Życie to kurwa

54
To co tutaj napisze, będzie czymś w rodzaju spowiedzi, wyznania... w końcu muszę to wszystko z siebie wyrzucić. Nie piszę nawet tego specjalnie po to by ktoś to przeczytał a po to by zrzucić z siebie pewien ciężar. No ale jeśli jednak komuś będzie się chciało to czytać to polecam uzbroić się w cierpliwość i wyrozumienie. Nie każdy pewnie też mi uwierzy w to co napisze, co jest zrozumiałe bo sam sobie bym w to obecnie nie uwierzył gdybym tego nie przezył. No ale przejdźmy do właściwej części tematu. Odkąd się urodziłem moje życie było dziwne. We wczesnych latach wychowywali mnie głównie dziadkowie bo rodzice byli jeszcze zbyt młodzi... tata studiował, pracował i prowadził wtedy swoją własną jedyną wtedy w mieście siłownię. Całymi dniami prawie w ogóle go nie widziałem w większości. Więc tak jak wspominałem zajmowali się mną głównie babcia z dziadkiem. Babcia zawsze była dla mnie wzorem. Silna kobieta która nie bała się postawić niesprawiedliwości. Założycielka i dyrektora pierwszego przedszkola w mieście (prywatnym mieście w którym od lat wiadomo, że rządzi nieoficjalnie mafia. Nie będę się tutaj rozpisywał, tak czy inaczej babcia była dla mnie wzorem. Niestety gdy miałem 3 lata babcia miała wylew. Wszystko to miało miejsce na moich oczach i całe to zdarzenie pamiętam do dziś. To wydarzenie ciągnęło się za mną przez kolejne lata mojego życia i miało na nie wpływ. Po tym co się stało zamknąłem się w pewnym stopniu w sobie. W szkole mało kto chciał ze mną mieć kontakt. Nie byłem lubiany i nie umiałem zawierać znajomości. Większość klasy znała się jeszcze sprzed szkoły a ja byłem sam. Z biegiem czasu nie było lepiej ale do najgorszego zdarzenia doszło w 3 klasie podstawówki, kiedy to do naszej klasy dołączył o kilka lat starszy dzieciak z patologicznej rodziny. Od początku były z nim problemy, bił i demoralizował inne osoby z klasy. W pewnym momencie obrał sobie mnie za cel i to co zrobił prawdopodobnie będzie ze mną do końca życia. Wiele razy wyparłem to z pamięci ale był to po prostu gwał. Dopuścił się go właśnie ten o kilka lat starszy dzieciak z patologicznej rodziny wraz z kolegami. Nie będę opisywał jak to wyglądało. Pamiętam to ze szczegółami do dziś choć nie chcę. To wydarzenie spowodowało, ze jeszcze bardziej zamknąłem się w sobie. Nie powiedziałem wtedy o tym nikomu ponieważ się bałem. W 4 klasie ten sam dzieciak został przeniesiony do szkoły specjalnej. Czułem ulgę która jednak nie trwała długo bo w 5 klasie znów go do nas przenieśli. Wtedy tez postanowiłem poprosić rodziców o zmianę szkoły. Po długiej walce z nimi udało się... przez te 1,5 roku w innej szkole w końcu poczułem dzieciństwo. Miałem czas na zabawę i lepsze kontakty z rówieśnikami. To jednak tez nie trwało długo poniewaz Ci sami ludzie w gimnazjum do którego następnie się udałem, ulegli wpływom dzieciaków z poprzedniej szkoły. Znów więc byłem sam i tak było przez kolejne kilka lat mojego życia. Nawet mimo, że poznałem osobę którą wtedy wydwawało mi się, że mogę nazwać przyjacielem to w rzeczywistości byłem sam. Ta osoba okazała się być równie fałszywa jak inne i zadała mi kolejne kilka ran. W latach gimnazjalnych przeżywałem swoje pierwsze zauroczenia, odrzucenia... ahh to dorastanie. Wtedy też wydażyło się kilka kolejnych sytuacji które nigdy nie powinny były mieć miejsca. Jedną z takich akcji było gdy zdecydowałem się pojechać na obóz z kościoła. Zrobiłem to tylko dla tego, że na ten sam obóz jechała wtedy dziewczyna która mi się podobała. To był błąd. Przez te półtorej tygodnia byłem dzień w dzień upokarzany przez starsze dzieciaki na oczach tej dziewczyny. Rzucali we mnie jedzeniem, sikali pod prysznicem a nawet chcieli pociąć mi twarz w nocy. Po obozie urwałem z nią kontakt. Śmiała się z tego co robili, nie była warta tego co czułem. Ta sytuacja również miała wpływ na to co było dalej w moim życiu. W następnych latach (mowa teraz o technikum) odkrywałem czym są związki. Część dalsza w komentarzu pod postem ->
0.053415060043335