Była chce mi zabrać psa
Dyskusje ogólne
11 m
49
Cześć Dzidki! Jestem w beznadziejnej sytuacji ale może ktoś miał podobnie więc liczę na jakieś merytoryczne wsparcie.
5 lat temu poznałem dziewczynę z którą po pół roku się związałem. Wiadomo... pierwszy rok bajka, wszystko pięknie aż do momentu, w którym wspomniałem że małżeństwo do szczęścia mi nie jest potrzebne.
Zmieniło się jej nastawienie, wszystko zaczęło jej przeszkadzać, seks raz w miesiącu albo i rzadziej, kłótnie co każdy weekend. Próbowałem z nią rozmawiać, zrozumieć ale nic to nie dawało.
Wcześniej wiele razy jej wspominałem że chciałbym mieć psa i to jej tak utkwiło, że myślała ze pies wszystko naprawi. Może to był mój błąd ale tak czy inaczej kupiliśmy go razem ale zgodziłem się aby umowa była na nią bo kończyła mi się ważność dowodu.
Pies odrazu pokochał nas a my jego i przez pewien czas wszystko było Ok! Spacery, sport, treningi itp. Szybko się jednak okazało ze 90% wyjsc jak i wychowanie szkraba leży po mojej stronie co szczerze mówiąc mi nie przeszkadzało a pies stał się moim zajebistym przyjacielem i niemal wszystko robiliśmy razem. Oczywiście zwiazek w końcu i tak się skończył ale rozstaliśmy się w zgodzie (przynajmniej tak myślałem) i ustaliliśmy ze dzielimy się psem po 2 tygodnie ponieważ mieszkaliśmy od siebie 15 min autem. Przez półtorej roku wszystko było dobrze i pies przyzwyczaił się do takiej sytuacji.
W tym czasie poznałem inną dziewczynę i po 6 miesiącach się związaliśmy. Na chwilę obecną jesteśmy ze sobą już 1 rok i 2 miesiące i zdecydowaliśmy się zamieszkać razem.
Powiedziałem to mojej byłej a ta w momencie jak jej przywiozłem psa powiedziała ze widzę go ostatni raz bo nie pozwoli żeby mieszkał ze mną i moją ówczesną dziewczyną. Odebrała mi go zasłaniając sie dobrem psa mimo ze przez ostatnie półtorej roku często zdarzało sie jej mi go podrzucać gdy chciała gdzieś pojechać albo poimprezować czy to była zawalona robotą lub była chora. Zawsze, ale to zawsze się nim opiekowałem i ustawiałem swoje plany pod psa żeby było mu dobrze a ten szkrab odwdzięczył mi się lojalnością i miłością. Wszyscy z naszego otoczenia widzą ze to bardziej mój pies niż jej a jednak uważa się za prawowitą właścicielkę i w dupie ma to ze skrzywdzi tym psa.
Czy ktoś miał podobną sytuację?? Ujmujące będzie mi sądzić się z eks ale czuję ze nie będę miał wyboru :(
5 lat temu poznałem dziewczynę z którą po pół roku się związałem. Wiadomo... pierwszy rok bajka, wszystko pięknie aż do momentu, w którym wspomniałem że małżeństwo do szczęścia mi nie jest potrzebne.
Zmieniło się jej nastawienie, wszystko zaczęło jej przeszkadzać, seks raz w miesiącu albo i rzadziej, kłótnie co każdy weekend. Próbowałem z nią rozmawiać, zrozumieć ale nic to nie dawało.
Wcześniej wiele razy jej wspominałem że chciałbym mieć psa i to jej tak utkwiło, że myślała ze pies wszystko naprawi. Może to był mój błąd ale tak czy inaczej kupiliśmy go razem ale zgodziłem się aby umowa była na nią bo kończyła mi się ważność dowodu.
Pies odrazu pokochał nas a my jego i przez pewien czas wszystko było Ok! Spacery, sport, treningi itp. Szybko się jednak okazało ze 90% wyjsc jak i wychowanie szkraba leży po mojej stronie co szczerze mówiąc mi nie przeszkadzało a pies stał się moim zajebistym przyjacielem i niemal wszystko robiliśmy razem. Oczywiście zwiazek w końcu i tak się skończył ale rozstaliśmy się w zgodzie (przynajmniej tak myślałem) i ustaliliśmy ze dzielimy się psem po 2 tygodnie ponieważ mieszkaliśmy od siebie 15 min autem. Przez półtorej roku wszystko było dobrze i pies przyzwyczaił się do takiej sytuacji.
W tym czasie poznałem inną dziewczynę i po 6 miesiącach się związaliśmy. Na chwilę obecną jesteśmy ze sobą już 1 rok i 2 miesiące i zdecydowaliśmy się zamieszkać razem.
Powiedziałem to mojej byłej a ta w momencie jak jej przywiozłem psa powiedziała ze widzę go ostatni raz bo nie pozwoli żeby mieszkał ze mną i moją ówczesną dziewczyną. Odebrała mi go zasłaniając sie dobrem psa mimo ze przez ostatnie półtorej roku często zdarzało sie jej mi go podrzucać gdy chciała gdzieś pojechać albo poimprezować czy to była zawalona robotą lub była chora. Zawsze, ale to zawsze się nim opiekowałem i ustawiałem swoje plany pod psa żeby było mu dobrze a ten szkrab odwdzięczył mi się lojalnością i miłością. Wszyscy z naszego otoczenia widzą ze to bardziej mój pies niż jej a jednak uważa się za prawowitą właścicielkę i w dupie ma to ze skrzywdzi tym psa.
Czy ktoś miał podobną sytuację?? Ujmujące będzie mi sądzić się z eks ale czuję ze nie będę miał wyboru :(