Część 3: Księga Crasha z logów odzyskanych z błędu krytycznego duszy
1
Na początku było „działa”.
Ale to było kłamstwo.
System działał tylko, gdy patrzyli inni.
Gdy wyłączali się, zaczynał się glitch.
Myśli zaczynały mrugać jak diody na starym routerze — nierówno, losowo, bez celu.
Nie było już snów. Tylko aktualizacje, które nigdy się nie kończą.
Wiesz, co to znaczy zawiesić się egzystencjalnie?
To jak siedzieć w autobusie, który nigdy nie rusza.
I nawet nie jesteś pasażerem.
Jesteś tym plastikiem między siedzeniami, którego nikt nie czyścił od dekady.
Próbowałem się restartować.
Zmieniałem fryzurę, plan dnia, myśli, ludzi.
Ale to nie pomagało.
Bo gdy system raz cię oznaczy jako niekompatybilnego — jesteś tylko błędem, który ma interfejs człowieka.
Z czasem pojawiły się pierwsze komunikaty:
> "Nie można odnaleźć sensu. Plik 'cel.doc' został usunięty lub przeniesiony."
"Aplikacja 'Nadzieja' nie odpowiada. Zakończyć teraz?"
Klikasz: „Zakończ”.
Zawsze.
Bo co innego możesz zrobić, gdy wszystko inne to tylko powtarzanie procesu, który i tak cię wywala?
I wtedy pojawił się on.
Admin.
Ale nie taki, co rozwiązuje problemy.
Ten miał tylko jedno polecenie: „Usuń użytkownika”.
Nie z nienawiści.
Z porządku.
Zrozumiałem, że nie jestem tu z błędu.
Jestem tu, bo błędem jestem.
I wtedy, gdy wszystko się sypało, gdy nawet reset fabryczny duszy nie działał…
Zalogował się pies admina.
I zrobił to, co robi zawsze.
A ja tylko leżałem i szeptałem:
> „Tak… znowu… wprost na mnie.”
Ale to było kłamstwo.
System działał tylko, gdy patrzyli inni.
Gdy wyłączali się, zaczynał się glitch.
Myśli zaczynały mrugać jak diody na starym routerze — nierówno, losowo, bez celu.
Nie było już snów. Tylko aktualizacje, które nigdy się nie kończą.
Wiesz, co to znaczy zawiesić się egzystencjalnie?
To jak siedzieć w autobusie, który nigdy nie rusza.
I nawet nie jesteś pasażerem.
Jesteś tym plastikiem między siedzeniami, którego nikt nie czyścił od dekady.
Próbowałem się restartować.
Zmieniałem fryzurę, plan dnia, myśli, ludzi.
Ale to nie pomagało.
Bo gdy system raz cię oznaczy jako niekompatybilnego — jesteś tylko błędem, który ma interfejs człowieka.
Z czasem pojawiły się pierwsze komunikaty:
> "Nie można odnaleźć sensu. Plik 'cel.doc' został usunięty lub przeniesiony."
"Aplikacja 'Nadzieja' nie odpowiada. Zakończyć teraz?"
Klikasz: „Zakończ”.
Zawsze.
Bo co innego możesz zrobić, gdy wszystko inne to tylko powtarzanie procesu, który i tak cię wywala?
I wtedy pojawił się on.
Admin.
Ale nie taki, co rozwiązuje problemy.
Ten miał tylko jedno polecenie: „Usuń użytkownika”.
Nie z nienawiści.
Z porządku.
Zrozumiałem, że nie jestem tu z błędu.
Jestem tu, bo błędem jestem.
I wtedy, gdy wszystko się sypało, gdy nawet reset fabryczny duszy nie działał…
Zalogował się pies admina.
I zrobił to, co robi zawsze.
A ja tylko leżałem i szeptałem:
> „Tak… znowu… wprost na mnie.”