PRZESTAŃ MÓWIĆ ŻE WSZYSTKO JEST OKEJ!!!
2 8 3 3

27
Znałem Pawła siedem lat. Poznaliśmy się w zawodówce, zwykłe chłopaki, zwykłe życie — ale Paweł nigdy nie był „zwykły”. Od początku było w nim coś cichego, jakby jakaś część duszy została mu wyrwana i nigdy nie wróciła. Pochodził z piekła, jakie nazywał domem. Ojciec tyran, matka tłumiąca frustracje jego kosztem. Psychiczne rany, które nie krwawiły, ale bolały całe życie.

Niewielu z nas wiedziało, co naprawdę Paweł nosił w środku. Maska sarkazmu, czasem suchy żart, ale wystarczyło spojrzeć mu głęboko w oczy. Tam siedział chłopiec, który nigdy nie zaznał bezpieczeństwa. Zabieraliśmy go w las, pod namioty, żeby choć na chwilę zapomniał. Tylko tam się uśmiechał. Prawdziwie. Jakby natura była jedynym miejscem, gdzie jego dusza mogła odetchnąć.

Po szkole każdy poszedł w swoją stronę, ale my — my trzymaliśmy kontakt. Mieszkaliśmy blisko, więc widywaliśmy się najczęściej. Wtedy pojawiła się Marysia. Myślałem, że to cud. Paweł rozkwitł. Jakby z człowieka po przejściach stał się kimś zupełnie nowym. Planowali wspólną przyszłość. I znowu jeździli pod namioty. Tylko teraz Paweł nie szukał spokoju — on go miał.

Do czasu.

Stracił pracę jako hydraulik i wyjechał do Niemiec na jakiś czas. Niedługo po tym... dowiedziałem się, że Marysia go zdradza. Ze swoim kolegą z pracy. Koleś nie wiedział, że była w związku. Pokazał mi wiadomości bo gryzło go sumienie. Nie mogłem uwierzyć. Ale wszystko się zgadzało.

Musiałem to przeczekać. Prawie cały jebany miesiąc. Miesiąc milczenia, kłamstw i udawania. Kiedy Paweł wrócił, zabrałem go na melanż. Chciałem, żeby był pijany. Żeby było mu łatwiej. Żeby mniej bolało. Ale jak mówić coś takiego przyjacielowi, który całe życie był na krawędzi?

W końcu powiedziałem. A on tylko skinął głową. Powiedział „okey” i wyszedł. Jakby mówił: „No tak, kolejna cegła na tej kupie gruzu, która była moim życiem.”

Dzień później widziałem się z nim. Nic. Żadnych oznak. Żadnej złości. Żadnego smutku. Tylko... cisza. Dwa dni później sąsiadka znalazła go martwego. Powiesił się. Nie wyglądał jak ktoś, kto walczył o życie. Wyglądał jak ktoś, kto naprawdę chciał umrzeć.

Na stole zostawił kartkę:

„Lepsza jest najgorsza prawda niż najlepsze kłamstwo.”

Do dziś się obwiniam. Czy gdybym milczał, Paweł by żył? Czy mogłem zrobić to inaczej? Czy powinienem był mówić, kiedy był trzeźwy? A może to nie miało znaczenia, bo on już w środku był martwy od lat?

Paweł był jednym z milionów mężczyzn, którzy duszą w sobie wszystko. Bo nikt nie słucha. Bo jak facet płacze, to „miękka faja”. Bo nie wypada mówić, że się boisz, że masz dosyć, że boli.

Dlatego piszę to teraz dla każdego faceta, który to czyta:

Nie musisz być twardy. Masz prawo mówić, że cierpisz. Masz prawo prosić o pomoc. Masz prawo nie dawać sobie rady.

Twoje życie jest więcej warte niż duma.

I jeśli masz przyjaciela, brata, znajomego — pytaj go, jak się czuje. Nie raz, nie dwa. Codziennie, jeśli trzeba. I nie odpuszczaj, gdy mówi „wszystko ok”. Bo może właśnie wtedy świat wali mu się na głowę.
1000
1000
400
100
+75
0 komentarzy
0.033632040023804