Kilka moich patologicznych wspomnień z dzieciństwa. Wszystko było ponad 20 lat temu.
1. Cytat
Na jednej ławce na osiedlu przesiadywali dziadkowie. Któregoś dnia starszy kolega namówił mnie, żebym powiedział im wierszyk:
Dzień dobry, cytuję.
Wy stare, zdziadziałe chuje.
Zrobiłem to. Podszedłem, ukłoniłem się, wyrecytowałem i uciekłem, zanim zdążyli zareagować.
2. Frytki
Wszystkie dzieciaki na osiedlu trzymały się razem, oprócz jednego. Chodził taki dziwny i unikał nas. Ten sam kolega, co wyżej, namówił mnie żebym podszedł i zapytał, czy lubi frytki. Miało to wyglądać następująco:
- Lubisz frytki?
- Tak - no bo któż nie lubi frytek?
- To zrobię ci frytki z zębów!
I w tym momencie miałem go uderzyć pięścią w twarz. Udało się w połowie. Podszedłem i zapytałem, ale dziwny kolega swoim zwyczajem nie odpowiedział na moje pytanie.
- Lubisz frytki?
...
- No lubisz czy nie?
...
Pomyślałem...
- Bo jak lubisz, to zrobię ci frytki z zębów!
Wysprzęgliłem mu w ryj i oddaliłem się wesół. No, może pół wesół.
3. Balonik
Zwiedzając łączno-leśne ostępy naszego osiedla znaleźliśmy leżący na ziemi balonik, wypełniony niewielką ilością białego płynu. Kolega, ten od dwóch wcześniejszych historii, wziął go i nadmuchał. Zabraliśmy balon na osiedle i tam, od starszych kolegów, dowiedzieliśmy się co to jest i do czego służy. Z perspektywy czasu cieszę się, że kolega nadmuchał go sam, a nie próbował namówić mnie do tego, bo byłem dość podatny na jego wpływy.
Na dzisiaj wystarczy. Jak się podoba, to będzie więcej.