Szkic książki PART 3
10
Bojąc się spotkać niedobitków przetrząsających oddziały, szedłem ostrożnie od kryjówki do kryjówki. Myśli o spaniu nasilały się w miarę oddalania się od pola bitwy.
Przeszedłem około mili, zanim zrobiło się kompletnie ciemno. Dotarłem po omacku do miejsca, gdzie kilka kamieni wyglądało obiecująco na schronienie. Ślady na ziemi wskazywały na niedawny pobyt ludzi w tym miejscu, co mogło zwiastować rychłe spotkanie z żołnierzami, jeśli ruszyłbym natychmiast dalej. Wolałem nie spotykać ani swoich, ani tym bardziej wrogich. Przestraszeni żołnierze mają nerwowe nastawienie do czarodziejów. Zastanawiałem się nad uruchomieniem runy światła, ale postanowiłem chwilę odpocząć i przemyśleć, co dalej. Ślady, które wcześniej zauważyłem, na tyle mnie zaniepokoiły, że postanowiłem wybrać niedaleką dziurę na miejsce odpoczynku. Miałem z niej widok na kamienie, jednocześnie będąc schowanym. Chwilę leżałem, rozmyślając o swoim położeniu, gdy od strony kamieni dobiegły mnie odgłosy kilku ludzi. Zbliżał się chyba mały oddział żołnierzy. Zatrzymali się po drugiej stronie polany. W duchu modliłem się, żeby żadnemu z nich nie przyszło do głowy sprawdzić teren dookoła. Niestety, ktoś się zbliżał. Złapałem za resztkę miecza i czekałem na nieuniknione. Swoi czy nie? Jeśli moi, to po prostu wyjdę i niech się dzieje wola bogów, pójdę walczyć dalej nad ranem. Jeśli jednak wróg, to żywcem mnie nie wezmą. Dość się nasłuchałem o przesłuchaniach po drugiej stronie grzbietów.
Z cienia wyszły dwie postacie, zgadując po rozmiarach, byli to raczej mały i chudy mężczyzna oraz młoda kobieta. Kobieta była wyraźnie przestraszona.
— Przyniosłaś wstyd swojej rodzinie. — Głos mężczyzny był twardy, zupełnie niepasujący do jego postury. — Kradzież klucza, nieautoryzowane użycie portalu, pokazywanie się mężczyznom bez nakrycia...
Jedna rzecz przykuła moją uwagę, a mianowicie akcent. Akcent drugiego imperium. Próbowałem wyłapać jeszcze dalszy przebieg rozmowy, ale jak się okazało, były to tylko dalsze przewinienia.
— No ale przecież się nic nie stało. — Broniła się dziewczyna.
Trzaśnięcie otwartej ręki w policzek jest bardzo charakterystyczne i nie do pomylenia na całym znanym świecie. Po odgłosie wywnioskowałem, że trzasnął ją zdrowo.
— Nic się nie stało?! Masz szczęście, że to ja byłem w pobliżu. Gówniara jedna. Ty wiesz, co by z tobą zrobili imperialni, jakby cię złapali? Słyszałaś, co się robi z jeńcami wojennymi płci żeńskiej?
Przestała płakać. Nie wiem, czy ze strachu, czy po prostu zaczęła przetrawiać, co by było, gdyby. Nagle dziewczyna pisnęła. Nie mogłem powstrzymać ciekawości i lekko wyjrzałem, żeby zobaczyć powód. Vuko widocznie chciał pokazać dziewczynie, co robią z jeńcami wojennymi. Dziewczyna się szarpała i prosiła, żeby przestał. Gdy pierwsze próby zawiodły, stał się jeszcze brutalniejszy. Walczyłem ze sobą, aby nic nie robić. Nie moja sprawa. Nie ona pierwsza i nie ostatnia zostanie zgwałcona. Histeryczny płacz dziewczyny i odgłosy szarpania się przybrały na sile. Będę tego żałował, pomyślałem. Złapałem kamień i zaczerpnąłem mocy. Puściłem mały skan, nie powinien go wyczuć, ale wytrawny czarodziej byłby go w stanie wychwycić. Niejaki Vuko miał tylko ledwo tlącą się tarczę, nawet nie poczuł, jak ją badam.
