Timothy McVeigh, czyli historia tego jak coś rozpierdolić, aby wszyscy się posrali.
30 812 147 152

194
Opowiadałem o Ruby Ridge i Waco, więc pora na zwieńczenie tej karuzeli spierdolenia. Przy czym od razu uprzedzam, że będzie trochę folii w tych wywodach, bo jak się okazuje, niektóre rzeczy jednak się nie kleją, ale przemilczenie ich byłoby kryminalne samo w sobie. Sam szczerze się zdziwiłem jak doczytałem o tej akcji, i trochę mnie ciekawi ilu z was wiedziało z wyprzedzeniem o niektórych informacjach, bo ewidentnie paru z was już wie co nieco o tym zamachu. W każdym razie, bez zbędnego pierdolenia, przejdźmy do szczegółów.
Służby federalne zagwarantowały sobie srogi opierdol ze strony obywateli na początku lat 90-tych. Fakt, że Bill Clinton użył akcji w Waco, aby przepchnąć zakaz sprzedaży i posiadania karabinów szturmowych w 1994 roku (zakaz ten trwał tylko 10 lat i pomimo próby odnowienia go ze strony demokratów, do tej pory nie udało im się go przedłużyć) tylko dolał oliwy do ognia. Było coraz więcej protestów przeciwko rządowi, ludzie domagali się rozwiązania FBI i ATF jako organizacji. Grupy bojówkarskie mnożyły się w zastraszającym tempie. Ale najgorszą rzeczą w tym wszystkim dla niektórych był brak sprawiedliwości. Żaden z agentów nie poszedł siedzieć. Nikt nie został wylany z roboty. Nikt nie poniósł konsekwencji. Po tym, grupka ludzi zdecydowała się zemścić. Na jej czele stał mężczyzna imieniem Timothy McVeigh.
Timothy McVeigh, czyli historia tego jak coś rozpierdolić, aby wszyscy się posrali.
…Czy tylko mi on trochę przypomina Eminema?
W każdym razie, Timothy James McVeigh urodził się 23 kwietnia 1968 roku w Lockport, Nowym Jorku. Już od najmłodszych lat nie układało mu się za dobrze ze względu na liczne kłótnie rodziców, które zakończyły się rozwodem. Aby wypełnić pustkę i zapewnić młodemu chłopcu jakieś wychowanie, często zajmował się nim dziadek ze strony ojca. Dziadziuś… Często zabierał go na strzelnice, żeby mogli razem sobie ponapierdalać z różnych pukawek. Kupował mnóstwo czasopism poświęconych różnorakiej broni, i marzył o zostaniu właścicielem sklepu z bronią gdy dorośnie. Zainteresował się tematem drugiej poprawki (prawa do noszenia broni), więc nietrudno o lekki wkurw na ATF ilekroć coś odpierdalali. Ale właśnie wtedy, kiedy czytał te czasopisma odnośnie broni, znalazł w nich wzmiankę o pewnej książce. Zwała się ona „Dziennikami Turnera”.
Timothy McVeigh, czyli historia tego jak coś rozpierdolić, aby wszyscy się posrali.
Książka ta opowiada o Ameryce, którą żądzą żydzi używający czarnych do egzekwowania swojej woli. Żądzą tyranicznie, obywatelom (zwłaszcza białym) są odbierane prawa, w szczególności prawo do posiadania broni, aby Ci nie mogli się jakkolwiek przeciwstawiać. Kobiety są gwałcone na prawo i lewo, ale skrajnie liberalny stan umysłu zabrania mówienia o tym, ponieważ to by było rasistowskie… Wszelakie spostrzeżenia i opinie pozostawiam wam. W każdym razie, dlaczego o tej książce wspominam? Jak się okazuje, w pewnym momencie, w książce organizacja do której należy Turner postanawia, że wysadzi w powietrzę kwaterę główną FBI. I myślę, że już wszyscy wiedzą skąd Timothy czerpał inspirację.
Każdy facet ma Hobby i pod tym względem Timothy się nie różnił. Chciał kolekcjonować broń. Był tylko jeden zasadniczy problem – był spłukany. Tak więc rzucił studia w cholerę i zaczął pracować jako ochroniarz. Uzbrojony ochroniarz. No i on tę pracę akurat lubił. Dlaczego? Uwielbiał fakt, że ktoś mu płacił za noszenie broni. I tak mu się to spodobało, że po kilku latach zdecydował się zaciągnąć się do wojska. W 1988 roku ukończył szkolenie podstawowe w Forcie Benning w stanie Georgia.
