Spowiedź, a seks przedmałżeński

73
Cześć!
Na wstępie chciałbym życzyć wszystkim spokojnych i wesołych Świąt Wielkanocnych!
Przychodzę do Was z pytaniem, w szczególności ludzi, którzy albo znaja się na Kościele albo mogą opowiedzieć coś ze swoich doświadczeń.
Wszak dzidka to chrześcijańska strona, prawda?
Czy można łączyć seks przedmałżeński i spowiedź? Spowiadałem się ostatnio i ksiądz zaczął mnie wypytywać o moje życie seksualne. Padło potem pytanie "czy zamierza Pan znowu popełnić ten grzech? Jeżeli tak to nie mogę udzielić rozgrzeszenia" i trochę mnie zamurowało. Pierwszy raz trafiłem na takiego księdza. I z jednej strony staram się zrozumieć, ale z drugiej - przecież to niejako normalne, że ulegamy pokusom i wracamy do grzechu. Mogę sobie mówić, że "nie będę więcej przeklinał" ale prędzej czy później i tak prawdopodobnie to zrobię. Dokładnie taka sama sytuacja jeżeli chodzi o masturbacje. "Obiecuje się poprawic" ale też wiem o tym, że całkiem prawdopodobne, że to jeszcze kiedyś zrobię...
Nie rozumiem trochę też podejścia Kościóła - jeżeli para się kocha i współżyje ze sobą seksualnie, a w przyszłości planuje wziąć ślub to wtedy nie może uzyskać rozgrzeszenia, ale jeżeli facet zdradza żonę i uprawia seks na prawo i lewo to przecież "to jest tylko przelotne, każdy się może potknąć". Słyszałem też, że kwestia mieszkania razem czy seksu przedmałżeńskiego jest nieraz problemem podczas gdy para chce wziąć ślub kościelny - to tego już zupełnie nie rozumiem.. skoro chcą się poprawić czy zawrzeć małżeństwo to dlaczego ksiądz miałby to utrudniać?
Pochodzę z mocno katolickiej rodziny. Chodzę do kościoła co niedzielę. Nie jadam mięsa w piątki. Obchodzę wszystkie święta. Jestem dobrym człowiekiem dla ludzi, zawsze miłym i pomocnym. Odkąd pamiętam miałem problem z 6tym przykazaniem. Zdarzało się, że słyszałem od księdza nawet, że "po tym grzechu możesz iść do spowiedzi bo skoro jest to dla Ciebie nałóg to znaczy, że właśnie potrzebujesz komunii, żeby działała jak lekarstwo". Jednocześnie dzisiaj to co usłyszałem sprawiło, że poczułem się jak najgorszy złoczyńca, wręcz wyrzucony ze wspólnoty Kościoła. Bo uprawiam seks ze swoją dziewczyną. Czy naprawdę to wszystko jest przekreślone bo uprawiam z nią seks? W poprzednim związku kompletnie nie było ognia, seks uprawialiśmy raz na 3 miesiące. Teraz czuję, że w końcu jest ten pociąg... I miałbym jej powiedzieć "hej, nie możemy uprawiać seksu bo nie będę mógł pójść do komunii"? Przecież nie ma opcji, że to wyjdzie. Za duże jest między nami napięcie seksualne. Czy naprawdę lepsze byłoby to, żeby robić to samemu lub żeby szukać czegoś na boku?
Całe życie spowiadałem się z seksu i nie było problemu. Zastanawiam się czy dla spokoju ducha nie iść jeszcze do innego spowiednika - ale z drugiej strony, czy cokolwiek to zmieni? 
Powiedziałem, że chce rozgrzeszenie i z nią o tym pogadam. Porozmawiałem i nie uprawiamy seksu teraz, chociaż do świąt, ale z drugiej strony, zdaje sobie sprawę, że po świętach do tego wrócimy.
Czy w takim razie nie powinienem przystępować do komunii?
Czy mieliście podobne sytuacje? Dlaczego piszę tutaj, a nie na forum katolickim? Bo zdaje sobie sprawę, że tam za w ogóle takie rozważania zostałbym jeszcze bardziej oceniany i wyzywany od najgorszych.

No i raz jeszcze, Wesołych Świąt!
0.041975021362305