Sprawa wyszła na jaw 20 sierpnia 2003 r. Tego dnia córki małżonków K. sprzątały posesję przed domem w Czerniejowie pod Lublinem. Ośmiolatka i dwunastolatka postanowiły wyrzucić zawartość jednej z beczek stojących w piwnicy. Przeszkadzał im odór, jak sądziły, kiszonej kapusty. Dziewczynki przetoczyły beczkę po polu. Po otwarciu wieka zobaczyły główki dzieci.
Na posesję została wezwana policja. Dom należał do małżeństwa K., 44-letniego Andrzeja i 38-letniej Jolanty. Mężczyzna twierdził, że nie wie skąd w jego domu znalazły się zwłoki dzieci. Jolanta wyszła z domu kilka dni wcześniej. Starszej córce powiedziała, że jedzie oddać pieniądze znajomej.
Rodziła w wannie. Dzieci topiła
Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Jednak do mediów przedostała się część wyjaśnień Jolanty K. 38-latka zeznała, iż zabijała ze strachu przed mężem. Mąż miał ją bić od czasu urodzenia najmłodszej córki, bo nie chciał mieć więcej dzieci. Nie chciał jednak rezygnować z seksu. Gdy ta pytała, co będzie, jak zajdzie w ciążę, kazał jej dzieci wyrzucić „na śmietnik, jak obierki”.
Podczas procesu Jolanta zeznała, że mąż bił ją od czasu urodzenia najstarszej córki, bo nie chciał więcej dzieci. Gdy ta pytała, co będzie, jak zajdzie w ciążę, kazał jej dzieci wyrzucić „na śmietnik, jak obierki”. Andrzeja sąd dwukrotnie uniewinnił od zarzutów podżegania do zbrodni. Prawomocny wyrok zapadł 12 lutego 2010 r. Jolantę skazano na 25 lat więzienia. Andrzeja zaś za podżeganie do pierwszej ze zbrodni na 8 lat.