Miał status „gangstera z górnej półki”. Wszystko zmieniło się, kiedy zaczął czytać Biblię Paweł Cwynar mówi o sobie, że jest „zapalnikiem Pana Boga”

9
Ewa Rejman: Jak to się stało, że chłopak z dobrego domu znalazł się najpierw w poprawczaku, a potem w więzieniu?

Paweł Cwynar*: To był proces. W szkole zawodowej nauczyciel nie interesował się moimi wcześniejszymi osiągnięciami sportowymi, z których byłem bardzo dumny. Nagle poczułem, że nikomu nie jestem potrzebny, ale nie chciałem dzielić się moimi odczuciami. Zamiast tego zacząłem szukać adrenaliny na własną rękę, wychodziłem wieczorami z domu i stopniowo poznawałem ludzi z szeroko pojętego marginesu. Zaimponowali mi szczególnie ogoleni na łyso chłopacy z poprawczaka, którzy stamtąd wynieśli swoiste „zasady”. Szukałem wtedy przynależności do jakiejś grupy, chciałem uczestniczyć w jakichś zawodach, jakiekolwiek by one nie były.

Złe zawody
Ale to nie były dobre zawody.

Chodziło o dokonywanie różnych przestępstw, bycie zwykłym chuliganem. Nie bałem się wtedy, że mnie złapią, nie myślałam w ogóle o tym. Byliśmy nieuchwytni, niezniszczalni, świat stał przed nami otworem. Im więcej niebezpiecznych sytuacji się zdarzało, tym mocniej czułem adrenalinę.

A jednak pana złapali.

Początkowo łapała mnie milicja i oni stosowali metody dobrze znane za komuny, czyli „prewencyjne bicie”. Te doświadczenia sprawiły, że nieco okrzepłem. Kiedy w wieku 16 lat zatrzymano mnie i trafiłem na izbę dziecka, próbowałem pobić funkcjonariusza i uciekać. Stamtąd trafiłem do poprawczaka, w którym zderzyłem się ze światem jednak do pewnego stopnia wcześniej mi nieznanym. Przemoc była wszechobecna, panował terror strachu. Szybko wpisałem się tę strukturę.

Kiedy pan stamtąd wyszedł?

Po roku. A miesiąc później trafiłem już do więzienia. Z bardzo poważnymi zarzutami. Miałem 17 lat, ale już przyznano mi status więźnia – recydywisty.

Później czekały pana kolejne stopnie „kariery”?

Moja kariera więzienna toczyła się „dobrze”. W końcu przewieziono mnie do zakładu karnego w Wołowie i tam zostałem zaakceptowany przez ludzi, którzy rządzili tym więzieniem. Uznali, że jestem znakomitym materiałem na zawodowego gangstera. Kiedy stamtąd wyszedłem, poznałem ludzi z Pruszkowa i zaangażowałem się w różne interesy. Bardzo dużo zarabiałem, wiedziałem, że wiele mogę. Czułem, że w tym towarzystwie muszę odpowiednio wyglądać, więc zmieniłem dresy na garnitur, kupiłem mercedesa. Miałem darmowe wejścia do wielu klubów, kłaniali mi się w tym świecie.

Poza niebezpieczeństwem bycia złapanym, to chyba dość wygodny tryb życia. A jednak pan się zmienił. Co się stało?

Wierzę, że moje nawrócenie zainicjowała modlitwa wstawiennicza mojej siostry i mamy. W 2005 roku dopadło mnie CBŚ, zostałem umieszczony w więzieniu we Wrocławiu w bardzo ściśle strzeżonej celi. Pewnego razu po powrocie ze spaceru znalazłem tam kilka kartek z Nowego Testamentu. Wcześniej ich tam nie było i być nie powinno, bo moja specjalna cela znajdowała się pod nieustanną kontrolą.

Zawsze czytałem wiele książek filozoficznych, więc teraz zacząłem studiować te kartki i zastanawiać się nad ich znaczeniem. Poprosiłem o dostarczenie mi Biblii, ale nie dostałem na to zgody. Zagroziłem, że się powieszę, jeśli jej nie otrzymam i w końcu się zgodzili.

Co było potem?

