Miód pitny czyli początek alkohobby- pamiętnik dzidowca cz.2

13
Miód pitny czyli początek alkohobby- pamiętnik dzidowca cz.2
Przyznam szczerze nie spodziewałem się takiego zainteresowania i odzewu kiedy robiłem pierwszą dzide (zrobiłem ją po pytaniu jednego zainteresowanego). Okazało sie że dzida jest domem dla wielu miłośników przetwórstwa wszelakiego i fanów fermentacji co może jedynie cieszyć. Wielu z was dawało mi rady za które dziękuję, wielu z was życzyło mi żebym się nie posrał albo i przeciwnie, ale najwięcej osób było zainteresowanych co dalej ze szczochami w baniaku. Otoż dziś zlałem miód znad osadu. Wiem że w teorii nie powinienem tego robić bo za wcześnie (nawet dzidowcy mi doradzali zostawienie wywaru w baniaku), ale miałem serie gorszych dni więc żeby zająć czymś myśli zajrzałem do gąsiora i zobaczyłem to co wy na pierwszym zdjęciu. Osad opadł a rurka pierdziała raz na minutę. Mówię "a chuj" i przygotowałem sobie stanowisko do całej operacji które wyglądało tak:
Miód pitny czyli początek alkohobby- pamiętnik dzidowca cz.2
Wiem że cała aparatura wygląda jakbym zajebał ją cyganom ale wszystko ładnie odkaziłem pirosiarczynem. Przy zlewaniu pare razy sprówałem jak w smaku ma sie mój specyfik i smakuje jak przeterminowany tymbark, dlatego pomyślałem że dobrym pomysłem jest dosłodzenie skurwysyna. W połowie realizowania planu ogarnąłem że mam za mało miodu żeby go dodać więc rozpuściłem z 150g miodu i 250g cukru w wodzie i dolałem do bani. Oczywiście te gramy są umowne bo robiłem na oko. Wszystko przelałem spowrotem do gąsiora, zatkałem rurką i będę obserwować co dalej z nim będzie sie działo. Na ten moment wygląda to tak
Miód pitny czyli początek alkohobby- pamiętnik dzidowca cz.2
Ps. Owoce które pływały w miodzie cedziłem gazą
Ps.2 Wypierdalam
0.040111064910889