Gdy w 1989 r. nastąpiła przemiana ustrojowa, wśród wielu spraw i tematów, którymi trzeba było się zająć była gospodarka. Dotychczasowa centralnie planowana musiała ulec zmianie, by wejść do grupy ,,cywilizowanych zachodnich państw" opierających się na kapitalizmie. Był jednak problem, bowiem nikt z tych, którzy dotychczas mieli jeden główny plan by ,,obalić" komunę i dojść do władzy na tym się po prostu nie znał. Bardzo szybko zwrócono na to uwagę w państwach, które widziały w Polsce świetny rynek zbytu i miejsce z tanią siłą roboczą, w którym można otworzyć swój zakład. Postanowiono zatem ,,pomóc" Polakom, którzy w końcu nawet sami o to poprosili.
Zacznę jednak od początku.
Wszystko zaczęło się jeszcze w 1988 r., kiedy to do Polski przyleciał George Soros, z którego inicjatywy powstała Fundacja Batorego, której pierwszym owocem pracy była tzw. ustawa Wilczka z 23 grudnia 1988 r., która funkcjonowała do końca 2000 roku. Wprowadziła ona zmiany przekształcając gospodarkę w wolnorynkową, prościej mówiąc nastawała powoli epoka kapitalizmu. Następnie rok później podczas obrad okrągłego stołu strona Solidarności wywalczyła indeksację płac, co przekładało się na wzrost płac na skutek wzrostu cen. Wszystko brzmi pięknie, jednak gdy zostały uwolnione ceny żywności, które regulował wolny rynek te zaczęły szybko rosnąć,a tym samym wypłaty. By spełnić postanowienia i ,,opłacić" ludzi rozpoczął się proces do drukowania pieniądza przez co momentalnie z inflacji Polska przeszła do hiperinflacji. Taki stan należało szybko rozwiązać, tym bardziej, że prócz tego był jeszcze deficyt budżetowy dochodzący do 8% PKB, ogromne zagraniczne długi (tu wchodzi temat na dzidę o aferze FOZZ), czy sprawa z państwowymi zakładami, które należało reprywatyzować, lub sprywatyzować przechodząc na kapitalizm.
Trzeba zaznaczyć, że polskie stare/nowe władze nie miały pojęcia o ekonomii, a ci eksperci, którzy mogli podjąć się roli ministra finansów w rządzie Mazowieckiego odmawiali widząc z czego trzeba wyciągnąć polską gospodarkę.
,,Na szczęście" zjawił się ktoś, komu bezgranicznie ówczesna władza zaufała - wysłany przez Sorosa - Jeffrey Sachs. Był to wtedy młody doktor, który posiadał już doświadczenie z działań choćby w Afryce. Zaproponował on swoją pomoc i od razu dostał wolną rękę. Napisał on zatem program, oparty na wyznaczonych przez konsensus waszyngtoński ramach, który całkowicie słusznie nazywany był terapią szokową, którą Polacy wyjątkowo odczuli na własnych portfelach i skórze.
Osobą, której przypadło zadanie przedstawienia i zrealizowania ów planu był młody człowiek, który namówiony zgodził się podjąć bycia ministrem finansów, a także wicepremierem - Leszek Balcerowicz. Pierwsze przedstawienie planu nastąpiło podczas konferencji 6 października 1989 r., a wdrożenie nastąpiło od 1 stycznia 1990 r.
Te zakłady, które nie zamknięto i dobrze sobie radziły mając nawet duży zbyt na zagranicę załatwiono podniesieniem oprocentowań. Jak do tego doszło? Firmy, które dzięki gospodarce wolnorynkowej i otwarciu na zachód zaczęły sprzedawać swoje wyroby za granicę i szybko zaczęły się rozwijać musiały z czasem myśleć o większym rozwoju. Produkcja była opłacalna i by zaspokoić potrzeby rynku, który stał się wyjątkowo chłonny, duża ich część musiała zainwestować w rozwój zakładów, a także samego produktu i technologii. Potrzebne były na to pieniądze, które pozyskano przez kredyty. I w tym momencie mamy krach, oprocentowanie jak inflacja lecą w górę, przez co przedsiębiorstwa nie mają jak to spłacić przez co z czasem upadają, bądź są wykupione za bezcen przez zachodnią konkurencję. Tak się stało na przykład z Ursusem, Bizonem, zakładem NITRON i wieloma innymi. Kolejne osoby traciły pracę...
Wzrost oprocentowań dotknął i zwykłych ludzi. Część osób wzięło bowiem kredyty na otwarcie swojej firmy, czy po prostu na budowę domu. W jednym momencie stawali się bankrutami, to doprowadzało do kolejnych dramatów, również tych z targnięciem się na swoje życie.
Dogodne warunki dzięki ustawą miały za to zagraniczne firmy, które zaczęły się dosłownie wlewać do Polski. Nastąpił proces masowego wykupywania upadłych firm, dosłownego ogołocenia skarbu państwa. Przez zlikwidowane polskie firmy, a tym samym brak konkurencji, Polacy zmuszeni byli pracować w zagranicznych koncernach, w których zarabiali pieniądze, które następnie przez brak innej alternatywy wydawali i do dziś wydają na zagraniczne produkty. Prościej mówiąc pieniądz wciąż ucieka. Jak to ocenił w jednym ze swych wykładów ś.p. profesor Witold Kieżun ,,Polska przyjęła strukturę państwa kolonialnego".
Do dziś trwa zażarta dyskusja co do planu Balcerowicza. Liczby z początkowego jego okresu mówią jednak same za siebie, a długotrwałe skutki widzimy dziś sami.
Zwyczajni ludzie przeżyli dramat, z którego nie wyszli przez długie lata, jednak wtedy jak i teraz trwają opinie przemawiające na korzyść tych zmian. Wśród pozytywów najczęściej można usłyszeć, że: Polska lepiej zniosła przemiany niż inni (coś na zasadzie ,,ledwo co żyję, było strasznie, ale inni mieli gorzej"), zmniejszyła się umieralność dzieci (?!), spadł poziom produkowanego dwutlenku węgla (spowodowany głównie upadkiem polskiego górnictwa i hutnictwa), nastąpił wzrost gospodarczy (opierając go np. o ramy czasowe 1990-2020).
Źródła:
Rolski M, Krytyka planu Balcerowicza w ujęciu Grzegorza Kołodki oraz Tadeusza Kowalika, Katowice.
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plan_Balcerowicza
https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU19890740438