Własna twórczość

10
Dzidki! Oto ja, korposzczur znudzony wszystkim zacząłem pisać. Co z tego wyjdzie i czy coś w ogóle z tego wyjdzie? Nie wiem. (ilustracja w wykonaniu moich dzieci) Mam gotowych kilkanaście stron i mały kryzys twórczy. Oto początek mojej opowieści....... 1.
Aleks


Zamyślony spojrzał w prawo na plątaninę torowisk. Niknęły w mroku i lekkiej mgle. W oddali majaczyła delikatna łuna płomieni dogasającego dworca kolejowego. Wrocławski Dworzec Główny był kiedyś imponujący. Właśnie, był……. Z zadumy gwałtownie wyrwało go potknięcie o wystający kawałek betonu z chodnika na tym co było kiedyś estakadą nad ul. Krakowską. Przeorana gąsienicami czołgów nadawała się tylko dla pieszych. Zresztą samochody były już luksusem. Konfiskowane, trafiały w ręce aparatczyków i ludzi z nimi związanych oraz wojska.
Dzień był chłodny ale teraz tuż przed północą czuł na twarzy ciepło.
Z boku, tuż przed nim, wynurzyła się jakaś ciężko dysząca postać. Zatrzymał się. Wolał unikać kontaktu. Z jaskrawej, pomarańczowej barwy kaptura wywnioskował że to jeden z nich. Nieformalne ugrupowanie WOT. Wierni Obrońcy Twierdzy jak siebie nazywali.
-Co za kretyńska nazwa-pomyślał Aleks.
Cały kraj pogrążył się szaleństwie 3 lata temu. Granice otoczył szczelny kordon wojska i wyznawców. Naprędce wybudowane mury, zasieki i wszelkiego rodzaju barykady odizolowały kraj od reszty europy jeszcze skuteczniej.
Sapiący, najwyraźniej mający problemy z równowagą, „obrońca” pochylony dziwnie do przodu, ruszył przed siebie.
Aleks ostrożnie podążył za nim.
WOTnik nagle zerwał się do chaotycznego biegu.
Z przodu po chodniku od lewej strony jezdni szła najwyraźniej nieświadoma zagrożenia, kobieta.
Aleks rozpoznał jej burzę ciemnych włosów. Znali się od dawna ale była to znajomość typu „hej cześć, co tam u ciebie, to na razie”. Tak jak on, wracała z pracy. Pracy, która teraz była dla każdego obywatela obowiązkiem i za którą nikt nie dostawał wypłaty a jedynie elektroniczny wpis do systemu i wszczepionego w nadgarstek czipa.
Światło pojedynczej oddalonej latarni pozwoliło mu dostrzec spory kamień. Chwycił go drżącą ręką drugą sięgając jednocześnie do kieszeni. Nerwowo szukał telefonu.


2.
Anna

Osiedle uroczych małych ceglanych domków jednorodzinnych było otoczone parkiem z fosą od północnej i wschodniej strony a wysokim murem na południu i zachodzie. Tuż obok pierwszego w rogu domu była wąska brama prowadząca do głównej drogi i miasta oddalonego jakieś 3 może 4 kilometry W zeszłym tygodniu w tym niewielkim i tak przejściu wkopano potężny słup. Był niski, sięgał jej do pasa.
-Z pewnością zatrzyma każdy pojazd- pomyślała Anna.
Usłyszała silnik nadjeżdżającej ciężarówki. Z za zakrętu wyłoniła się powoli tocząca śmieciarka. W zasadzie, obok pojazdów wojskowych, był to najczęściej spotykany pojazd w tej okolicy. Anna dla pewności schowała się za drzewem rosnącym po prawej stronie bramy.
W kabinie klekoczącej śmieciarki dostrzegła charakterystyczne pomarańczowe kaptury.
Zamarła w bezruchu.
Przed domem, na pochyłym i zwężającym się w stronę domu, podjeździe z kamiennym równym murkiem, bawiła się spokojnie trójka dzieci. Najstarsze z nich, dziewczynka, miała może 6-7 lat. Tuż za ich plecami na schodach domu siedzieli rodzice.
Śmieciarka zatrzymała się dwa domy dalej. Nikt z niej nie wysiadł. Pojazd powoli ruszył w stronę bramy.
Anna zdała sobie sprawę że nie przyjechali tu w trosce o czystość okolicy.
Sięgnęła do tyłu. Za paskiem spodni miała schowany stary ale śmiertelnie skuteczny polski pistolet VIS. Kilkadziesiąt lat po opuszczeniu fabryki w Radomiu był równie celny i niezawodny jak w czasie 2 wojny światowej. I tak samo nielegalny.
Śmieciarka powoli toczyła się w jej stronę. Poranne słońce świeciło za jej pleców, była pewna że dzięki temu nie mogli jej dostrzec. W domu po drugiej stronie ulicy za firanką okna na poddaszu dostrzegła ruch. Okno uchyliło się dosłownie na kilka centymetrów. Pojazd powoli minął ją a bawiące się dotąd dzieci przestraszone spojrzały na rodziców.
Gdy boczne okno szoferki zrównało się z domem padł stłumiony strzał a tuż po nim dwa następne. Ciężarówka pokonała jeszcze kilka metrów i zatrzymała się przy akompaniamencie zużytego, charczącego klaksonu.




Najstarsze z dzieci wstało i powoli ruszyło w stronę śmieciarki.
Wtedy nagle silnik zawył na wysokich obrotach a pojazd gwałtownie ruszył gdy któreś z ciał w kabinie najwyraźniej opadło w fotelu wbijając przy tym bieg wsteczny. Rodzice zerwali się do swoich dzieci ale najstarsza dziewczynka była wtedy już na ulicy, najbliżej nieuchronnie rozpędzającej się śmieciarki. Anna wypuściła z rąk pistolet i jakimś nadludzkim wysiłkiem znalazła się przy niej w ułamku sekundy. Uderzyła ją brutalnie lewym barkiem skutecznie spychając na bok. Wtedy właśnie, wysunięty daleko poza pojazd, chwytak do koszy na śmieci uderzył ją w brzuch. Próbowała rozpaczliwie złapać się czegoś ale wpadła pod pojazd który przetoczył się nad nią. Oszołomiona, leżąc na plecach, odchyliła głowę do tyłu by dostrzec jak masa metalu z przeraźliwym zgrzytem wbija się między murki podjazdu. Uderzając w pięć wysokich stopni przed domem zatrzymała się nagle a wyjący silnik zgasł. Po chwili zamilkł też klakson. Z frontowej ściany budynku na dach śmieciarki posypało się kilka cegieł. Wtedy ogarnęła ją ciemność.
Własna twórczość
0.040955066680908