Wiersze dzidowca #5
1 r
6
Piąteczka dzidki. Kolejny wierszyk, pisany w wyrze kiedy sen nie przychodził a we łbie się kłębiło...
Pękła żarówka, światło się wylało cieniem zasnuwając ściany
Stygnące odłamki wytęsknionym żalem sprawnie otwierają rany
Szara czerwień, w innym życiu wartka, teraz leniwie znów płynie
By śliskim dywanem pokryć zaś stopy, przypomnieć o życiowej drwinie
Bolesny każdy krok do przodu, bolesny i każdy do tyłu
Szukając światła, na niepewnym gruncie, pośrod gęstym myśli pyłu
Potykając się, po omacku, w tej nierównej od zarania walce
Oddech niespokojny, siły opuszczają, zaczynają drżeć palce
Ile jeszcze, jak daleko, czy wyjść da się w tym stanie do słońca?
Gdy sił brakuje, nie widać nawet nieba, a droga się ciągnie bez końca
Ile można, ile jeszcze, skąd siły wziąć, skąd determinację?
Czy pokłonić się Panu Sznurowi i kołysząc się przyznać mu rację?