Wiersze dzidowca #5

6
Piąteczka dzidki. Kolejny wierszyk, pisany w wyrze kiedy sen nie przychodził a we łbie się kłębiło...

Pękła żarówka, światło się wylało cieniem zasnuwając ściany

Stygnące odłamki wytęsknionym żalem sprawnie otwierają rany

Szara czerwień, w innym życiu wartka, teraz leniwie znów płynie

By śliskim dywanem pokryć zaś stopy, przypomnieć o życiowej drwinie

Bolesny każdy krok do przodu, bolesny i każdy do tyłu

Szukając światła, na niepewnym gruncie, pośrod gęstym myśli pyłu

Potykając się, po omacku, w tej nierównej od zarania walce

Oddech niespokojny, siły opuszczają, zaczynają drżeć palce

Ile jeszcze, jak daleko, czy wyjść da się w tym stanie do słońca?

Gdy sił brakuje, nie widać nawet nieba, a droga się ciągnie bez końca

Ile można, ile jeszcze, skąd siły wziąć, skąd determinację?

Czy pokłonić się Panu Sznurowi i kołysząc się przyznać mu rację?
0.050227165222168