problemów ciąg dalszy

29
Dzidki, ciąg dalszy mojej historii. Dostałem od Was tyle wsparcia, że cały czas jestem w szoku. Jednak nie zmienia to faktu, że jestem w ciemnej dupie. Przygotowałem "wyprawkę" dla mojej małżonki, jak pisałem, jednak nie zjawiła się w domu. Miała dzieci zabrać na lody, okazało się, że zabrała je do teściów, którzy mieszkają 20 km ode mnie. Ona nie odbiera telefonów, zacząłem sie martwić o dzieci, zadzwoniłem w końcu do teściowej, żeby zapytać, czy może jest u nich. Od razu dała słuchawkę teściowi, który stwierdził tylko "tego się po tobie nie spodziewałem, daj spokój mojej córce i tak już masz kłopoty" Coś mniej więcej takiego i się rozłączył. Teść ma siana w opór, więc obawiam się, że mam przejebane w sądzie. Zaraz będzie, że ją biłem, czy gwałciłem. Nie mam sił. Kurwa, życie mi sie rozpada. Nie chce mi się żyć. Nie chcę dziś pić, bo jeszcze coś głupiego odwalę. Ja pierdole
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

syf

100
Siema dzidki, wrzuciłem wczoraj dzidkę na temat mojej obecnej sytuacji małżeńskiej. Odsyłam, jeżeli ktoś ciekawy. Chodziło w skrócie o to, że po latach zjawiła się koleżanka mojej żony i zaczęły się problemy. Szczerze mówiąc po cichu liczyłem na wpisy typu "odpierdala ci", "jesteś przewrażliwiony" i takie tam. Jednak nie. Dostałem wiele historii na priv, że ktoś był w podobnej sytuacji i nie skończyło się najlepiej. Trochę sprawę przemyślałem, postanowiłem porozmawiać z żoną na poważnie. Dzieci dałem do teściowej, zabrałem żonę na obiad do restauracji i zaczynam delikatnie pytać, badać grunt. Na początku były żarty, jakieś odpowiedzi typu "co ci odwaliło", by po chwili nastąpił wybuch płaczu i stwierdzenie, że ona musi wszystko przemyśleć, że już ma dość, że się dusi w związku. Zatkało mnie. Stwierdziła, że powinienem na jakiś czas wynieść się do moich rodziców (mieszkają niedaleko i mają duży dom), a ona w tym czasie pomyśli. Nic nie powiedziałem. Od 4 godzin słowa do niej nie powiedziała. Zabrała dzieci na lody, ja siedzę w mieszkaniu i się zastanawiam co zrobić. Mieszkanie jest wspólne. Jak się wyprowadzę, to chyba nie mam po co wracać... Ja pierdole.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.18398404121399