Jak każda miernota mojego pokroju nie przeprowadziłem wystarczającego researchu po ustawach podczas planowania założenia fotowoltaiki. Od jakiegoś czasu jest wprowadzony net-billing, który jest mniej korzystny niż net-metering, ale przynajmniej można sobie sprzedać nadprodukcję energii po cenie rynkowej i dostać kaskę. Otóż kurwa nie do końcaXD Dziś sobie czytam ustawę o OZE i okazuje się, że nasz dobroczyńca dodał taki fajny ustęp w ustawie, który to mówi, że owszem można sobie sprzedawać energię z fotowoltaiki, ale w nie większej ilości niż 20% z tego co się wyprodukowałoXD Co to znaczy? A no, jeśli np. w czerwcu wyprodukuje się energii po rynkowej cenie za 1000 PLN, a zużycie się ma na poziomie 300 PLN, to nie uzyskamy z tego 700 PLN na koniec roku, tylko 200 PLNXD Co się kurwa stało z 500 PLN? A no środki pozostałe zostają umorzone, jeśli ich nie wykorzystamy do końca rozliczeniaXD A ja już wiem, że mój dom będzie świecił cały rok jak choinka, żeby mnie kurwy z kosmosu widzieli, bo wolę przepalić te kWh, niż je oddać tym skurwysynom za darmo. To tyle, jeśli chodzi o proekologiczne pomysły.