transy

20
takie mój wysryw, może ktoś z tej plątaniny coś wywnioskuje



Nosz japierdole kurwa mać jak można być takim zjebem umysłowym by mieć ochotę kurwa odciąć sobie prącie? Bo kurwa wielki chłop chce zostać drobną kobietką. Wielka kurwa kompromitacja z sztuczną pizdą i sylikonowymi cycami, i ten kurwa zajebany chłopski ryj niepasująca do całości. I że takie gówno ma być szanowane… jak ktoś kolwiek kiedyś odczyta tą całą kompromitację to niech kurwa wie że nieoficjalnie uważam transseksualizm za uwłaczanie godności każdemu kroczącemu człowiekowi po tym świecie. A potem jeszcze pełno tego gówna się kręci po psychiatrykach, pierdoleni kurwa atencjusze, mógłbym bym prędzej dostać nobla za to gówno niż odciąć se chuja. Niech te poperdolone dziwki sobie to wszystko na czołach popszyszywają, będzie bynajmniej wiadomo że ma się doczynienia z osobą mentalnie niedojebaną. Przez tą całą pierdoloną ideologie zaczynam nabierać fizycznego obrzydzenia do każdej poruszającej się istoty ludzkiej. Boje się cholernie tego wynaturzenia ludzkiej natury.
Nazywaj mnie jak chcesz ty chory świrze który to czyta, ale nigdy nie zmienie swego zdania względem tego wynaturzenia. Wie ktoś co się dzieje za samcem w dzikiej przyrodzie kiedy myśli że jest samicą? UMIERA. I tak to jest lepszy los niż zostać jednym z tych pojebusów. To nie jest naturalne, to jest wynaturzenie które należy wytępić wszelkimi dostępnymi środkami, albo ich szczelnie pozamykać by ta plaga nie drążyła ludzkiego społeczeństwa. Ludzie którzy poddali się temu bestialskiemu procesowi jakim jest zmiana płci, nie są już ludźmi, tylko wyprutymi z człowieczeństwa stworami i eksperymentami. Każda taka operacja to uwłaczanie ludzkiej naturze, jest to pozbawienie tej cząstki która czyni nas człowiekiem a nie worem mięcha – naturalności. Rozumiem robić to na zwierzętach, by otrzymać dane wyniki, ale my jesteśmy ludźmi, nie karaluchami, powinniśmy żyć w zgodzie z własną naturą, nie ją niszczyć przez tak obrażające nasz intelekt i godność bestialskie zmiany.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Ciąg dalsz o bombie atomowej

1
- Zobaczcie co zostało z tej wsi - powiedział jeden z kolegów – jeszcze 3 lata temu siedzieliśmy w domach z rodzinami i oglądaliśmy Zlotówkę na mapach w internecie, a co niektórzy nawet przyjeżdżali tu na coroczne imprezy. I na co wschodowi ta wojna skoro teraz wszystko w ruinie. Nagle spod zgliszczy jednego z zabytkowych domów Zlotówki usłyszeli szczekanie. - Wojtek sprawdź co to za pies a dwóch niech go ubezpiecza w razie czego. Gdy podeszli do zgliszczy zobaczyli w świetle latarki, ślicznego psa rasy husky syberyjskiego. Wyciągnęli go spod gruzu. Po opatrzeniu, nakarmili nowego towarzysza swoimi zapasami i ruszyli główną ulicą wsi.
- Uwaga czołgi wroga, krzyknął dowódca – chować się i nie ruszać. W mgnieniu oka 20 ludzi „znikło” w zaspach i czekali aż pojazdy ich miną. Gdy silniki ucichły ruszyli dalej.
- Panie dowódco powiedział Wojciech czy nie jest to dziwne że jesteśmy na terenie wroga a oprócz czołgów nie napotkaliśmy żadnych ludzi? – Tak faktycznie to dziwne ale mamy zadanie do wykonania idziemy dalej. Kiedy świtało koło godziny 7 doszli do wielkiego kompleksu w którym znajdowała się najgroźniejsza broń atomowa świata. Budynek był dobrze zamaskowany dzięki czemu nie było wojskowych wokół niego i tylko dobry wywiad zachodu pozwolił elitarnej jednostce Wojtka znaleźć i dotrzeć do tego kompleksu. - Czy każdy zna swoje zadanie? - zapytał głównodowodzący podwładnych. Tak jest odpowiedzieli. I kiedy w 4 grupach wraz z nowym psim towarzyszem, zbliżali się do wejść kompleksu, usłyszeli sygnał do odpalenia pocisku z ładunkiem, który mieli unicestwić. Cholera! krzyknął jeden z żołnierzy, już za późno musimy się ukryć w bunkrze pod kompleksem. Zanim wbiegli do budynku zobaczyli jak ze szczytu kompleksu startuje wielki pocisk skierowany w zachodnią części świata.
5 lata później
Nikt z nich nie wiedział która jest godzina, gdyż od pierwszego ataku bombą atomową zegarki i elektronika całkowicie padła nawet w tym ukrytym kompleksie. Wojtek wraz z 20 kolegami i dowódcą oraz czworonożnym przyjacielem wyszli z bunkra, zostawili budynek za sobą i idąc w stronę domu, którego już nie mieli zastanawiali się co będzie dalej gdyż krajobraz to była pustynia bez życia.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Moje krótkie opowiadanie napisane w godzinę, Można tępić :)