Przeszedłem około mili, zanim zrobiło się kompletnie ciemno. Dotarłem po omacku do miejsca, gdzie kilka kamieni wyglądało obiecująco na schronienie. Ślady na ziemi wskazywały na niedawny pobyt ludzi w tym miejscu, co mogło zwiastować rychłe spotkanie z żołnierzami, jeśli ruszyłbym natychmiast dalej. Wolałem nie spotykać ani swoich, ani tym bardziej wrogich. Przestraszeni żołnierze mają nerwowe nastawienie do czarodziejów. Zastanawiałem się nad uruchomieniem runy światła, ale postanowiłem chwilę odpocząć i przemyśleć, co dalej. Ślady, które wcześniej zauważyłem, na tyle mnie zaniepokoiły, że postanowiłem wybrać niedaleką dziurę na miejsce odpoczynku. Miałem z niej widok na kamienie, jednocześnie będąc schowanym. Chwilę leżałem, rozmyślając o swoim położeniu, gdy od strony kamieni dobiegły mnie odgłosy kilku ludzi. Zbliżał się chyba mały oddział żołnierzy. Zatrzymali się po drugiej stronie polany. W duchu modliłem się, żeby żadnemu z nich nie przyszło do głowy sprawdzić teren dookoła. Niestety, ktoś się zbliżał. Złapałem za resztkę miecza i czekałem na nieuniknione. Swoi czy nie? Jeśli moi, to po prostu wyjdę i niech się dzieje wola bogów, pójdę walczyć dalej nad ranem. Jeśli jednak wróg, to żywcem mnie nie wezmą. Dość się nasłuchałem o przesłuchaniach po drugiej stronie grzbietów.
Z cienia wyszły dwie postacie, zgadując po rozmiarach, byli to raczej mały i chudy mężczyzna oraz młoda kobieta. Kobieta była wyraźnie przestraszona.
— Przyniosłaś wstyd swojej rodzinie. — Głos mężczyzny był twardy, zupełnie niepasujący do jego postury. — Kradzież klucza, nieautoryzowane użycie portalu, pokazywanie się mężczyznom bez nakrycia...
Jedna rzecz przykuła moją uwagę, a mianowicie akcent. Akcent drugiego imperium. Próbowałem wyłapać jeszcze dalszy przebieg rozmowy, ale jak się okazało, były to tylko dalsze przewinienia.
— No ale przecież się nic nie stało. — Broniła się dziewczyna.
Trzaśnięcie otwartej ręki w policzek jest bardzo charakterystyczne i nie do pomylenia na całym znanym świecie. Po odgłosie wywnioskowałem, że trzasnął ją zdrowo.
— Nic się nie stało?! Masz szczęście, że to ja byłem w pobliżu. Gówniara jedna. Ty wiesz, co by z tobą zrobili imperialni, jakby cię złapali? Słyszałaś, co się robi z jeńcami wojennymi płci żeńskiej?
Przestała płakać. Nie wiem, czy ze strachu, czy po prostu zaczęła przetrawiać, co by było, gdyby. Nagle dziewczyna pisnęła. Nie mogłem powstrzymać ciekawości i lekko wyjrzałem, żeby zobaczyć powód. Vuko widocznie chciał pokazać dziewczynie, co robią z jeńcami wojennymi. Dziewczyna się szarpała i prosiła, żeby przestał. Gdy pierwsze próby zawiodły, stał się jeszcze brutalniejszy. Walczyłem ze sobą, aby nic nie robić. Nie moja sprawa. Nie ona pierwsza i nie ostatnia zostanie zgwałcona. Histeryczny płacz dziewczyny i odgłosy szarpania się przybrały na sile. Będę tego żałował, pomyślałem. Złapałem kamień i zaczerpnąłem mocy. Puściłem mały skan, nie powinien go wyczuć, ale wytrawny czarodziej byłby go w stanie wychwycić. Niejaki Vuko miał tylko ledwo tlącą się tarczę, nawet nie poczuł, jak ją badam.