Panie, daj mi kochać albo umrzeć

720
Chciałem to skończyć. Od dawna. Postanowiłem że zrobię to po najważniejszym wydarzeniu jakie dotyczy ludzi mi bliskich. Padło na to, że będę świadkiem na ślubie najlepszego kumpla, dlatego że nie miał kogo poprosić. Tak,  nudne mam życie. Nie byłem nawet na kawalerskim. Na wesele poszedłem sam, bo kto by chciał iść ze mną. Katorga. Nie dałem po sobie nigdy tego poznać. Przebywając w ich towarzystwie czułem odrobinę ciepła, jednak gorzki moment oziębienia relacji nadszedł. Myślałem o tym oglądając ich pierwszy taniec. Mają swoje życie, czas aby dać im prywatność. Piłem. Piłem dużo. Wyszedłem daleko za salę. Siedząc w trawie paliłem papierosa za papierosem. Łzy spłynęły mi po twarzy, czułem tylko ich ciepło. Wróciłem na salę, po chwili wjechał tort. Znów taniec, muzyka. Panna młoda poprosiła mnie do tańca. Uśmiechnąłem się, nie chciałem zepsuć jej dnia. Wróciłem do stołu zmęczony jeszcze bardziej. Wtedy poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Kobieta, której nie poznałem. 
- Musimy zatańczyć, minęły wieki. 

Sięgnąłem pamięcią naprawdę daleko, jednak nie mogłem sobie przypomnieć kim jest. Rozmowa toczyła się szybko, piosenka za piosenką towarzyszyła tanecznym krokiem. Czas leciał zdecydowanie zbyt szybko. 

Rodzice pana młodego rozwiedli się prawie 20 lat temu, to była jego biologiczna siostra. Dopiero kiedy to powiedziała, zuważyłem podobieństwo do jego mamy. Wykształcona, atrakcyjna kobieta o dobrym sercu i ja, jej przeciwieństwo. Mój kierowca stwierdził że pora wracać. I wtedy w końcu poczułem coś innego niż smutek. Zależało mi, chciałem zostać. Nie mogłem pogodzić się z faktem że tak po prostu pojadę do domu. Intuicja ciągnęła mnie w jej kierunku. W trakcie tańca zapytałem ją pół żartem pół serio czy odwiezie mnie do domu, bo mój kierowca jest neptykiem. Zgodziła się. Staliśmy na parkiecie, zamiast tańczyć patrzyliśmy sobie w oczy bez słowa. Tańczyliśmy kilka godzin. Odwiozła mnie, kompletnie pijanego kiedy wstawało słońce. 

Następnego dnia na poprawinach nie miałem  odwagi do niej podejść. Co jeśli była dla mnie miła tylko po to bym nie zrobił burdy? Bo byłem świadkiem? Może byłem natrętny po alkoholu, a nie umiałą odmówić? Choć wydało mi się to dziwne, bo nie przyszła sama. Po pewnym czasie podeszła do mnie, żartobliwie pretensjonalnym tonem pytając dlaczego jeszcze nie zaprosiłem jej do tańca. Uśmiechnąłem się. Nie do zdjęcia, tak normalnie. Nadal jednak nie miałem odwagi, biorąc pod uwagę co planowałem nie wiedziałem co mam myśleć o tym wszystkim. Znów przetańczyliśmy wiele piosenek dyskutując o wszystkim. Impreza jednak w końcu minęła. Wszystko się we mnie kotłowało. Nie zasługuję na nią. Jestem daleko do tyłu we wszystkim w porównaniu do niej. Myślałem czy zasługuję na kogoś, kogo mógłbym pokochać z wzajemnością. Rzuciłem palenie, bo wspomniała o tym w trakcie palenia jednego z nich. To jedyne co mogłem zrobić od razu, rzucić palenie po 10 latach.

Dwa tygodnie minęły nim zdecydowałem się do niej odezwać. Teraz rozmawiamy codziennie. Widzieliśmy się kilka razy, a mieszkamy 150 km od siebie. Nie mija chwila bym nie myślał o niej. Za dwa tygodnie jadę do niej na kilka dni. Mówi że tęskni i nie może się doczekać. 

Piszę na tej stronie różne rzeczy, a ta akurat się zdarzyła. Nie palę prawie 3 miesiące. Kocham i jestem kochany, czuję to. Odnalazłem to, co pozwoliło mi na więcej niż byłem w stanie wymarzyć.

Teraz chcę żyć i być szczęśliwy jak nigdy wcześniej.
Wyję jak mały dzieciak pisząc to w środku nocy, ale to dobre łzy.
Tego wam życzę wszystkim, nie patrząc na nic, nawet trollom i tym którzy mnie wyśmieją.

Żebyście byli szczęśliwi jak ja i żyli tak mocno i świadomie jak ja teraz.

Bóg jest dobry.
0.045969009399414