Lot 2
Obudziło ich szemranie innych pasażerów. Samolot drżał teraz bez przerwy, co zdenerwowało nawet jego. Przez okno był w stanie odróżnic tylko powierzchnię wody od lądu. Brak świateł - brak cywilizacji. Żałował że spał na każdej lekcji geografii w szkole.
- To nie jest normalne. - szepnęła jego córka. Wyciągnął z kieszeni tabletki.
- Wiem. - odparł zachowując spokój. Wyciągnął do niej rękę.
- Spokojnie, to na uspokojenie.
Po chwili wahania połknęła tabletkę. Spróbujmy ustalić, co się dzieje.
- Zapaliłabym papierosa. - mruknęła. Spojrzał na nią przez chwilę. Oddałby wszystko za papierosa, dlatego sam nigdy nie korzystał z linii lotniczych.
- Proszę wrócić na miejsce. - upomniała ich stewardessa.
- Moja córka źle się czuje, macie jakieś tabletki przeciwbólowe?
Po chwili podążali za kobietą przez pokład. Wszyscy pasażerowie rozmawiali między sobą, rozglądali się dookoła.
W czasie w którym stewardessa szukała tabletek, zagadał jakąś starszą parę.
- Przepraszam, mogliby państwo powiedzieć mi co spowodowało to poruszenie? Zasnęliśmy z córką i coś najwyraźniej nas ominęło.
- Zgadza się proszę pana, mamy środek nocy a niecałe dwie minuty temu przez okna samolotu wdarło się światło, tak jakby ktoś spawał tuż za każdym z nich! A wiem o czym mówię, spawałem całe życie.
- Dziękuję panu. - odparł, odwracając się w stronę siedzeń. Po drodze złapał za butelkę whiskey.
- Proszę pana, tak nie wolno! - zawołał za nim steward.
- Proszę więc powiedzieć mi co się przed chwilą stało, albo dać spokój. Ludzie zaczną panikować i hałasować, a ja łatwo się denerwuję. Chyba lepiej żebym wziął sobie tą butelkę zamiast wołac kogoś co pięć minut.
Tym razem nikt mu nie przeszkodził.
- Spokojnie, to pewnie błyskawica. Bo co innego? - wymamrotał po czym nalał sobie szklaneczke whiskey i wypił jednym duszkiem.
Właśnie - pomyślała patrząc przez okno w czarną otchłań. Wyglądało na to, że wszystko wróciło do normy. Na horyzoncie pojawiły się pierwsze promienie słońca.
- Kauai. - powiedział do niej, pokazując palcem na szczyty gór.
- Jedna z wysp na Hawajach. MIało być egzotycznie, bardziej chyba się nie da.
Ostre szczyty pokryte zielenią odznaczały się na tle oceanu.
- Czy na tej wyspie są wulkany? - zapytała wskazując na coś palcem.
- Tak, aktywne znajdują się na południowej części wyspy, to jest północna. Jeśli mam wypoczywać na tej wyspie to lepiej z dala od nich, bo i tak działają mi na nerwy.
- Skąd więc te kłęby dymu?
- To nie jest normalne. - szepnęła jego córka. Wyciągnął z kieszeni tabletki.
- Wiem. - odparł zachowując spokój. Wyciągnął do niej rękę.
- Spokojnie, to na uspokojenie.
Po chwili wahania połknęła tabletkę. Spróbujmy ustalić, co się dzieje.
- Zapaliłabym papierosa. - mruknęła. Spojrzał na nią przez chwilę. Oddałby wszystko za papierosa, dlatego sam nigdy nie korzystał z linii lotniczych.
- Proszę wrócić na miejsce. - upomniała ich stewardessa.
- Moja córka źle się czuje, macie jakieś tabletki przeciwbólowe?
Po chwili podążali za kobietą przez pokład. Wszyscy pasażerowie rozmawiali między sobą, rozglądali się dookoła.
W czasie w którym stewardessa szukała tabletek, zagadał jakąś starszą parę.
- Przepraszam, mogliby państwo powiedzieć mi co spowodowało to poruszenie? Zasnęliśmy z córką i coś najwyraźniej nas ominęło.
- Zgadza się proszę pana, mamy środek nocy a niecałe dwie minuty temu przez okna samolotu wdarło się światło, tak jakby ktoś spawał tuż za każdym z nich! A wiem o czym mówię, spawałem całe życie.
- Dziękuję panu. - odparł, odwracając się w stronę siedzeń. Po drodze złapał za butelkę whiskey.
- Proszę pana, tak nie wolno! - zawołał za nim steward.
- Proszę więc powiedzieć mi co się przed chwilą stało, albo dać spokój. Ludzie zaczną panikować i hałasować, a ja łatwo się denerwuję. Chyba lepiej żebym wziął sobie tą butelkę zamiast wołac kogoś co pięć minut.
Tym razem nikt mu nie przeszkodził.
- Spokojnie, to pewnie błyskawica. Bo co innego? - wymamrotał po czym nalał sobie szklaneczke whiskey i wypił jednym duszkiem.
Właśnie - pomyślała patrząc przez okno w czarną otchłań. Wyglądało na to, że wszystko wróciło do normy. Na horyzoncie pojawiły się pierwsze promienie słońca.
- Kauai. - powiedział do niej, pokazując palcem na szczyty gór.
- Jedna z wysp na Hawajach. MIało być egzotycznie, bardziej chyba się nie da.
Ostre szczyty pokryte zielenią odznaczały się na tle oceanu.
- Czy na tej wyspie są wulkany? - zapytała wskazując na coś palcem.
- Tak, aktywne znajdują się na południowej części wyspy, to jest północna. Jeśli mam wypoczywać na tej wyspie to lepiej z dala od nich, bo i tak działają mi na nerwy.
- Skąd więc te kłęby dymu?