Witam serdecznie Dzidowców, a także inne osoby które oglądają ten portal ale się nie przyznają. Dziś, w wieku 28 lat, miałem atak nerwicy. Wcześniej myślałem, że to przez kawę ale ją odstawiłem.
Dzis kończąc pracę o 22 czulem, ze zle sie czuje, widzialem, że gorna strona patrzenia jest we mgle jakbym był najebany. Wróciłem do domu do rodziców autem, gdzie i tak przed wyjazdem czułem, że mogę nie dojechać i kazałem kazdemu ktorego wiozlem zapiąć pasy.
Dojechalem na szczęście, ale walczylem podczas jazdy ze sobą.
Mam nerwice lękową prawdopobodnie genetyczną. Dostałem pierwszego ataku już 9 lat temu, jednak myślałem, że to kac ale dziś okazalo się, że nie.
Po powrocie do domu odpaliłem piwko przy laptopie i oglądałem jakieś śmieci na youtubie i nagle obraz w moich oczach wyglądał, jakbym przez mgłę ogladam filmik. Nie chciałem iść do rodziców ale parę miut później przyszlo przerażenie, że chyba zemdleje zaraz. Usiadlem na kanapie i zacząłem sie caly trząść. Mama odrazu wiedziala o co chodzi, bo finalnie wyszło, że miała podobnie jak byłem chłopaczkiem bawiącym się w chowanego. Uczucie omdlenia, strach, napiete mięśnie, trzęsące się dłonie i wręcz mialem ochotę płakać bo nie wiedziałem co się dzieje. Całe życie myślałem, że ludzie sobie wymyślili takie choroby aż do dziś. Miałem wrazenie, że zemdleje i to nakręcało ten stan, kołatanie serca i drzenie całego ciala też nie pomagalo. Jestem wedlug siebie silnym facetem psychicznie, radzę sobie zyciowo ale jednak psychika działa inaczej. Wiem, że znajdą sie osoby na tym katolickim portalu, ktore mają/miały podobnie, bo możemy porozmawiać i dać sobie ukojenie bo nawet pisząc z ludźmi czuję, ze jest lepiej i mam czystszy leb. Pozdrawiam i wypierdalam