To co czytałem, postrzegałem od strony wiedzy, a nie przesłania duchowego. Pewnego razu miałem jednak bardzo dziwny sen. Śniło mi się, że wchodzę do ogromnej auli, pośrodku której stoi mały odrapany stoliczek, taki jakie były w więzieniu. Siedziały przy nim dwie osoby – jedna w elegancko skrojonym garniturze, a druga promieniująca blaskiem, nie mogłem dojrzeć jej twarzy. Zrozumiałem, że symbolizują one Diabła i Boga. Grali w pokera. Wiem, że Pan Bóg w karty nie gra, ale ja potrzebowałem właśnie takiego obrazu, bo świetnie znałem tę grę. Diabeł na środku stolika położył bogactwa świata, Bóg coś czego nie widziałem, ale podświadomie czułem, że to coś absolutnie najcenniejszego. Czym to mogło być? Potem się obudziłem.

Ciag dalszy w komentarzu
Miał status „gangstera z górnej półki”. Wszystko zmieniło się, kiedy zaczął czytać Biblię Paweł Cwynar mówi o sobie, że jest „zapalnikiem Pana Boga”
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Bóg niszczy Sodome i Gomore, a potem ratuje Niniwe - Dlaczego?

83
Witajcie dzidki, dzisiaj chciałem zająć się tematem tego jak Bóg niszczył jedne miasta, które były grzeszne, a drugich nie, mimo ich winy.

Sodoma i Gomora zostały zniszczone, bo Bóg nie znalazł w nich żadnego sprawiedliwego.
Niniwa, do której Bóg posłał proroka Jonasza nie została zniszczona, gdyż mieszkańcy odpoiwedzieli na wezwane proroka i sie nawrócili.

Można by tu łatwo określić, że Sodoma i Gomora zostały zniszczone, bo się nie nawróciły i nie było tam sprawiedliwego, a Niniwa została oszczędzona, bo się nawróciła. Jest to po części prawda, ale nie w taki sposób jak to na pierwszy rzut oka widać.

Po pierwsze S i G zostały zniszczone przez zjawisko naturalne, Bóg nie zesłał tragedii na S i G. WIedział, że ta nastapi. Może nawet ostrzegał mieszkańców i mówił im, nawróćcie się to Was uratuje, albo posłuchajcie Mojego głosu, nawrócićie się i uciekajcie zmiasta, jeśli Wam zycie miłe (mozna długo by dywagować, a nie o to chodzi).
Dlaczego w ST nie czytamy, że Bóg posłał proroka do S i G ? Dlaczego Niniwa dostała szanse, dzieki prorokowi Jonaszowi, a S i G nie?
Więc prawda jest dosyc inna. Bardzo możliwe, że w S i G był ktoś kto nawoływał do nawrócenia, nawet ktos kto ostrzega mieszkańców przed tragedią, ale mieszkańcy pozostali głusi na te nawoływania i ignorując je sami ściągneli na siebie śmierć.
W Niniwie zaś ludzie poszli za głosem Boga, który dzieki temu mógł wziąć ich w opiekę, bo musimy wiedzieć, że Bó nie chroni tych, którzy tego nie chcą, gdyż jest dżentlemenem i się nie narzuca. Jeśli mieszkańcy S i G wyprosili Boga to ten ich nie chronił. NIe znaczy to, że to Bóg jest winny temu co się stało, bo On chciał uratować tych ludzi, ale Ci ludzie nie chcieli przyjąc Jego ratunku. Kto więc zniszczył miasta? Zniszczenie S i G nastąpiło z powodów naturalnych. Można tez powiedzieć, że z uwagi na grzech pierworodny i grzechy ludzi, oni nie usłyszeli ostrzeźeń Boga, lub je zignorowali, dlatego to Ci mieszkańcy są sobie sami winni.
Opowieśc o ratunku dla NIniwy właśnie to pokazuje, że Bó nie chciał niszczyć miast, Bóg chciał je ratować, ale nie robił tego bez zgody mieszkańców. Bo miasta upadają i to nie jest wina Boga, lecz porządek świata, który spowodowany jest narzymi grzechami (w tym grzechem pierworodnym). Jesli chcemy cudownego ostrzeżenia lub ratunku to powinnismy prosić o to Boga i Go zaprosić do naszego zycia. Jesli tego nie zrobimy to nie usłyszymy ostrzeżeń. Jesli to usłyszymy to Bó bedzie nam mówił jak unikać cierpienia, a jesli nawet kiedyś popełnimy błąd, to Bóg da siłę do przejścia przez jego konsekwencje.

