Witam Dzidki, ale pojebana akcja. Siedzę sobie od rana na siłowni i robie swój trening, nic nadzwyczajnego... Pompuje sobie bicka i nagle rozlega się krzyk, taki piskliwy jak u myszy. "Zle ćwiczysz kurwa! Ciężarki do 8 kg są moje"
Odwracam się i stoi gość. Strasznie chudy, stal beż koszulki to wszystko było widać. Każda dziarę... Na ramieniu wydziarany zielony kubek, bez ucha i poszczerbiony, na klacie napisana mazakiem liczba 39. Nogi patyki, no gość jakby wrocil z Afryki po rocznej wyżerce. Nie ważne, zaczął mi zadawać dziwne pytania, czy mam dziewczynę, czy ona ma jakieś koleżanki, czy sie im spodoba, czy mu pracę załatwię bo on potrzebuje pieniędzy, pytał też czy nie wiem gdzie buty może kupic takie mniejsze ale podkresil, ze maja byc meskie. Był strasznie nakręcony, aż zacząłem się go bac. W końcu zebrałem się w sobie i pytam o tatuaz tego kubka, dlaczego jest taki wybrakowany, a on na to "nie było mnie stać na cały"
Po tym się speszyl, wziął spod ściany butelkę z wodą, ktoś zostawił taka niedopita i wyszedl z siłowni. Teraz nie wiem czy nie czai się gdzieś na zewnątrz i boję się wyjść... Trzymajcie kciuki, żebym dotarł cały do domu...