Dzieci w beczkach

478
Sprawa akurat wioske obok mnie, tak było, potwierdzam, wiocha Czerniejów do tej pory jest u nas nazywana jako Czarnobyl
Dzieci w beczkach
Dzieci w beczkach
Dzieci w beczkach
Dzieci w beczkach
Dzieci w beczkach
Dzieci w beczkach
Sprawa wyszła na jaw 20 sierpnia 2003 r. Tego dnia córki małżonków K. sprzątały posesję przed domem w Czerniejowie pod Lublinem. Ośmiolatka i dwunastolatka postanowiły wyrzucić zawartość jednej z beczek stojących w piwnicy. Przeszkadzał im odór, jak sądziły, kiszonej kapusty. Dziewczynki przetoczyły beczkę po polu. Po otwarciu wieka zobaczyły główki dzieci.

Na posesję została wezwana policja. Dom należał do małżeństwa K., 44-letniego Andrzeja i 38-letniej Jolanty. Mężczyzna twierdził, że nie wie skąd w jego domu znalazły się zwłoki dzieci. Jolanta wyszła z domu kilka dni wcześniej. Starszej córce powiedziała, że jedzie oddać pieniądze znajomej.
Ciała dzieci trafiły do lubelskiego Zakładu Medycyny Sądowej. Dopiero gdy badania DNA potwierdziły, że ciałka czterech chłopców i jednej dziewczynki są biologicznym potomstwem małżonków K. Śledczy zyskali pewność, że zbrodni dopuściło się któreś z ich rodziców.

Sierpień 2003 r. Czerniejów. W beczce po kapuście znaleziono zwłoki pięciorga noworodków
Za Jolantą rozesłano listy gończe. Za wskazanie miejsca, gdzie ukrywa się kobieta, policja wyznaczyła 5 tys. zł nagrody. Jej zdjęcia opublikowano w prasie. Na efekty nie trzeba było długo czekać. 38-latkę zidentyfikował jeden z mieszkańców. Poszukiwaną zatrzymano w nocy z 21 na 22 września w Lublinie.
Andrzej został przebadany wykrywaczem kłamstw. Na tej podstawie mężczyzna został zatrzymany pod zarzutem udziału w zabójstwie. Później został on zmodyfikowany.
Kobieta została oskarżona o pięć morderstw. Jej mąż usłyszał zarzut nakłaniania do zbrodni. Badania psychiatryczne wykazały, że w momencie dokonywania zarzucanych im czynów podejrzani mieli zdolność rozpoznawania ich znaczenia i kierowania swoim postępowaniem
Rodziła w wannie. Dzieci topiła
Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Jednak do mediów przedostała się część wyjaśnień Jolanty K. 38-latka zeznała, iż zabijała ze strachu przed mężem. Mąż miał ją bić od czasu urodzenia najmłodszej córki, bo nie chciał mieć więcej dzieci. Nie chciał jednak rezygnować z seksu. Gdy ta pytała, co będzie, jak zajdzie w ciążę, kazał jej dzieci wyrzucić „na śmietnik, jak obierki”.
Według śledczych do zabójstw kolejno rodzonych dzieci (czterech chłopców i dziewczynki) dochodziło w latach 1992-1998. Wówczas rodzina K. mieszkała na Czubach w Lublinie. Kobieta rodziła dzieci w wannie. Nalewała wodę, aby zagłuszyć płacz dziecka. Później topiła maleństwa, a łożyska wrzucała do ubikacji. Zwłoki ukrywała w zamrażarce. W 1999 r. rodzina K. przeprowadziła się do Czerniejowa. Zwłoki noworodków początkowo i tam przechowywane były w zamrażarce. Wiosną 2003 r. kobieta umieściła je w beczce.
W pierwszym procesie Jolanta K. została skazana na dożywocie. W drugim na 25 lat więzienia. Jej męża sąd dwukrotnie uniewinnił od zarzutów podżegania do zbrodni. Oba wyroki wywołały sprzeciw organizacji kobiecych. W liście protestacyjnym do ministra sprawiedliwości podpisali się przedstawiciele 20 organizacji i ponad 200 osób, w tym m.in. prof. Magdalena Środa i Krystyna Kofta. Jako argument w obronie Jolanty K. podnosiły one m.in. złą edukację seksualną, ograniczony dostęp do tanich środków antykoncepcyjnych oraz przemoc ze strony męża.
Wyrok Sądu Okręgowego uchylił Sąd Apelacyjny. Prawomocny wyrok zapadł 12 lutego 2010 r., sześć lat po zakończeniu procesu. Za zabójstwo piątki dzieci Jolantę K. skazano na 25 lat więzienia. Andrzejowi K. złagodzono wyrok z 12 na 8 lat. Sąd uznał, że mężczyzna nakłaniał żonę tylko do zabicia pierwszego noworodka. W pozostałych przypadkach, nie było wystarczających dowodów na jego winę.
 Namawiając do zabicia swojego dziecka oskarżony przedkładał swój dobrobyt na jego życie - czytała w uzasadnieniu wyroku sędzia Barbara De Chateau. - Uniewinniając oskarżonego od pozostałych czynów, sąd nie zwalnia go od odpowiedzialności moralnej – dodawała.
Dzieci w beczkach
Dzieci w beczkach
Podczas procesu Jolanta zeznała, że mąż bił ją od czasu urodzenia najstarszej córki, bo nie chciał więcej dzieci. Gdy ta pytała, co będzie, jak zajdzie w ciążę, kazał jej dzieci wyrzucić „na śmietnik, jak obierki”. Andrzeja sąd dwukrotnie uniewinnił od zarzutów podżegania do zbrodni. Prawomocny wyrok zapadł 12 lutego 2010 r. Jolantę skazano na 25 lat więzienia. Andrzeja zaś za podżeganie do pierwszej ze zbrodni na 8 lat.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.073684930801392