Każdy z Nas jest slaby, a Pan Bóg nie nudzi się przebaczaniem nam i ciągłym ratowniaem nas z opałów. On jest miłością i tylko czeka, aż będziemy Go potrzebować i będziemy Go chcieli.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Był wychowywany przez gangstera, żył w okrutniej biedzie, nie wiedział, kto jest jego biologicznym ojcem. Jak to się stało, że dziś jest księdzem?

8
Anna Malec: Ojczym gangster, przemoc, kiepska relacja z mamą. Jak wspomina ksiądz swoje dzieciństwo? To tylko czarne barwy?
Ks. René-Luc*: W mojej rodzinie, gdy byłem, dzieckiem było bardzo dużo problemów, żyliśmy w biedzie. Było nas pięcioro – dwóch braci z różnych ojców, ja i dwie siostry – wówczas myślałem, że mamy tego samego ojca. Taka sytuacja to we Francji nic szczególnego, takich rodzin jest wiele.

To, co jest jednak wyjątkowe to to, że nasz biologiczny ojciec wyszedł z domu, gdy byliśmy małymi dziećmi, nigdy go nie poznaliśmy. Najtrudniejsze było dla mnie to, że on nie uznał nas jako swoich dzieci, byliśmy więc dziećmi ojca nieznanego.

To mi towarzyszyło przez całe dzieciństwo. W rubryce „ojciec”, np. w szkolnych dokumentach, choć znałem jego imię, zawsze musiałem pisać „nieznany”. To naprawdę było trudne.

Gdy miałem dziesięć lat moja mama spotkała mężczyznę, w którym się zakochała. Ten człowiek stał mi się kimś bliskim, rozumieliśmy się, niestety wkrótce zdałem sobie sprawę, że to bardzo szczególny człowiek – gangster, przestępca.

Przez cztery lata w życiu naszej rodziny było coraz więcej przemocy. Najpierw to była przemoc słowna – ojczym krzyczał na matkę, a potem przemoc fizyczna – zaczął ją bić.

Zaczęliśmy uciekać, ale on zawsze nas odnajdywał. Został aresztowany, ale po wyjściu z więzienia znów bił matkę. Skończyło się to bardzo źle. Nadszedł dzień, kiedy on popełnił samobójstwo, strzelił do siebie, a świadkami tego byliśmy my – mama, brat i ja.

Byłem bardzo silnie związany z mamą i właściwie wtedy została mi tylko ona. Jednak byłem też zbuntowany. Zacząłem interesować się dziewczynami, motocyklem, sportem. Sam zacząłem stosować przemoc, było i tak, że podniosłem rękę na swoją matkę…

Gdy znalazłem się na równi pochyłej i zacząłem się staczać, wszystko zasadniczo się zmieniło. Wtedy spotkałem Nicky’ego Cruza, byłego gangstera z Nowego Jorku, a to spotkanie bardzo zmieniło moje życie.



Jakim chłopakiem wtedy ksiądz był?

Byłem wtedy chłopcem, nad którym nikt nie był w stanie zapanować, mama nie miała na mnie już żadnego wpływu. Wciąż chodziłem do szkoły, ale znacznie więcej czasu poświęcałem motocyklom, dziewczynom, sportowi, niż obowiązkom szkolnym.

Mój ojczym popełnił samobójstwo w 1978 roku, Nicky’ego Cruzaspotkałem w 1980 roku, miesiąc wcześniej przez trzy dni byłem poza domem, wtedy uderzyłem swoją matkę. Spotkanie z tym człowiekiem wydarzyło się wtedy, kiedy było ze mną już naprawdę źle.



Wcześniej słyszał ksiądz cokolwiek o Bogu?

Miałem jakieś mgławicowe pojęcie o Bogu, zwłaszcza dzięki pewnej pani, która bardzo pomogła mojej mamie, kiedy ta była ze mną w ciąży. To bardzo wierząca osoba, która została moją matką chrzestną. Kiedy spędzałem u niej wakacje słyszałem coś o Jezusie, ale to było bardzo niedookreślone.

Kiedy Nicky Cruz mówił o Jezusie jak o kimś, kto jest teraz, a nie o kimś, kto należy do przeszłości. Po dziś dzień nie całkiem rozumiem dlaczego to, co wtedy mówił, tak bardzo mnie poruszyło. To było jego świadectwo, zacząłem się razem z nim modlić. Miałem wrażenie, że mówi te słowa tylko do mnie.



