Kot dachowy

62
Siema dzidki.
Nie jestem fanem znęcania się nad zwierzętami, ale tego przysięgam żywcem obedrę ze skóry. Wynajmuję mieszkanie na poddaszu, sąsiad z dołu ma kota. Niestety, właściciel nwm czy sie nim nie interesuje, czy robi to specjalnie, ale nie wpuszcza kota na noc do domu (jest zima). I teraz problem jest, bo kot wchodzi na dach, na szczeście potrafi z niego zejść sam, ale skacze mi po oknach dachowych, w szczególności z sypialni. Jak się mendy pozbyć, bo przysięgam, że go zrzucę. Nie będę go wpuszczać bo to nie mój problem, a już sie nauczył przychodzić do mnie. Poza tym jak go wpuszczę, to co, wywale go frontowymi drzwiami albo będę go ganiał po mieszkaniu? Rzecz jasna rozmowa z właścicielem nic nie dała, a wzywać odpowiednich służb nie mam zamiaru, bo mieszkanie wynajmuję od tego gościa. 
Na szczęscie na dworze jest teraz +8°C więc mam sumienie jeszcze go tam zostawić, bez obaw że zamarznie, ale wkurza mnie ta sytuacja. Juz myslalem czy nie wysmarować okna wazelina albo jakimś odstraszaczem lub czy nie zamontowac "moskitiery" zewnetrznej pod prądem. Jakieś pomysły? Płace sierścią tego futrzaka
Kot dachowy
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Stopa?

30
Hej dzidy, 
Mam takie zagadnienie, czy macie tak, że macie jedną stopę dłuższą od drugiej, np. jedna jest 45 a druga 46? Jeśli tak, to jak sobie z tym radzicie?
Mój ostatni zakup obuwia, jestem w sklepie pytam kobity o rozmiar butów bo mam jebane płetwy 47.5, na to baba mówi że max na sklepie to 46, niechętnie przymierzam, odziwo pasuje ( przymierzam prawego buta) pasuje to pakuje do kartonu i z bananem na ryju idę do domu, finally muszę gdzieś wyjść, zakładam prawego, no pasi jak lala, lewego i chuj, ciasno jak w 13 latce, patrzę paznokcie przycięte, skarpeta nie za gruba, no jaki chuj exe.
Nie powiem mojej babie co była sponsorką że mały jeden but bo będzie chryja. No jebać życie z różnymi długościami stóp. Ma ktoś podobnie? 
Wypierdalam.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Nie wiem co robić

81
Cześć,  Dzidki doradźcie coś mądrego. Trochę długo napisałem. Sorki.

W maju urodziła nam się córka. Żona zwariowała na jej punkcie,  czyta mądre książki na temat dzieci,  publikacje naukowe dotyczące rozwoju dziecka,  zabaw dla niego przeznaczonych itp. Zaangażowała się na 120%.
Ja tymczasem pracuję z domu. W trakcie pracy muszę kilka razy się oderwać,  coś jej pomóc,  rano zawsze chwilę zajmuje się dzieckiem żeby się ogarnęła jak to baba. Po pracy posprzątam dom, umyję gary,  wieczorem posiedzę z dzieckiem. 
W kółko awantury. Ze nie czytam tych mądrych książek i publikacji i mam to w dupie. Ze jak sprzątam a dziecko marudzi,  że nie rzucam sprzątania (nie jestem pedantem, po prostu jest syf i trzeba ogarnąć) I nie lecę do dziecka. Ze nie umiem się z nim bawić adekwatnie do wieku np. Za wysoko podnoszę na rękach albo stawiam ją na stojąco mimo że sama nie stoi. Ze nie wiem co mogą jeść niemowlaki itd. Ze o 21 jak już usiądę to zamiast netflixa powinienem czytać książki o dzieciach.
Ostatnio zaczęła mówić,  że żałuję że zdecydowała się ze mną na dziecko,  że jak tak dalej pójdzie to czeka nas rozwód.  Kocham moją żonę i córkę, nie wyobrażam sobie rozwodu a z drugiej strony nie wiem jak spełnić jej oczekiwania.

To takie pierdolenie czy faktycznie coś jest nie tak ? Każdy ojciec musi być specjalista od diety i rozwoju niemowląt?
Pracuję do 16-17, w międzyczasie koło godziny jej pomagam,  po pracy posprzątam,  zajmę się dzieckiem,  rozpalę w kominku. Jak wszyscy idą spać i ja mam spokój to jakiś drink i netflix. Nie wiem co robię źle? Czy może to nie ja mam problem?
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.14484906196594