help stara gra

8
Witam szanowne stowarzyszenie dzidowców. Potrzebuję waszej pomocy. Dawno temu tak gdzieś 5-6lat temu grałem w taką gierkę. Pamiętam dosłownie wszystko oprócz tytułu. Dobra to na początku może porównam to do czegoś znanego. Myślę, że "Alien Rage" będzie dobrym punktem odniesienia. Tutaj chodzi mi bardziej o mechanikę gry, strzelanie, chodzenie, skakanie, bo w mojej gierce nie było żadnej fabuły czy questów albo jakiejś babki, która gada mi co mam zrobić. Na starcie wybierałem drużynę do której mam przynależeć i walczyć razem z nią(razem z botami na botów gra single player)o swoje ?kosmiczne terytorium?. Wszyscy byli ludźmi, każda grupa nosiła odpowiedni dla siebie kombinezon i tym się różniła od innych. Każdy w danej drużynie wyglądał tak samo. Te kombinezony były zielone, niebieskie i żółte(matowe, ciemne kombinezony, wszystko wyglądało bardzo ładnie, ja po prostu tak to nazywam jakby się urwali z teletubisiów). Oczywiście posturą też się od siebie różnili. Wybór chyba nie miał żadnego znaczenia, a jeśli już to chyba początkowe bronie się zmieniały w zależności po której stronie graliśmy. Następnie wyskakiwała taka mapa jakby złożona z małych pięciokątów albo sześciokątów, już nie pamiętam. Każda drużyna miała swój obszar. Dajmy na to, że każdy miał po 20 tych map(pięciokątów) i naszym zadaniem było wygranie każdej mapy. To wszystko dotyczy lobby, jeszcze nie przeszedłem do samej rozgrywki, po prostu tłumaczę jak to wyglądało przed startem, bo może ktoś kojarzy tę gierkę po czymś takim. Logiczne jest to, że każdy sąsiaduje z każdym i możemy zagrać z kim chcemy. Wybieramy mapę i wchodzimy do gry, mamy swój spawn i enemy spawn. Nie pamiętam czy tryb gry można było wybrać, czy dana mapa miała swój tryb, ale mieliśmy chyba do wyboru trzy możliwości: -deatchmatch -lecisz na spawn przeciwnika, zabierasz jego flage, lecisz do swojego spawnu i starasz się nie zginąć po drodze -takie punkty kontrolne, że jak na nim stoisz to nalicza Ci punkty. Pamiętam, że raz zabiłem typa, a jego ciało nadal leżało na tym punkcie i enemy team zbierał punkty XD Wszystko było na punkty, kille, te flagi i te punkty kontrolne. Chyba zawsze był autorespawn. Mapy były ograniczone zazwyczaj albo jakimiś ścianami i nie dało się z tego wyskoczyć albo mapa znajdowała się w chuj wysoko i po prostu można było sobie spaść. Pamiętam, że gdzieniegdzie mieliśmy możliwość jazdy jakimś pojazdem, strzelaniem z niego itp. Typowy chyba statek kosmiczny unoszący się delikatnie nad ziemią albo po prostu samochód jakiś taki wojskowy i można było typa przejechać, jak mocno się wbiłem w kogoś to też zabiłem. Najlepsze w tej gierce było to, że jak komuś zajebałem z shotguna prosto w heda to był w stanie zrobił trzy salta w powietrzu i jeszcze wylądować na ryj. To była zaleta *zmniejszonej grawitacji*. Ciała po śmierci latały swobodnie i mogły przyjąć najróżniejsze pozycje, co czasami było naprawdę zabawne. No co do broni to chyba były pod przyciskami 1-9 mogłem łazić po mapie i zbierać te bronie, które lewitowały w powietrzu, respiły się na takich dyskach, a te z kolei leżały na ziemi. Pamiętam tego shotguna, bazooka, jakiś był taki mały pistolecik i on strzelał z małych niebieskich kulek plazmowych, więcej nie pamiętam. Po wygranej planszy na tej mapie w lobby nasze *terytorium* się powiększało, np. byliśmy w niebieskich, zaatakowaliśmy żółtych i ta plansza(pięciokąt) zamieniał się z żółtego na niebieski. Potem jak jeszcze raz odpaliliśmy tę planszę to mogliśmy zagrać to jeszcze raz z tymi samymi przeciwnikami. Oczywiście za wygraną dostawaliśmy punkty ulepszeń i pakowaliśmy w nasze bronie. Jedyne co pamiętam to ulepszenie bazooki, że na maksymalnym poziomie trzecim miała auto-namierzanie celu, czyli namierzasz cwela, strzelasz z bazooki za siebie i pocisk dosięgnie gościa. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba jak my niszczyliśmy żółtych będąc niebieskimi to Ci zieloni dobierali nam się do dupy i od czasu do czasu w tym lobby na tej mapie mogliśmy zauważyć, że podbili nam jakąś planszę. Co prawda to nie stanowiło żadnego zagrożenia, bo to były ze trzy *pięciokąty* mając swoich 17 i przejmując 20 żółtych. Jak już pokonaliśmy zielonych i żółtych to na środku tej mapy pojawiał się jeden pięciokąt i tam był BOSS. Wyobraźcie sobie białego terminatora na gąsienicach z minigunem zamiast przedramienia i dłoni. Mieliśmy zadanie gościa rozwalić, jak dochodziliśmy do etapu walki z nim to oczywiście wszystko mieliśmy ulepszone na maksa, a można było pakować tylko w broń. Hp prawdopodobnie nie zmieniało się przez całą rozgrywkę. No i wracając do tego bossa to chłop miał w chuj hp, a my mieliśmy tam bodajże 20 żyć. No i wiadomo, że w ciągu tych 20 żyć musieliśmy typa rozwalić. Jak się z nim skończyło to gra też się kończyła, a nam pozostał reset. Ja zazwyczaj nie przejmowałem ostatniej planszy i grałem sobie for fun ze wszystkimi ulepszeniami na jakiś innych planszach z tymi botami zielonymi czy tam niebieskimi, no zależy po czyjej stronie graliśmy. Proszę was niech mi ktoś powie co to za gierka. Sterownie WASD i myszka. Pewnie była gdzieś w jakimś magazynie albo po prostu w kiosku. Sprzęt wtedy też miałem chujowy, więc co do wymagań to żadne. Lodzisław będzie robiony bohaterowi, który mi poda tytuł.
0.046782970428467