Wtedy po raz pierwszy pomyślał ksiądz o kapłaństwie?

Nie, o kapłaństwie pomyślałem mniej więcej 2,5 roku później, ale po tym spotkaniu wiele zmieniło się w moim życiu. Przestałem się wygłupiać z chłopakami z ulicy, zmienił się mój stosunek do dziewczyn, zacząłem się przyjaźnić z wierzącymi chłopakami, przestałem pyskować matce. Jedyne, co zostało z mojego poprzedniego życia to motocykle i sport. Cała reszta zasadniczo się zmieniła.



Jak na taką zmianę zareagowała księdza mama?

Mama nie za wiele z tego zrozumiała. Nawróciła się sześć miesięcy później. Niemniej była zadowolona z tej zmiany, nie bez powodu zaprowadziła mnie na spotkanie z Nicky’em Cruzem. Nie chodziło jej o to, bym stał się chrześcijaninem, chciała tylko, bym zobaczył pewien nowy wzór męskości. Do tej pory moim jedynym wzorcem był gwałtowny gangster.

Mama wiedziała, że Nicky był wcześniej gangsterem, ale potrafił się
Był wychowywany przez gangstera, żył w okrutniej biedzie, nie wiedział, kto jest jego biologicznym ojcem. Jak to się stało, że dziś jest księdzem?
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Hej dzidki, cos o mnie

109
Cześć, jestem Piotrek, mam 23 lata, w duszpasterstwie akademickim jestem od jakiś 3 lat. Chce Wam powiedzieć, że Bóg mnie kocha, że jestem kochany przez Boga. Wiem to, czuję to i wiele razy doświadczyłem tej miłości w swoim życiu. Dlaczego Wam to mówię? Bo wiem, że Ty też jesteś kochany/kochana przez Boga.
Wcześniej moje życie było bagnem, niby chodziłem w niedziele do Kościoła, ale nie miało to realnego wpływu na moje życie. Być może tak właśnie się teraz czujesz, że Twoja religia nie ma wpływu na Twoje życie. Chce Ci powiedzieć, że zależy to również od Ciebie, od twoich wyborów, od tego czy wybierzesz miłość Jezusa.
Kiedyś byłem w długim 4letnim związku, na pierwszym roku studiów nawet mieszkałem ze swoją ówczesną dziewczyną. Wtedy i również po zerwaniu w moim życiu były grzechy ciężkie, bardzo nie potrafiłem sobie poradzić z zachowaniem czystości. 2 tygodnie upadek, 2 tygodnie i kolejna spowiedź i tak cały czas. Byłem tym sfrustrowany i czułem się zniewolony, uzależniony.
Myślałem, że muszę sam z tym walczyć, że to tylko moja walka, ale tak nie jest. Jezus pokazał mi, że po to umarł za mnie na krzyżu, żebym nie był z tym sam. Ty również nie jesteś sam. On cały czas jest przy Tobie i czeka z wyciągniętą ręką, cały czas mówi do Ciebie. Przyjmij moją pomoc.
Nie mamy walczyć sami z naszymi grzechami. Św Piotr pisze w swoim liście: „wszystkie troski wasze przerzućcie na niego gdyż jemu zależy na was”. No i właśnie chodzi o to, żeby oddać Bogu to co nam ciąży, powiedzieć Jezus Ty się tym zajmij. Jezus sam sobie nie poradzę.
I faktycznie, gdy poprosiłem Go o pomoc, gdy oddałem Mu moje grzechy, doświadczyłem tego, że Jezusowi faktycznie na mnie zależy, że przynosi uzdrowienie. Jezus zabrał ode mnie uzależnienie, Jezus zabrał ode mnie tę nieczystość, Jezus uwolnił mnie, teraz czuje się prawdziwie wolny i szczęśliwy. Przyszedłem do Niego i powiedziałem, Jezu weź to ode mnie, a Jezus z radością wziął ode mnie to cuchnące łajno.
Prorok Izajasz pisze: „Choćby Wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją”. I to się właśnie dzieje, gdy zaufasz Bogu, gdy wyznasz, że Jezus jest Twoim Panem i Zbawicielem. Moim jest.
Hej dzidki, cos o mnie
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.40342497825623