Wiele osób powtarza taką bzdurę, że kosmici nie chcą się z nami kontaktować (to już w ogóle bardzo odważne założenie, że w tym króciutkim okresie jak zaczęliśmy emitować fale radiowe, to oni byli na tyle blisko i nasłuchiwali akurat w dobrym kierunku, że je odebrali, zinterpretowali i akurat wysłali kogoś, kto zdążył do nas dolecieć, a większa szansa jest, że 100x z rzędu wygrasz w Totka, no ale pomijam już to), bo jesteśmy agresywni. Bo ludzie toczą ze sobą wojny.
Ale czy to nasza wina? WSZYSTKO na tej planecie rywalizuje. Rośliny rywalizują o minerały, wodę i światło. Bakterie i wirusy toczą wieczną wojnę między sobą. Każdy organizm w jakiś sposób MUSI walczyć z innym. To nie ludzie sa wybrakowania. To całe życie na naszej planecie. Jak można nas za to winić? Oczywiście, wraz z rozwojem powinniśmy się tego wyzbywać, ale oświecenie przyszło do nas szybko i nie wiem, czy uda nam się nadążyć z rozwojem moralnym za technologicznym wyścigiem.
Ale ja nie o tym. Czy myślicie, że gdzieś we wszechświecie mogło powstać życie na tyle odmienne, że kompletnie nie znające koncepcji rywalizacji? Czy w ogóle jesteście w stanie sobie wyobrazić taki rozwój życia, który zawsze będzie miał wszystkiego pod dostatkiem i będzie współpracował? Ale skoro będzie miał pod dostatkiem, to nie wykształci ciekawości świata, bo po co? Nam ciekawość się przydawała, zdobywaliśmy nowe tereny dzięki temu, czyli nowe surowce i możliwości. Może jakieś kominy geotermalne doprowadzające ciągle energię i morza bogate w jakies obce składniki odżywcze. Ale czy taki gatunek morski miakby w ogóle szansę opuścić swoją planetę? Obróbka metali pod wodą wydaje się dość problematyczna... O elektronice nawet nie wspomnę.