Najgorszy kawał na świecie

5
Moją pierwszą pracą było robienie na zmywaku w takiej dużej kuchni cateringowej (dowożenie do szkół i firm ale nie ważne) pracowało tam kilka kucharzy kilku kierowców i parę osób do pomocy jak ja. Pracował też Jazon taki były żużlowiec niby i alkoholik co mu kucharka znajoma ogarnęła robotę. Był taki od wszystkiego do woźnego najblizej bym porównał. Kiedyś przy wyrzucaniu śmieci opowiedziałem mu najgorszy kawał na świecie którego tylko jemu bym powierzył przy śmietniku a sam mój mózg chyba odrzuca wzmianki skąd go wziąłem. 
To chuj kawał: (nie lubię się rozciągać z kawałami ale muszę zrobić wyjątek- zrozumiecie później) idzie jaś i maglosia przez las i widzą dom baby jagi są strasznie głodni więc Jasiu mówi do małgosi że pójdzidzie się spytać o szamę. Wchodzi a tam baba jaga mówi że da mu tyle szamy ile udźwignie jeśli zrobi jej minete. Jasio parzy a tam ropnie grzyby strupy i chuj wie co jeszcze. Oderwał ten strupocoś i wyrzucił go przez okno. Baba jaga dotrzymała objetnicy. Jasiu woła: patrz ile szamy!! Małgosia na to: dzięki najadłam się tą pizzą którą wyrzuciłeś przez okno!
Meritum: któregoś dnia była taka mini wigilia firmowa. Szef, szef kuchni wszyscy nawet ja. Akurat weszło w jakieś opowiadanie chujowych kawałów typu przrzyszła baba do lekarza albo jeszcze chujowszych. Wysłano mnie odebrać od dostawcy minimalną ilość towaru no i tak miałem to w chuju. Nagle słyszę od jazona:Jaś i małgosia... zanim zamknąłem mroźnię opowiedział z szczegółami. Cisza przez pół minuty. I jakoś stacili apetyty. To buła kropka nad i tej wieczerzy. Nikt o tym zbytnio nawet nie chciał rozmawiać. Dla jazona zostaje to ponoć dowcip popisowy
0.040405988693237