Stary
Mój stary dostal ode mnie i mojego młodszego brata przydomek "samo zdrówko". Pracował na niego konsekwentnie odkąd tylko sięgam pamięcią, ponieważ wpierdalał wszystkie w naszej opinii niejadalne ścierwo typu chrząstki po kurczaku, skórę z golonki, wszystkie ciężkogryzalne elementy mięsne, ogryzki od jabłek, no wszystko co my odkładaliśmy ten ze smakiem pochłaniał kwitując nasze pełne obrzydzenia spojrzenia krótkim, stałym tekstem "nie znacie się, to samo zdrówko jest". Oficjalny przydomek uzyskał w jednej konkretnej sytuacji. Rzecz się dzieje w kuchni. Siedzimy z bratem przy stole po treningu na siłowni i młócimy typowo koksiarską paszę typu ryż z kurczakiem. Mój brat, jako że wpierdalał wtenczas ilości zdecydowanie większe niż przeciętny człowiek, do zestawu na talerzu zapodawał sobie dodatkowo pół kostki twarogu i szproty, tuńczyka, no chuj wie co właściwie, ale jakąś rybę w oleju z pomidorami, taką z tej owalnej, płaskiej puszki. I sytuacja wygląda następująco. Ja już pomału zaczynam swoją porcję, młody natomiast powiększa swój zestaw o wyżej wspomniany twaróg i zawartość rybnej puszki. Swoją drogą też trzeba być pojebanym żeby do kurczaka z ryżem dorzucić sobie ot tak pół kostki białego sera i puszkę ryb w pomidorowej zalewie, ale już chuj z tym jego menu. Rybki na talerzu, puszka po rybkach, a w niej olej z pomidorowym sosem obok talerza na stole, itadakimasu i jemy. Do kuchni wchodzi stary, staje nad nami, skanuje wzrokiem talerze, stół po czym pyta młodego "będziesz to jeszcze jadł?" i wskazuje palcem na, jak nam się wydawało pustą puszkę po rybkach. Patrzymy się z młodym zszokowanym wzrokiem na "pustą" puszkę, na starego, na siebie, znowu na starego, najebany czy co? Młody odpowiada "nie no, już mam na talerzu te rybki" na co stary bierzę tę puszkę, robi dziubek i niczym małże św. Jakuba wypija, zaznaczam wypija na naszych rozdziawionych z niedowierzania oczach ten olej po rybách do ostatniej kropli, tę jedną spływająca po brodzie wyciera palcem kwitując krótkim "no co, samo zdrówko". Tego dnia zgodnie z matulą stwierdziliśmy, że pies w naszym domu nie ma racji bytu, bo przy starym najprawdopodobniej by z głodu zdechł. Teraz mamy małego kota, któremu kupujemy suszone sardynki to możecie się domyślić z kim kot się musi dzielić...