Protesty
Tak sobie myślę o ostatnich wydarzeniach... Zbliżają się wybory i kilka dni przed nimi dochodzi do dymisji na najwyższych stopniach wojskowych. Na stanowiska te, zamiast zastępców ówczesnych generałów, natychmiast powoływani są nowi, ze znacznie mniejszym doświadczeniem, ale za to wierni PISowi. Czy to nie jest tak, że partia rządząca mogła z góry ustalić wynik wyborów, a spodziewając się licznych protestów, po swoim zdecydowanym zwycięstwie, postanowiła podporządkować sobie wojsko, które pomoże walczyć ze strajkującymi? Dotychczasowi dowódcy pewnie nie chcieli współpracować, więc trzeba było ich jakoś zmotywować do ustąpienia ze stanowiska... Co myślicie?