Jak się okazało, w wojsku były z nim lekkie jaja. Nie udało mi się tego zweryfikować, ale ponoć dostał opieprz od kadry oficerskiej za to, że na zgromadzeniu Ku Klux Klanu kupił koszulkę z napisem „White Power”. Co natomiast udało mi się zweryfikować to to, że w wojsku często gadał o Dziennikach Turnera. Ci, którym nie znudziło się jego pierdolenie nawet poprosili o kopię… I szybko ją oddali po tym, jak skapnęli się o czym ta książka jest. Ale dwóm innym żołnierzom akurat ta książka się spodobała. Tymi żołnierzami byli  Michael Fortier i Terry Nichols. Dosyć szybko zaprzyjaźnili się.
Timothy McVeigh, czyli historia tego jak coś rozpierdolić, aby wszyscy się posrali.
Timothy McVeigh, czyli historia tego jak coś rozpierdolić, aby wszyscy się posrali.
Po podstawowym szkoleniu ich oddział stacjonował w Forcie Riley w Kansas. Tam dosyć szybko odkryto, że Timothy był naprawdę dobrym strzelcem. Oficer pod którym służył nawet stwierdził, że gdyby miał 100 takich żołnierzy jak Timothy, wygrałby każde starcie. Awansowali go na sierżanta w zaledwie 2 lata.
W 1991, Timothy został wysłany na front w Zatoce Perskiej. Timothy wyjechał, a Michael został w Stanach, ponieważ coś mu się z ramieniem popieprzyło. Terry-emu to w ogóle się upiekło, bo niedługo przed wybuchem wojny złożył wniosek o odejście, ponieważ był potrzebny w domu. W każdym razie – Timothy był strzelcem w czołgu Bradley. Nie spędził tam co prawda zbyt długo, ale pomimo tego zdążył odpierdolić dwie rzeczy – pierwszą było wystrzelenie pocisku z Bradleya z odległości ponad 900 metrów, zabijając dwóch żołnierzy, za co uzyskał brązową gwiazdę. Inną rzeczą było… Zabicie kilku żołnierzy, którzy się poddali.
Po wojnie, dali mu opcję udziału w treningu sił specjalnych. Zaakceptował, ale nie potrwało to długo. Po kilku dniach poddał się i odszedł. Według oficjalnie podawanej wersji wydarzeń McVeigh dostał niezły wpierdol na treningu, za co winił wojnę. Zaczął też pałać nienawiścią do rządu Stanów Zjednoczonych za udział w wojnie, ponieważ według niego, zostali do tej wojny wciągnięci przez ONZ które było kontrolowane przez żydów.
Jednakże według samego Timothy-ego, to wszystko wyglądało inaczej. Przy czym tu już się zaczyna lekkie foliarzowanie. Ponoć on i 9 innych z 400 osobowej grupy zostało wezwanych do audytorium, gdzie powiedziano im, że ze względu na znacznie lepsze osiągi mają przejść inne szkolenie. Mieli przejść przez… Sheep-dipping. Nie wiem jak to się na nasze tłumaczy, ale polegało to na tym, że mieli udawać, że wypisują się z wojska, ponieważ chcieli ich brać do specjalnej jednostki, ale nie chcieli aby widnieli na jakichkolwiek papierach. Mimo całego tego skrywania się, Timothy wygadał się kilku osobom, w tym swojej siostrze i Terry-emu. Terry twierdził, że Timothy nie wchodził w szczegóły, ale pewnego dnia wypaplał imię oficera, który wydawał mu rozkazy – Larry Potts. Możecie nie kojarzyć tego imienia, aczkolwiek kojarzycie dwie akcje w które był zamieszany. Otóż to właśnie on dowodził zespołem FBI, który został wysłany do Ruby Ridge a później do Waco. Co więcej, to właśnie Larry Potts prowadził śledztwo w sprawie zamachu w mieście Oklahoma.
Timothy McVeigh, czyli historia tego jak coś rozpierdolić, aby wszyscy się posrali.
Już nawet bez tej folii – koleś zostaje wysłany do Ruby Ridge i Waco, czyli dwóch rzeczy, które spierdolił koncertowo, a teraz prowadzi śledztwo w sprawie zamachu, który był spowodowany tymi dwiema rzeczami? Dziwne w chuj, ale na razie pominiemy to, bo trochę odbiegliśmy – efekt był ten sam, Timothy odszedł z wojska w grudniu 1991 roku.
