Psychiatryczna dzida - depresja

82
Siema. Postanowiłem napisać wam kilka zdań na temat depresji. No bo skoro sam się na nią leczę, to może przedstawię różne sytuacje z własnej perspektywy. Oczywiście wszystko opisane na odpierdol. Od nastolatka miewałem myśli samobójcze, alle w "normalnych ilościach". Jakiś czas temu mój stan zaczął się pogarszać (trwało to kilka lat). Najlepsza impreza jest przy natłoku (gonitwie) myśli. Trudno to jakoś zobrazować, ale wygląda to mniej więcej tak jakby z 10 osób w tym samym czasie darło na ciebie japę, że jesteś zjebem itd. Trudno się połapać co kto krzyczy, ale ogólnie przyjemność średnia i prowadzi do kolejnych myśli samobójczych, tylko już z tendencją do realizacji, czyli potrafiłem nosić przy sobie linkę, bo może to będzie ten dzień, w którym wystarczy odwagi itp. No i teraz jak to ogarnąć? Zdażają się takie dni, że człowiek ma siłę na zrobienie czegokolwiek. Zazwyczaj u mnie wiązało się to z przejściem z kompletnej rezygnacji na stan stałego wkurwienia. Teraz mamy dwie opcje:
1- umawiamy się do zwykłego internisty (tzw. lekarz rodzinny/pierwszego kontaktu) i on jest w stanie przepisać antydepresanty. TAK! Zwykły lekarz może zacząć leczenie depresji! Jeśli jest zjebem i zacznie gadać coś o skierowaniu do psychiatry, można śmiało powiedzieć mu, żeby je sobie w dupę wsadził, bo uwaga! Psychiatrzy nie potrzebują żadnego skierowania - nie jest do niczego potrzebne.
2- Jeśli nie udaje się dogadać ze zwykłym lekarzem, albo nie masz oręża w postaci legitymacji honorowego dawcy krwi do walki z oskryptowanymi zwykłymi poradnianymi mobami, to możesz za 200 złotych dzid (albo trochę mniej) umówić się prywatnie. Raczej na pierwszorazowej wizycie marudzą, żeby stawić się osobiście.
Psychiatra, jako człowiek od leczenia zaburzeń psychicznych podchodzi na luzie do tego co mu się mówi i nie patrzy jak na niedorozwoja. I teraz zaczyna się najlepsze! Psychiatra jest głównie od leczenia farmakologicznego i średnio interesuje go historia twojego życia itd. Z takimi opowieściami raczej trzeba umówić się do psychologa - powodzenia, w mojej okolicy kolejka jest na kilka miesięcy. Teraz HIT! Jak dostaniesz leki i przeczytasz etykietę, to wychodzą niezłe jaja. Jednym z lepszych tekstów jest to, że antydepresanty mogą powodować depresję. X kurwa D. Kolejna "fajna" niespodzianka - te leki nie działają przez conajmniej 2 tygodnie. Znaczy się działają, ale w tym czasie nie powodują poprawy. Chodzi o to, że specyfiki muszą wysycić receptory serotoniny itp. a do tego potrzeba czasu. Po miesiącu powinny być widoczne efekty i to jest ten moment, gdzie znów gadamy z psychiatrą. Prawdopodobnie da się umówić na rozmowę telefoniczną. Jeśli leki nie działają, to zmiana na inne i znów miesiąc czekania, czy coś się poprawi (albo zjebie do reszty). Po lekach nie chodzi się zamulonym jak na automatycznym pilocie w zwolnionym tempie. Powraca nieco sił do zrobienia czegokolwiek, nie siedzi się godzinami gapiąc się w ścianę i ustępuje w jakimś stopniu demencja. Najważniejsze - prawie wcale lub całkiem nie występują myśli samobójcze Do szczęścia jeszcze daleko, ale przynajmniej nie czuje się jakby się zdechło w szambie. Z mniej fajnych rzeczy są łapy trzęsące się jak na delirce i spadek libido. To drugie wiąże się z tym, że staje, ale nawet przy filmiku z super laską, osłem i karłami zajmuje to niemal pół godziny, a do tego trzeba sporo samozaparcia. Nie wiem jak z seksem, no bo oczywiście nie rucham.
Jeśli interesuje was temat szpitala psychiatrycznego, to mogę wstawić jeszcze kilka dzid na ten temat. 
Trzymajcie się tam depresiaki! 
0.043824911117554