Swierk

10
2008 rok.  To był z jeden mi najbardziej zapamiętanych mi rokiem w którym, może bylem przed kompem 3 miechy w ciągu roku.
Także:
Młody ja i 5 kumpli dostaliśmy cynka od pobliskiego pijaczyny, oj znaczy, szlachcica, gawędziarza, sztukmistrza języka pospolitego(takiego no wiecie co bez  niego nie było by niczego) . 
Do sedna sprawy: Podział nam, że jest opodal lasek gdzie młode laski rosną..
Rosną od pnia w górę i wiją się nad lasem.
Hmm no co ty nie powiesz...
Patrzysz w lewo, patrzysz w prawo. ( No zgadnij)....
Tak jesteśmy w jeb... Wsi pośrodku lasu ^^
Haha zaśmiał się Żogulson i poszliśmy.
Poszliśmy do młodego lasku z świerkami.
Jeden jak się zerwał na odwagi to po 3 przeleciał.
Drugi jak skoczył to 5 zalapał.
Ja... Ja zanim się wspiąłem to ten 3 mnie wyprzedziłi 5 również załapał.
I no na mnie przyszła pora, jak się wdrapałem na ten młody lasek świerków to nie było końca. Aby na metr od szczytu(by nie połać), bujałem się z jeden do drugiej(serio żadnej ni połamaliśmy, patrzyliśmy na które można, a które nie) 
Istny Tarzan..... Aż do momentu gdy zabrakło drzew tylko. Dziura po polamancach burzy co na dniach wstecz była. Cały pocharatany ale zadowolony bylem, że 50 metrów przeskoczyl bez problemu jedynie lekkie podrapania ale to nic z porównaniu z rana na brzuchu. Do dziś mam znamię... Warto było. A ty pozwolisz swojemu dziecku wyjść z domu na 6/7h ?
0.038015127182007