Wtedy to Timothy chodził po różnych pokazach broni, gdzie to natknął się na broszurę, która oferuje możliwość rekrutacji przez Ku Klux Klan. Timothy trochę z nimi pogadał i stwierdził, że Klan jednak nie jest dla niego. Dlaczego? Otóż miał wrażenie, że ich rasizm przewyższał chęć bronienia drugiej poprawki do konstytucji. Wierzył też, że Klan stawia na manipulacje ludźmi, coś czego nie popierał. Sfrustrowany, zaczął pisać listy do gazet, z czego „Lockport Union-Sun & Journal” akurat jeden takowy list upublicznił.
Timothy McVeigh, czyli historia tego jak coś rozpierdolić, aby wszyscy się posrali.
Oprócz trafnych spostrzeżeń, Timothy jednak nosił trochę folii. Zaczął wierzyć, że rząd Stanów Zjednoczonych planuje stworzenie obozów koncentracyjnych dla osób, które takowy rząd krytykują. Wierzył, że ONZ to przykrywka dla żydów, aby Ci mogli pozbawić Amerykanów broni palnej. No i los chciał, aby utwierdził się w tych przekonaniach. Doszło do oblężenia Ruby Ridge i Waco. Dla Timothy-ego, to był dowód jakiego potrzebował. Jakby tego było mało, kiedy tylko w wiadomościach pojawiły się wzmianki o oblężeniu w Waco, Timothy przybył tam osobiście (znajdował się wtedy w stanie Floryda, czyli blisko 18-20 godzin jazdy). Kiedy się tam zjawił, sprzedawał różnego typu nalepki i broszurki antyrządowe. Wśród tych nalepek, jedna jest warta uwagi. Otóż chłop rozdawał nalepki z adresem… Lona Horiuchiego, tego popierdolonego snajpera FBI. Timothy naprawdę go nienawidził za zabójstwo Vicky Weaver.
Po całym zajściu w Waco, Timothy podróżował po kraju. Odnowił znajomości z Michaelem (Arizona) i Terrym (Michigan), przy czym przy obydwu zawsze musiały się odpierdalać niezłe jaja. Michael przedstawił Timothy-emu kombinacje marihuana-metaamfetamina, a Terry… Kurwa, Terry był „suwerennym obywatelem” (Sovereign Citizen) i to jest kurwa jednak stan umysłu. Takiego typu obywatele wierzą, że w pewnym momencie USA przestało być krajem i zamiast tego stało się korporacją. I jeśli myślicie, że coś jest na rzeczy, to srogo się zdziwicie – Ci obywatele wierzą, że ta korporacja przetrzymuje pieniądze pod należyte imię, no i poprzez kombinację poprawnych zwrotów oraz zapisków przy formułach, idzie te pieniądze odzyskać… Kurwa, nie, pierdole, na chuj ja to tłumaczę skoro sam tego nie rozumiem? Obejrzałem sobie kilka nagrań z rozpraw związanymi z takimi obywatelami (z czego nadzwyczajna większość z tych rozpraw dotyczy prowadzenia po pijaku) i tu idzie jobla dostać. W każdym razie, Terry był w trakcie pozbywania się swojego obywatelstwa. I tutaj Timothy zdał sobie sprawę, że Terry może chyba zrobić wszystko, o co poprosi. Dla przykładu, Terry wspomniał, że jednak żałował, że nie polazł na wojnę razem z Timothym. No to Timothy zdecydował się mu zrobić taką małą demonstrację, żeby poczuł się tak jak w trakcie wojny. Zabrał go na pole, po czym strzelał mu pod stopy aby tańczył, jak w jakimś Westernie. Co więcej, jak się okazało, Terry był… Rogaczem. Tak kurwa, Timothy ruchał mu żonę (która wtedy była matką jego dzieci), a Terremu to w ogóle nie przeszkadzało.
No ale dobra, tutaj się rozpisałem o czymś, co raczej ma mało albo w ogóle nie ma znaczenia, a ja tu robię Sensacje XX Wieku: Edycję JBZD, tak więc wracając – Po oblężeniu w Ruby Ridge, a już w szczególności po oblężeniu w Waco, Timothy zdecydował, że czas wprowadzić w życie pomysły z dzienników Turnera. Ale do takowych potrzebował wszelakich środków – pieniędzy, materiałów, planów.
