Lot 13

7
Nim się zreflektował biegł już w kierunku, w którym widział go znikającego w zaroślach. Po dłuższej chwili przystanął i nasłuchiwał. Odgłosy natury nie zdradzały niczego specjalnego. Powoli przesuwał się do przodu. Kondycja starego palacza nie pozwalała mu na zbyt wiele większy wysiłek, nie wiedział czy w najgorszym wypadku da radę dobiec do motoru, by choć spróbować go odpalić. Każdy szmer i trzask drzew pod wpływem wiatru wydawał się ogłuszający. Nawet jego oddech miał potężny wydźwięk. Na czarnej ziemi spostrzegł kilka odcisków butów, tak długo przerażony lawirował między drzewami, że natrafił na własne odciski butów i nawet się nie zorientował. Zaczął śledzić sam siebie. Mijał kolejne drzewa. Stracił orientację w terenie. 

Uszedł kilka kolejnych kroków, nim coś złapało go za ramię i pociągnęło do tyłu. Upadł na plecy. Jego oczom ukazał się klęczący nad nim Jones, gestykulując, by zachował milczenie. Pokazywał na coś palcem, nie mogąc dojść do porozumienia narysował na ziemi rzymską jedynkę. Zaczęli powoli wycofywać się w kierunku lotniska.

W milczeniu weszli do kolejnego hangaru. W jego wnętrzu znaleźli jedynie latarkę i fragmenty różnych samolotów, łopaty śmigła, elementy poszycia czy skrzydło, które najwyraźniej było poddawane renowacji.
- Widziałeś to? - zapytał, kiedy emocje już opadły.
- Prawie na niego wpadłem.
- Miałeś szczęście że cię nie zauważył.
- Będę mieć szczęście jak w tej wieży znajdę jakieś nowe spodnie. - mruknął, kiedy podeszli do motocykla.
- Chyba nic tu po nas, wszystko co ciekawsze wzięliśmy ze sobą.
Spadajmy stąd. 

Motocykl ruszył, mimo nierównej pracy silnika dość żwawo toczył się przez płytę lotniska. 
- Czemu ruszyłeś za mną? - zapytał Jones.
- Sygnał z krótkofalówki na chwilę się poprawił i usłyszałem słowo "zagrożenie".
- Ale jak z wieży kontroli lotów mogli je dostrzec przez jakieś 50 metrów drzew i zarośli?
Obaj poczuli skurcz w żołądku. Zagrożenie. Każda grupa po powrocie miała nie wracać do budynku jeśli nie było to bezpieczne i czekać aż zagrożenie minie.

Niczego jednak nie dostrzegali. Może reszta ukryła się gdzieś w pobliżu? - przemknęło mu przez głowę. Drzwi innych budynków były pozamykane.  Nie dostrzegali niczego podejrzanego. Warkot silnika przeszkadzał w skupieniu się. Czuł że coś jest nie tak, są już w zasięgu od dawna a radio milczało, zero odpowiedzi. W jego myślach pojawił się obraz zwłok na drzewie, tym razem zamiast obcego mężczyzny widział tam swoją córkę.

Odkręcił manetkę do końca. Stare hamulce ledwo zatrzymały motor nim wjechali w budynek.
Wbiegli po schodach na górę. Z każdym stopniem jego niepokój narastał. Całą drogę wołali, by ktokolwiek im odpowiedział. Cisza. Dotarli do drzwi, za którymi jeszcze rano wszyscy siedzieli, patrząc na wschodzące słońce. Weszli do środka. Teraz pokój był pusty.



Jutro niestety nic nie dodam bo ide do pracy ale wezme sie kiedy tylko będzie czas 3majcie sie
0.040189981460571