Hobby

41
Cześć dzidki chciałbym opisać wam otoczkę fabularną gry bitewnej nad którą siedzę od jakiegoś czasu. Przechodzę do treści i wypierdalam.

W dalekiej przyszłości dzięki technologii opracowanej przez jedną firmę ludzkość rozprzestrzenia się w galaktyce. Poszczególne planety niczym wyspy na oceanie połączone ze sobą jedynie harmonogramem kursów okrętów gwiezdnych. W wyniku inzynierii społecznej przez wiele wieków na rodzimej planecie ludzkość ucieszyła swoją wojowniczą naturę, lecz ona tylko zrobiła dłuższy wdech przed rozpoczęciem nowej pieśni zniszczenia. Jednak upływ czasu wyszczebił ludzką pamięć odnośnie techniki wojennej, jednocześnie pchając technologię produkcji cały czas do przodu. W efekcie tego ludzkość była niejako odkrywać wojnę na nowo. Armie wielkich korporacji przez wcześniej wspomniane czynniki wyglądają niczym rekonstruktorzy którzy nie mogli zdecydować się na to którą historyczną będą odgrywać. Ich dowódcy oraz oficerowie muszą w pełni rozumieć swoich odpowiedników z czasów antycznej z ich perspektywy 1 Wielkiej Wojny. Z jednej strony mają dostęp do zaawansowanych metod produkcyjnych i potężnego przemysłu, z drugiej muszą metodą prób i błędów konstruować nowe narzędzia zniszczenia. Taktycznie sytuacja nie wygląda lepiej, nowe doktryny są często testowane kosztem niekiedy żyć całych armii. Do tego dochodzi aktywność szpiegów która równie dobrze może zmienić wynik pojedynczej bitwy jak i całej kampanii wojskowej. Zaś same wojny między korporacjami mają bezpośrednie przełożenie na ich notowania na Ziemskiej giełdzie. Częstym zjawiskiem są nerwowe reakcje akcjonariuszy na najmniejsze pogłoski o takim czy innym wyniku wielomiesięcznych bitew. W tym świecie największym wygranym nie jest ten kto wygra najwięcej wojen, lecz ten kto straci najmniej środków. Zdarzały się sytuacjie gdy zwycięzca konfliktu ostatecznie upadał przez nadmierne wyczerpanie swojego potencjału. 


To byłoby w sumie całe wprowadzenie do świata.
0.043544054031372