W czerwcu 1993 roku, Timothy znowu odwiedził Michaela w Arizonie, tylko tym razem zaczął zawierać znajomości w grupie bojówkarskiej z pustyni Mojave, znaną pod nazwą „Patrioci z Arizony”. Wtedy to Timothy i Michael zaczęli eksperymentować na pustyni z rurobombami zawierającymi czarny proch. We wrześniu na nowo odwiedził ranczo Terry-ego w Michigan. To właśnie wtedy w jego głowie układał plany odnośnie ataku terrorystycznego przy użyciu eksplozji. Ich początkowe próby… Były żałosne. Zrobili parę bombek, które nie były w stanie rozdupczyć głazu w okolicy. Niemniej jednak, wiedział, że nie od razu Rzym zbudowano. Zaczął kupować paliwo do samolotów pod pseudonimem Terry Tuttle. Wtedy to jednak, wydarzyła się tragedia. 22 listopada, 1993 roku, dwuletni syn Terry-ego udusił się plastikową torbą, którą jakimś cudem nałożył sobie na głowę. Policja uznała to za wypadek, a Terry wraz z żoną opuścili ranczo, na dobre przenosząc się do Kansas. Timothy pozostał w Michigan przez kilka miesięcy, ale nie mogąc znaleźć pracy, przeskakiwał między Kansas, Arizoną a Michigan.
W sierpniu 1994 roku, Timothy przekonał Terry-ego, aby obrabować kamieniołom. O drugiej w nocy, 30 sierpnia, podjechali pod kamieniołom i zabrali wszystko co tylko mogli, nie zwracając zbytnio uwagi na to co brali. Dopiero po tym, jak wrócili do kryjówki, zdali sobie sprawę z tego, co dokładnie wpadło w ich ręce – Blisko 159 kilogramów wybuchowej żelatyny (taki specjalny żel zrobiony z paliwa, czy czegoś tam), 299 lasek dynamitu, 600 detonatorów oraz przewody primadetowe. Kiedy zrozumieli ile mają ładunków wybuchowych, w głowie zaczął układać im się plan. A kiedy tylko Bill Clinton przepchał ten zakazy dotyczący karabinów szturmowych, utwierdziło ich to tylko w swoim zamiarze. Timothy, Terry i Michael mieli zamiar wyjebać coś w powietrze, ale jeszcze nie wiedzieli co.
W październiku 1994 Timothy znowu wyruszył do Kansas, aby pozyskać paliwo do samochodów wyścigowych. Początkowo nikt mu nie chciał sprzedać tego paliwa, bo tłumaczył się pokrętnie, aż w końcu znalazł kogoś, kto miał wyjebane na zdrowy rozsądek i wolał kasę. Przy czym sprzedał mu jedynie 3 beczki. Później, Timothy i Terry planowali obrabować handlarza bronią, Rogera Moore-a, z którym Timothy się przyjaźnił.
4 listopada 1994 roku, Roger Moore przygotowywał się na pokaz broni, ale o 9 rano, kiedy tylko wyszedł nakarmić zwierzęta, zaskoczył go człowiek w czarnej kominiarce i wojskowych ubraniach, trzymający strzelbę. Roger, nie chcąc ginąć, dał się związać, po czym rabuś zaczął zabierać wszystko co tylko mógł – bronie, kasę, metale szlachetne, biżuterie, itp. Łącznie skradziono 8,700 dolarów i 66 sztuk broni palnej. Długo po tym jak rabuś uciekł, Roger zdołał się oswobodzić, ale nie mógł wezwać policji – jak się okazało, rabuś przeciął jego linię telefoniczną. Musiał pobiec do sąsiada i dopiero z jego telefonu udało mu się zadzwonić pod numer alarmowy. Późne oswobodzenie się Rogera oraz przecięcie linii telefonicznej dało na tyle dużo czasu rabusiowi, aby spierdolić w siną dal. Niemniej jednak, ktokolwiek obrabował dom Rogera wiedział doskonale, czego szuka oraz gdzie tego szukać. Właśnie to wtedy Roger powiedział policji, że podejrzewa Timothy-ego McVeigh-a o współudział w tym rabunku, ponieważ doszło między nimi ostatnio do sporej kłótni. Co prawda rabuś był znacznie niższy od Timothy-ego, ale sam fakt tak dobrze rozplanowanego włamania przemawiał za jego udziałem w tym rabunku. Policja nigdy nie schwytała Timothy-ego ze względu na brak stałego miejsca zamieszkania i koczowniczy tryb życia. Rabusiem miał być Terry Nichols – został skazany za ten rabunek. Po latach jakaś tam grupka bojówkarska się do tego przyznała. Chuj wie czy kłamali, ale akurat ta grupka specjalizowała się w rabunkach i napadach, w szczególności na banki.
