netherze

30
Panowie, opowiem wam historie jaka mi się przydarzyła w modzie do minecrafta RLCraft.
Na początek czym jest RLcrafr jest to mod do minecrafta a raczej zbiór compatybilnych ze sobą modów tworzących to, że gra z powiedzmy lajtowej zabawy dla 13latkow zamienia się w krwawą łaźnie po tym jak pękł słoik. Gra jest na prawdę trudna i ginie się tam wiele raz, myk polega na tym, że jak zginiesz to wszystkie Twoje przedmioty padają tam gdzie zginąłeś. A nie raz są to bardzo trudne do zdobycia przedmioty na których scraftowanie poświęciłeś wiele czasu. Zwykle jak zginiesz nie jest to dużym problemem bo odrazadz się w spawn poincie, który sobie sam ustawiasz, zajebujesz do tego miejsca gdzie zginąłeś i odzyskujesz zwykle większość przedmiotów, podnosząc je z ziemi. Masz na to 5 minut zamin się zdespawnują. Oczywiście jeśli jest to możliwe i nie ma tam tego kurestwa które Cie zabiło, czy był to skurwensyński smok (raczej masz przejebane) czy była to hipotermia od zimna, czy jakaś inne demoniczne albo zmutowane kurestwo. Gorzej sytuacja wygląda jak nie masz szans odzyskać nawet części przedmiotów, idzie się zajebac bo cały progress psu w dupe. I taką właśnie ja miałem przed oczami perspektywę. Historia zaczyna się tym, że musiałem się wybrać do netheru po nether wart taki mały grzyb, potrzebny do sporządzania potionów. Bez tego grzyba dalszy progress byłby niemożliwy. Na moje nieszczęście w przeciwieństwie do wersji vanilla gdzie nether to przedszkole z jeziorkami z lawą. Nether w RLcrafcie to istne pandemonium kurestwa i demonicznych gówien atakujących Cie z każdej strony i przeżycie tam dłużej niż 3 sekundy to istny wyczyn. Mimo to musiałem zdobyć grzyba, wymyśliłem, więc sposób na przeżycie w netherze i zdobycie grzyba. Zostawiłem wszystkie wartościowe przedmioty w normalny świecie i poświęcając wiele swoich żyć zbudowałem jakby pomieszczenie w okół portalu wyjścia w netcherze. Proces polega na tym, że na golasa biorę parę building bloków przechodzę przez portal, odrazu jak wyjdę zaczynam randomowo kłaść bloki i próbować zbudować osłonę wokół portalu. Diabły oczywiście w większości wypadków odrazu łapał na mnie agrro i tak po 3-5 sekund padałem, proces powtarzałem aż stworzyłem "bezpieczne" hehe miejsce w okół portalu, a tak przynajmniej wtedy myślałem. Następna cześć planu polegała na tym, że kopiąc tunele pod ziemią i w ścianach postanowiłem przedostać się w obszary gdzie mogłem zebrać grzyba. Druga część planu wydawała się genialna tak jak pierwsza musiałem ją niestety wykonywać już z całym drogocennym gearem, ponieważ gdzieniegdzie trzeba było zawalczyć z pojedynczym mobem który zespawnowal się w tunelu, wlazł tam jakoś albo przyuwazyl mnie z zewnątrz i zaczynał robić tabakę przyciągającą większe kurestwa. Oraz dlatego, że musiałem mieć na sobie armor wyrównujący temperaturę bo tak umarłbym po paru chwilach z przegrzania. Plan wydawał się idealny, zdobyłem pokazny zapas grzyba. Nie obyło się bez paru groźnych incydentów zalania tuneli lawą przez jakieś magmowe kurestwo, ale generalnie progress. Aż do czasu kiedy postanowiłem wracać. Otóż nie wiem czy to było intencja twórców modów i tak zeskryptowali grę żeby uprzykrzyć ludziom życie czy to był zwykła złośliwość losu. Nad portalem zespawnowal się taki o to skurwensyn. 
RLcraft historia w netherze
Cacodemon. O czym wcześniej nie wiedziałem, że wgle takie kurestwa istnieją i co robią. Okazało się, że kakałowy demon nie dość, że widzi przez ściany albo z jakiegoś powodu wziął na mnie agro. To jeszcze strzela kulami, które niszczą bloki. Cocksucker wziął mnie na cel tuż przy portalu niestety nie udało mi się do niego dobiec na czas, musiałem walczyć zajebałem mu parę strzałów z kuszy i finalnie padł. Zostało mi nawet calkiem sporo życia, pozatym miałem w plecaku sporo materiałów leczniczych i generalnie prowiantu do przeżycia. I tu pojawia się największy twist całej historii. Wybuchajace projectale, którymi strzelał do mnie oponent nie dość że czesciowo zniszczyły osłonę wokół portalu odsłaniając go dla reszty piekielnej ekipy. Zniszczyły też skrzynie z zapasowymi materiałami, która była obok portalu. A co najgorsze widocznie jeden z wybuchow "zdmuchnął" portal jedyna droga powrotną z piekła... niestety nie przewidzialem takiej ewentualności i nie wziąłem że sobą obsydianu do zbudowania nowego w bezpoeczniejszym miejacu ani krzesiwa do ponownego aktywowania starego portalu. szybko sprawdziłem ekwipunek miałem flinty, zero ironu, jeden ironowy hełm, który mogłem stopić na iron, troche stona potrzebnego do zbudowania pieca, ale za to zero drewna potrzebnego do zbudowania crafting tabla. W oddali piekielnego pejzażu zauważyłem las grzybów,  który mógłby dostarczyć mi trochę drewna... zapasy mimo, że na początku pokaźne zaczęły się kurczyć a najgorsze zostało mi niewiele wody. I tak o to utknąłem w netherze... cd w następnej wstawce jeśli komukolwiek się to wgle spodoba. Elo wypierdalam 
0.054290056228638