Wyznanie anonimowego człowieka.

66
Nie jestem z tego dumny, ale właśnie skończyłem pracę, którą powinienem skończyć o 22:00. Mój brygadzista Pawełek to kawał kutasa, a że nie mam lepszej opcji trzymam się tej roboty i on o tym doskonale wie. Po nowym roku dowiem się pewnie, że nie dostanę premii, bo mam nadgodziny. I tak w koło macieju w chuj od długiego czasu. Wielmożna góra zna problem, ale ma to gdzieś. Jest nas kilku na hali, wypruwamy flaki żeby zdążyć z granulatem plastiku do przetopu. Kasa bardzo dobra, ale wiecie z 8 godzin często robi mi się 12-14. Niby ok., ale w święta to ja wszystkie zarywam, w sylwka też będę na hali. Mam tyle niewykorzystanego i przypadniętego urlopu, że z rok mógłbym nie pracować.

Ale to mało i tyrają mnie jak Murzyna, wiem za dobrą kasę, ale nie byłem nawet na urodzinach syna, cała familia zjechała mnie jak burą sukę za to. Nie byłem na komunii córki ani nawet przy jej narodzinach. Siedzę teraz na tej pierdolonej hali i zaraz przyjedzie największy transport surowca oraz 8 maszyn za tyle ojro, że bym do rana liczył. Napisałem wypowiedzenie, a cały transport postanowiłem oddelegować do macierzy, bo zgodnie z moim stanowiskiem nie mam uprawnień do jego przyjęcia. Wróci do Rotterdamu, w poniedziałek i wtorek nie ma osób decyzyjnych, a oni zawsze, ale to zawsze mają wyłączone telefony albo w dyspozytorni zostawiają.

Granulat oraz maszyny potem zostaną wrócone do RPA. To będą wielomilionowe straty, nie mówiąc o tym, że klienci końcowi z Francji oraz Hiszpanii czekają na gotowe otuliny do kabli górniczych od dwóch miesięcy. Zamówienie tak duże, że te maszyny tylko pod nich były zamówione. Ta dam, jestem ujem ale mam dość, mogę iść do maca pracować, ale mieć lekko z tyłu głowy. Lat straconych i tak nie odzyskam. Prie*dolę cię Pawełku, szczęśliwego nowego roku naplecie.
Wyznanie anonimowego człowieka.
0.041676044464111