Pierwszą kaszankę jaką pamietam ojciec nazywał maćki, dziadek kicha a mama poprostu kaszanką. Była to mieszanka jak to w tradycyjnie kaszance ale wciśnięta w jelito grube i jak pamiętam upieczone w jelicie. Kolejną wersję kszanki pamiętam w jelicie foliowym o średnicy 6cm. Świetna na patelnię ale nie nadawała się na grilla. Wtedy wpadłem na myśl aby masaż zrobił kszanki w jelitacha na kiełbasę tylko w małych odcinkach. Stwierdził że robił takie kilkukrotnie u będą ok. Chłopie jakie to były cuda.. na grillu to jest 1 miejsce. Lepsze niż dobra karkówka czy kiełbasa. Coś pięknego. Niestety przez asf i politykę UE nie mam już chlewni ani żadnej chodowli i wszystko muszę kupować w sklepach. Kupiłem kaszankę z nadzieją że ja doprawię i będzie zjadliwą. Heh taki chuj. Skład gówna, smak gówna, cena schabu. Stwierdzam że jebać wszystko i konsekwencje oraz przepisy. Kupię prosie od znajomego, niech przykombinuje w papierach żeby go nie rejestrować. Ukryje go starej chlewni i odchowam. Później ubiję i zrobię wszelkie podroby. Choćby mnie mieli dojebać i ukarać. Mam już kurwa dość tego syfu ze sklepu! Mieliśmy gospodare na 300 świń. Wszystko na własnym zbożu i paszy. Każde świniobicie to było święto i zwykle też przypadało przed świętami. Teraz niema nic z tych wspomnień. Jest narzekanie i wkurwianie na to co kupiło się po 40zl za kg. Masakra. A sprzedawałem świnki po 4.50 za kg a w najlepszych cenach to po 5.50. Na dzień dzisiejszy to jest ok. 8-9zl. Eh.. jebana polityka