Mam 27 lat, jestem samotnym przegrywem.
Otrzymuję telefon ze szpitala – mój najlepszy przyjaciel i jego żona zginęli w wypadku samochodowym, a ich syn jako jedyny przeżył.
Nie mają żadnych innych bliskich oprócz dziadków, którzy mieszkają w domach opieki i nie są w stanie się nim zająć. Ku mojemu zaskoczeniu, wyznaczyli mnie na jedynego opiekuna w razie czegoś takiego.
Po kilku tygodniach zabieram go do domu.
Przygotowuję się na drastyczną zmianę w życiu, ale zrobię wszystko dla najlepszego przyjaciela.
Mija wiele lat, chłopak ma już 18 lat i kończy szkołę średnią.
Na uroczystości wygłasza przemówienie: "Chcę podziękować człowiekowi, który mnie wychował i odmienił swoje życie, abym mógł mieć szansę na sukces. Dziękuję ci."
Wszyscy biją brawo. Podchodzi do mnie i pyta: "Podobało ci się moje przemówienie, tato?"
Odpowiadam: "Oczywiście, synu."