Wiucha jak w Kieleckim

11
Kiedyś w przypływie emocji napisałem wiersz, który latami "kurzył" się na dysku. Trochę chujowy więc go nie ruszałem, ale ostatnio pomyślałem, że wam go pokażę. Może podsuniecie swoje opinie.

Wieje wiatr, raz ciepły i łagodny po polikach pieści jak kochanka
Raz silny, bije chłodem, pojawia się jak rosa każdego poranka
Czasem sam oplata szyję swoim ciepłem, pociąga ku sobie
By agresywnie odepchnąć, rzucić w rzeczywistości grobowiec
Uwięziony we mnie gna do kobiety, zna moje pragnienia
Wie że tęsknię i stara się nie zwiewać, ale to dużo nie zmienia
Gdzieś we mnie tli się ten płomień, który wskrzesiła ta jedyna
A ten wiatr pcha mnie do niej, każe robić mi z siebie kretyna
I broni zawzięcie tego płomienia do ostatniego tchnienia
Co bucha we mnie zawsze gdy przywołam wspomnienia
Napędza moje serce gdy popadam w mrocznej samotności
Przypomina ile było w nas szczęścia, miłości i namiętności
Tęsknota dobija gdy samotnie upadam przez Morfeusza pokonany
Chcę znów ścisnąć twą dłoń przez sen, nieświadom, ale zakochany
Tyś jedyną jest osobą, której lekko powierzyłbym całe życie swoje
Mimo że twój płomień wygasł i tylko ja kocham, ale jakby za nas dwoje
Dla Ciebie wejdę na szczyty świata i donośnie wyrecytuję
Jedyne słowa, którymi opisać mógłbym co do Ciebie czuję
A gdy stanę już bezwolny przed obliczem bladej panny w czerni
Rzeknę - miłość moja krwista była niczym róża i jak róża pełna była cierni
0.042387962341309