A potem zdziwienie, że pisiory wygrywają
Dyskusje ogólne
1 r
44
Powiedzcie mi, jakim trzeba być odklejeńcem, żeby uznać robienie normalnej polityki za prorosyjskość?
Nie jestem psychofanem konfy i nie należę do ludzi, którzy wyzywają wszystkich, którzy się z nimi nie zgadzają od ,,lewagów". Ale faktem jest, że po początkowym ociepleniu relacji Ukraina zaczęła coraz bezczelniej korzystać z polskiej uczynności (jak każde normalne państwo w sytuacji, kiedy sąsiad daje mu wszystko za frajer). W końcu rząd PiS stwierdził, że dość tego i należy się chociaż małe ,,dziękuję" pod postacią chociazby ułatwienia badań nad Wołyniem. Środowiska takie jak KryPa od razu zaczęły się produkować o tym, że ,,proukraińskość już się rządowi nie opłaca" (w domyśle ,,jest prorosyjski").
Teraz Mentzen stwierdza, że skoro tak pomagamy, warto zarządać czegoś w zamian, a za hamowanie obrotu lewym zbożem powinno się zakręcić kurek z bronią. Ludzie znowu popadają w kociokwik. Jak bardzo trzeba się nie znać na świecie żeby uznać to za prorosyjskość? W sensie, tak się robi politykę. Nie na honor, tylko na słowa, kombinowanie i brud, byleby wyciągnąć od drugiej strony jak najwięcej dla siebie. Ukraińcy mogą nam to i my możemy im, innym też. Na moralności już się nieraz przejechaliśmy. I co mnie najbardziej dołuje, to że posta ze screena wrzucił gość, który podaje, że z wykształcenia jest socjologiem, czyli w założeniu powinien się na tym jakkolwiek znać. Powtarzam, nie jestem psychofanem konfy, mam wręcz do niej duże zastrzeżenia. Ale podobne postulaty raczej zachęcają mnie do głosowania na nich, nie na odwrót.
Podsumowując, nie mam nic przeciwko pomocy Ukrainie. Ich wygrana z Rosją jest też w naszym interesie. Ale na miłość Boską, nie bójmy się żądać czegoś w zamian. Niekoniecznie materialnego, chociaż nieutrudniania prowadzenia badań historycznych. Róbmy politykę jak normalne państwo, a nie unosząca się duchem moralności i mesjanizmem postkolonia.
Nie jestem psychofanem konfy i nie należę do ludzi, którzy wyzywają wszystkich, którzy się z nimi nie zgadzają od ,,lewagów". Ale faktem jest, że po początkowym ociepleniu relacji Ukraina zaczęła coraz bezczelniej korzystać z polskiej uczynności (jak każde normalne państwo w sytuacji, kiedy sąsiad daje mu wszystko za frajer). W końcu rząd PiS stwierdził, że dość tego i należy się chociaż małe ,,dziękuję" pod postacią chociazby ułatwienia badań nad Wołyniem. Środowiska takie jak KryPa od razu zaczęły się produkować o tym, że ,,proukraińskość już się rządowi nie opłaca" (w domyśle ,,jest prorosyjski").
Teraz Mentzen stwierdza, że skoro tak pomagamy, warto zarządać czegoś w zamian, a za hamowanie obrotu lewym zbożem powinno się zakręcić kurek z bronią. Ludzie znowu popadają w kociokwik. Jak bardzo trzeba się nie znać na świecie żeby uznać to za prorosyjskość? W sensie, tak się robi politykę. Nie na honor, tylko na słowa, kombinowanie i brud, byleby wyciągnąć od drugiej strony jak najwięcej dla siebie. Ukraińcy mogą nam to i my możemy im, innym też. Na moralności już się nieraz przejechaliśmy. I co mnie najbardziej dołuje, to że posta ze screena wrzucił gość, który podaje, że z wykształcenia jest socjologiem, czyli w założeniu powinien się na tym jakkolwiek znać. Powtarzam, nie jestem psychofanem konfy, mam wręcz do niej duże zastrzeżenia. Ale podobne postulaty raczej zachęcają mnie do głosowania na nich, nie na odwrót.
Podsumowując, nie mam nic przeciwko pomocy Ukrainie. Ich wygrana z Rosją jest też w naszym interesie. Ale na miłość Boską, nie bójmy się żądać czegoś w zamian. Niekoniecznie materialnego, chociaż nieutrudniania prowadzenia badań historycznych. Róbmy politykę jak normalne państwo, a nie unosząca się duchem moralności i mesjanizmem postkolonia.