Zamknięty w konwenansach, które mnie duszą, czuję, jak powoli tracę kontakt z rzeczywistością. Codziennie wstaję, nakładam maskę i próbuję grać rolę, której już nie potrafię znieść. Mam rodzinę, ale nie wiem, czy to wystarczy, by mnie tu trzymać. Ciemność we mnie rośnie, pochłaniając resztki tego, co kiedyś było żywe, a ja coraz częściej zastanawiam się, czy warto dalej walczyć. Przeraża mnie myśl o poddaniu się, ale jednocześnie kusi mnie ta wizja uwolnienia się od ciągłego udawania. Może właśnie tak powinno być, może po prostu nadszedł czas, by przestać się opierać i zaakceptować to, co nieuniknione