Magia
Motoryzacja
5 m
9
Przygotowuje bydlaka (Corvette C3 1977) do rejestracji i muszę nim przejść przez badania techniczne. Do tej pory, po prostu siedząc w nim i go oglądając, naprawiłem kilka pomniejszych rzeczy, jak radio, opuszczanie szyb, czy blokadę fotela, zostały jeszcze wycieraczki, spryskiwacze, włącznik światełka wewnętrznego od strony kierowcy i klakson. Ten ostatni najważniejszy, bo sprawdzany przy badaniu technicznym. Zabrałem się więc do naprawy wczoraj. Titek na kierownicy był nieruchomy. Rozbieram z ojcem, który się odrazu przyplątał. Sama mechanika klaksonu jest jak z tej gry Syberia. No kurwa magia. Tam jest kilkanaście pierścieni, blaszek i innych badziewi. Najpierw pół godziny kminienia, jak to niby ma działać, potem olśnienie i przyczyna problemu znaleziona- wykrzywiony jeden z elementów dekielka. Potem sprawdzone multimetrem- działa, ale sygnału dalej nie ma. Poszukiwanie bezpieczników i znów rozkmina, bo są szklane. No chuj, trzeba zamówić, a na teraz zakładamy, że działają (nie widać przepaleń). Idziemy dalej po kablach, aż do dwóch szeregowo połączonych klaksonów. Wymontowane, zmierzone- prąd nie idzie, bo styki zaśniedziałe. Papier i jazda. Git, prąd idzie. Montujemy wszystko spowrotem i chuj, dalej nie działa. Może musi być odpalony? Nie no, nie powinno to tak działać, ale chuj, sprawdźmy. Dupa, silnik przestał palić. Znaczy pali, ale nierówno i gaśnie. WTF? Przecież nic nie ruszaliśmyXD Najśmieszniejsze, że wycieraczki zaczęły działaćXD
Nie sądziłem, że tak mnie to będzie bawić. Od wczoraj o niczym innym nie myślę, tylko o tym, że po robocie zejdę do bydlaka i znajdę przyczynę problemu. Albo podczas rozkminy okablowania coś ruszyliśmy (dlatego też wycieraczki zaczęły działać) i przy okazji coś rozłączyliśmy, albo (i to bardziej prawdopodobne) podczas ściągania dolnego klaksonu poruszyłem przewodami pleumatyki świateł (bo są obok) i może się obluzowały i silnik dostaje lewego powietrza (symptomy bardziej na tę opcję wskazują i od tego zacznę).
Po drugie dawno nie spędziłem tak fajnie czasu z ojcem, który pęka z dumy, że może się pochwalić czymś o czym ja zielonego pojęcia nie mam. Leży mi taki sposób spędzania czasu, a nigdy się jakoś wybitnie mechaniką nie interesowałem.
Nie sądziłem, że tak mnie to będzie bawić. Od wczoraj o niczym innym nie myślę, tylko o tym, że po robocie zejdę do bydlaka i znajdę przyczynę problemu. Albo podczas rozkminy okablowania coś ruszyliśmy (dlatego też wycieraczki zaczęły działać) i przy okazji coś rozłączyliśmy, albo (i to bardziej prawdopodobne) podczas ściągania dolnego klaksonu poruszyłem przewodami pleumatyki świateł (bo są obok) i może się obluzowały i silnik dostaje lewego powietrza (symptomy bardziej na tę opcję wskazują i od tego zacznę).
Po drugie dawno nie spędziłem tak fajnie czasu z ojcem, który pęka z dumy, że może się pochwalić czymś o czym ja zielonego pojęcia nie mam. Leży mi taki sposób spędzania czasu, a nigdy się jakoś wybitnie mechaniką nie interesowałem.