Magia BBC
Świat
5 m
6
Chciałbym wam przedstawić historię pewnej mistrzyni. Mistrzyni w podejmowaniu chujowych decyzji życiowych.
Była sobie pewna Szwajcarka, Corina Hoffman. W 1986 roku pojechała na wycieczkę do Kenii i przypadkiem spotkała tamtejszego Mokeb..., tfu. Lektingę, który był członkiem lokalnego plemienia Samburu.
Na widok murzyna, tak jej odjebało, że nie widziała świata poza nim. Od razu zerwała ze swoim chłopakiem Marco (największy wygrany tej historii) i wróciła do Szwajcarii, żeby sprzedać cały swój majątek. Następnie, w 1987 wróciła do Kenii, żeby znaleźć swojego Samburu. Jak się domyślacie, znalazła. Co więcej - wzięli ślub, a nasza Szwajcarka zamieszkała w kenijskiej wiosce i żyła jak tamtejsze kobiety, czyli chujowo.
Jakby tego było mało, to nasza multi-kulti parka doczekała się córki.
Tutaj kończą się śłodkości - Europejka na czarnym lądzie była trapiona różnymi chorobami, głównie malarią (kto by się spodziewał?). Dodatkowo, jej obiekt westchnień okazał się chorobliwie zazdrosnym, uzależnionym od lokalnego narkotyku chujkiem (no, kto by się spodziewał?).
Wytrzymała tam 3 lata, po czym postanowiła zawinąć wrotki i spierdolić do ojczyzny, przy okazji zabierając córkę i zrywając kontakt ze swoją czarną rodzinką.
Żeby się pożalić światu, napisała książkę - "Biała Masajka", która stała się bestsellerem i nawet nakręcono film na jej kanwie. Nie zmienia to jednak faktu, że przez myślenie cipą spierdoliła życie swojej córce, która jest mieszańcem i ma ojca mieszkającego w chatce z gówna, na afrykańskim wypizdowiu.
Ciekawe, czy hajs z książki i filmu to wynagrodził?
Chociaż chodzą słuchy, ze mogła odjebać taki manewr specjalnie, żeby to opisać i zyskać sławę.
Poniżej urocza multi-kulti parka, wcześniej niż to było modne.
Była sobie pewna Szwajcarka, Corina Hoffman. W 1986 roku pojechała na wycieczkę do Kenii i przypadkiem spotkała tamtejszego Mokeb..., tfu. Lektingę, który był członkiem lokalnego plemienia Samburu.
Na widok murzyna, tak jej odjebało, że nie widziała świata poza nim. Od razu zerwała ze swoim chłopakiem Marco (największy wygrany tej historii) i wróciła do Szwajcarii, żeby sprzedać cały swój majątek. Następnie, w 1987 wróciła do Kenii, żeby znaleźć swojego Samburu. Jak się domyślacie, znalazła. Co więcej - wzięli ślub, a nasza Szwajcarka zamieszkała w kenijskiej wiosce i żyła jak tamtejsze kobiety, czyli chujowo.
Jakby tego było mało, to nasza multi-kulti parka doczekała się córki.
Tutaj kończą się śłodkości - Europejka na czarnym lądzie była trapiona różnymi chorobami, głównie malarią (kto by się spodziewał?). Dodatkowo, jej obiekt westchnień okazał się chorobliwie zazdrosnym, uzależnionym od lokalnego narkotyku chujkiem (no, kto by się spodziewał?).
Wytrzymała tam 3 lata, po czym postanowiła zawinąć wrotki i spierdolić do ojczyzny, przy okazji zabierając córkę i zrywając kontakt ze swoją czarną rodzinką.
Żeby się pożalić światu, napisała książkę - "Biała Masajka", która stała się bestsellerem i nawet nakręcono film na jej kanwie. Nie zmienia to jednak faktu, że przez myślenie cipą spierdoliła życie swojej córce, która jest mieszańcem i ma ojca mieszkającego w chatce z gówna, na afrykańskim wypizdowiu.
Ciekawe, czy hajs z książki i filmu to wynagrodził?
Chociaż chodzą słuchy, ze mogła odjebać taki manewr specjalnie, żeby to opisać i zyskać sławę.
Poniżej urocza multi-kulti parka, wcześniej niż to było modne.