17
Bomba atomowa

1 Stycznia o godzinie 12, Wojciech szedł nowymi skąpanymi w półmroku tunelami pod swoim miastem. Kiedy tak szedł w pełnym umundurowaniu rozmyślał nad tym czego ma dotyczyć zebranie w nowym bunkrze, chociaż się domyślał że chodzi o atak atomowy ze strony wschodu. Po dotarciu do pomieszczenia które było dobrze oświetlone usłyszał głos kapitana
- Żołnierze – powiedział dobrze zbudowany mężczyzna w wieku około 45 lat,
- Zebraliśmy się w tym bunkrze ponieważ jak dobrze wiecie, wschód chce użyć przeciwko nam bomby atomowej, a wiemy czym to się skończy, nie możemy dopuścić do użycia tej broni. Mimo iż był to elitarny oddział wojskowy miny zrzedły, gdyż obawiali się tego momentu. Kapitan kontynuował przemówienie – musicie jako jedyny oddział elitarny przedostać się na teren wroga i rozbroić tę bombę atomową zanim jej zdąży użyć. Czy wszystko jasne? - Zapytał. Wojciech kiwnął głową a wraz z nim 19 ludzi uzbrojonych w najnowocześniejszy sprzęt, niedostępny dla zwykłego wojska, na znak że wszystko jest jasne. Ruszyli do wyjścia tym samym korytarzem którym przed chwilą wchodzili do bunkra. Po wyjściu na powierzchnię musieli jak najszybciej schować się z powrotem do bunkra gdyż rozległ się alarm przeciw lotniczy. Po 2 godzinach dwudziestu ludzi zmierzało zniszczonymi ulicami miasta do punktu, w którym czekały już na nich opancerzone i uzbrojone w ciężkie karabiny terenówki. Na ulicach oprócz zniszczonych pojazdów było dużo gruzu ze zniszczonych budynków oraz w powietrzu unosił się duszący dym. Po dotarciu na miejsce zbiórki, zapakowali się do terenówek i odjechali na wschód w stronę terenów wroga. O godzinie 20 kiedy było już całkowicie ciemno i w oddali było słychać tylko odgłosy wymiany ognia. Elitarny oddział Wojtka zatrzymał się 5 km przed granicą państwa.  Musimy tu wysiąść i przedostać się po cichu przez granicę powiedział dowódca. Nikomu z obecnych się to nie uśmiechało, gdyż ich pojazdy były niewrażliwe nawet na pociski z wyrzutni rakiet. Po godzinie marszu w trudnym ośnieżonym terenie dotarli niezauważenie pod granicę której pilnowali żołnierze ze Wschodu. Po rozeznaniu się w terenie, okazało się że tej części granicy pilnuje tylko 10 ludzi. – Pamiętajcie, że musimy ich wyeliminować po cichu, powiedział dowódca – inaczej cały nasz plan zniszczenia broni jądrowej spali na panewce.  I nie dość że wszyscy zginiemy to rozpęta się wojna atomowa między wschodem a zachodem a tego najwyższe dowództwo chce uniknąć i zakończyć wojnę. Wojciech wraz z 10 innymi wdrapali się na pobliskie drzewa na których byli niewidoczni i mogli z dogodnej pozycji zdjąć z karabinów snajperskich pilnujących tej części granicy żołnierzy wroga. Kiedy uporali się bezszelestnie z ludzką przeszkodą przeszli przez granicę i idąc dalej w wielkich zaspach dotarli do granic opuszczonej i zniszczonej wsi Zlotówka.


Takie sobie napisałem z nudów opowiadanie :) Nie każdego z pewnością zinteresuje. Ale jeśli komuś się spodoba będę usatysfakcjonowany.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.10893893241882