Nocna misja ratunkowa Kryptonim Trzej Debile: Wujek Wariat, Ojciec Komandos i Mój Chłopak
2

5
Wieczór. Spokojny, leniwy, klasyka – Netflix, kocyk, chłopak.
W tle jakiś serial o seryjnych mordercach, co mordują seryjnie – wiadomo, romantyczny klimat.

Godzina 23:17 – dzwoni telefon.
Na wyświetlaczu: "Wariat".

Myślę – nie odbieram.
Ale po chwili ciekawość zaczyna mnie gryźć od środka jak mol szafy z PRL-u.
Odbieram.
W słuchawce, bez przywitania, bez zbędnych emocji:

– „Młoda, dawaj ojca. Godzina wybiła.”

Nie zapytał, nie wyjaśnił, po prostu "godzina wybiła", jakby chodziło o inwazję na Normandię.
Ojciec spał jak zabity po swoim ulubionym zestawie: ketonal, waleriana i whisky zero.
Obudziłam go.
Dałam telefon.

I nagle, jakby mu żyłę z mefedronem podłączono, zrywa się, oczy jak reflektory, zakłada buty odwrotnie, bluzę na goły tors i mówi tylko:

– „Mam misję. Zostajesz z chłopakiem. Jakby co – szukajcie nas po błocie.”

Chłopak tylko kiwa głową.
Nic nie mówi, nie komentuje, nie analizuje.
On wie, że komentowanie prowadzi do jeszcze większego gówna.

Ojciec jedzie.
Godzinę później – telefon dzwoni znowu.
Znowu "Wariat".
Tym razem odbieram jak żołnierz pod ostrzałem.

– „Młody, ubieraj się. Potrzebujemy wsparcia. Ojciec się też zakopał.”

Chłopak bez słowa wstaje.
Ubiera się, zakłada latarkę czołową, chowa batonika w kieszeń i jedzie.
Wiedział, że opuścił tryb „chłopak” i wszedł w tryb „Trzeci członek misji bez sprzętu, ale z nadzieją”.

Na miejscu – dramat.
Dwa auta zakopane.
Pola po horyzont , błoto jak z horroru, ciemność, w oddali szczekają psy, ktoś odpala race, a wujek z maczetą opowiada, jak prawie odzyskał swój traktor.

Bo – UWAGA – wujek był na prywatnej vendetcie.
Ktoś ukradł mu ciągnik.
Więc wujek, w przypływie sprawiedliwości i amfetaminy moralnej, zapakował się w pożyczone auto (czytaj: cudze), zabrał maczetę i pojechał "po swoje".

Problem?
Gość, który ukradł traktor, miał kolegów.
I psy.
I bramę.
I łeb na karku.

Zakończyło się ucieczką przez pola i lasy, w stylu Rambo w klapkach.
Wujek zakopał się pierwszy.
Ojciec przyjechał – zakopał się drugi.
Chłopak dojechał – próbował ratować sytuację, ale skończył na spacerze z latarką, szukając kogoś z ciągnikiem i cierpliwością.

Chodzili od domu do domu.
Pukali w drzwi.
Czasem otwierał pies, czasem pijany gospodarz.
W końcu – znalazł się jeden Anioł z Ursusem, co się zlitował i postanowił pomóc, bo jak powiedział:

– „Lepiej was stąd wyciągnąć niż żebyście mi tu rano zakładali ognisko .”

Stan po misji:

🚗 Auto ojca – przypadkowo najechane przez traktor przy wyciąganiu, rama złamana, przód jak po wojnie.
Ale że leasing był na babcię, ojciec przez pół roku klepał, spawał i płakał przy tym, słuchając "Dżemu".
Twierdził, że „w tym aucie mieszkała jego dusza i trochę wątroby”.

🚗 Auto chłopaka – ujebane po dach, reflektor wybity, tablica oderwana i zapach wnętrza to połączenie wilgoci, smutku i WD-40.
Ale chłopak dalej milczał.
Nie zapytał o sens. Zrozumiał, że nie ma.

🚗 Auto wujka – nie jego, więc „niech się martwi właściciel”.
Jak powiedział przy śniadaniu:
– „Jak się pożycza, to się ryzykuje. A jak się kradnie, to się poświęca.”

Epilog:
Chłopak wrócił o 5:40 nad ranem, nie powiedział nic.
Po prostu zdjął buty, zjadł suchą bułkę i spojrzał w okno.

Od tamtej pory nie oglądamy już Netflixa.
Bo życie samo pisze serial, tylko kurwa bez pauzy i napisów końcowych.
1000
1000
400
100
+44
0 komentarzy
0.040645122528076