Cześć dzidki. Mam czysto teoretyczne pytanie. Wpadłem na pomysł jak się szybko i łatwo dorobić, a się nie narobić. Dlatego przychodzę do Was, byście powiedzieli mi dlaczego ten plan nie wypali.
Otóż wygląda to tak:
Krok 1: zakładamy firmę.
Krok 2: zatrudniamy tam zaufaną osobę na umowę o pracę z wynagrodzeniem wynoszącym przykładowo bańkę miesięcznie (Ważne, żeby było spore).
Krok 3: po trzech miesiącach pracy, zaufana osoba idzie na dłuższy okres na zwolnienie lekarskie.
Krok 4: liczymy zyski.
Ma to działać tak, że pierwszy miesiąc l4 wypłacam pracownikowi 80% średniej jego zarobków z 3 ostatnich miesięcy. Później robi to ZUS. Jebało by się w ten sposób podatnika na 800k zł miesięcznie.
Jakby się urząd skarbowy miał przyjebać skąd mieliśmy tyle hajsu na wypłatę, skoro firma nie generowała zysków, to można wziąć kredyt jak tylko duży możemy i na bazie tego obliczyć ile powinna wynosić pensja. Hajs do podziału i tak pewnie byłby satysfakcjonujący. Podejrzewam też, że ktoś bardziej obeznany w przepisach dałby radę wymyślić lepszy sposób, na przykład opóźnienie w wypłacie wynagrodzenia dla pracownika albo jakiegoś słupa który wykupił by usługę w naszej firmie za ładne pieniądze (oczywiście tylko na papierze).
Rzecz jasna nie jestem patusem, socjalistą ani Sasinem więc mnie nie jara okradanie rodaków. Pytanie jest czysto teoretyczne i planu nie zamierzam realizować. Pytam z ciekawości, bo lubię kombinować z lukami w prawie w formie zagadki/łamigłówki.
Dzięki, że przeczytałeś.