Istnieje teoria spiskowa jakoby Roger wiedział o zamachu, po czym użył rabunku jako metody wyprania pieniędzy aby sfinansować ten zamach. Miałyby za tą teorią przemawiać niespójności w zeznaniach. Osobiście uważam to za bujdę – sam fakt, że już na tak wczesnym etapie śledztwa w sprawie rabunku starał się naprowadzić policję na trop Timothy-ego sugeruje, że raczej nie był zamieszany w zamach, a wszelakie niespójności szłoby podciągnąć pod panikę. Po dziś dzień Roger wypiera się wszelakiego udziału w spisku.
W grudniu 1994 roku, Timothy znowu powrócił do Michigan, aby móc przetestować parę bomb w zaciszu. Pomimo nieudanych prób w kilku wypadkach, robił się coraz lepszy. Skontaktował się z grupą bojówkarską, „Milicją Michigan”, aczkolwiek nie wiadomo w jakim celu. Później znowu pojechał do Arizony, gdzie żona Michaela pomogła mu stworzyć fałszywą tożsamość. Michael i Timothy wyruszyli razem do Kansas, gdzie Terry schował broń z napadu. Po drodze zatrzymali się w mieście Oklahoma aby przeanalizować budynek federalny, który chcieli wysadzić – budynek im. Alfreda P. Murraha.
Timothy McVeigh, czyli historia tego jak coś rozpierdolić, aby wszyscy się posrali.
Warto tutaj wspomnieć, że zanim zdecydowali się na ten budynek, padały różne propozycje. Początkowo, Timothy zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby wysadzić dom Janet Reno, kobiety która zajmowała pozycję prokuratora generalnego – to ona pozwoliła agentom federalnym na zakończenie oblężenia w Waco jak najszybciej tylko się dało. Innym wyborem był dom Lona Horiuchiego. Po namyśle, zdecydowali się na budynek federalny ze względu na to, że mieściło się tam biuro ATF. Znajdowały się tam również biura DEA, biuro rekrutacyjne armii i marines. Aczkolwiek w budynku mieścił się też… Żłobek. Timothy twierdził, że nie miał o tym świadomości, aczkolwiek szanse są, że kłamał.
Dorzucę też fakt, że nie pierwszy raz ktoś chciał rozdupczyć ten budynek. Podczas omawiania Ruby Ridge wspominałem o takiej organizacji jak „The Covenant, The Sword, and the Arm of the Lord”. Otóż ta organizacja chciała wysadzić ten budynek w powietrze używając… Własnoręcznie zrobionej wyrzutni rakiet. Tylko ta wyrzutnia rakiet podczas testów wyjebała komuś w ręce, zabijając dwóch gości, więc CSA uznało to za Boską interwencję, przez co zaniechali późniejszych prób wysadzenia tego budynku. Richard Snell, człowiek który był zamieszany w planowanie tego przedsięwzięcia, został później skazany na śmierć za morderstwo niezwiązane z tym atakiem. Dzień egzekucji? 19 Kwietnia, 1995 roku. Dokładnie ten sam dzień, w którym wysadzono budynek w Oklahomie.
Michael i Timothy sprzedali skradzioną broń. 19 stycznia 1995 roku, James Nichols, brat Terrego, przepisał swojego Pontiaca na Timothy-ego. Wóz ten miał mu posłużyć do ucieczki. 10 kwietnia Terry poszedł do klubu ze striptizem, gdzie spotkał się z dwójką ludzi – nigdy nie potwierdzono ich tożsamości, ale podejrzewa się, iż byli to Andreas Carl Strassmeir oraz Michael William Brescia. To spotkanie najprawdopodobniej nie zostałoby zapamiętane, gdyby Timothy nie przechwalał się kelnerce, że 19 kwietnia dojdzie do czegoś, przez co zostanie on zapamiętany. Kelnerce wydało się to na tyle dziwne, że porozmawiała o tym z przyjaciółkami w przebieralni.
14 kwietnia udało mu się dotrzeć do miasta Oklahoma, ale los chciał, aby jego Pontiac się popsuł. Kupił on Mercury Marquis z 1977 roku jako nowe auto do ucieczki, przy czym po prostu wstawił numer rejestracyjny z Pontiaca na niego. Uznał, że i tak i tak nie będzie go potrzebował na długo. Przyjechał do motelu dreamland gdzie się zameldował. Przy czym zamiast używać swojego fałszywego nazwiska stworzonego przez żonę Michaela, Timothy użył prawdziwego, a jako swoje miejsce zamieszkania podał stare rancho Terry-ego. Wypożyczył ciężarówkę, w którą chciał wsadzić ładunki wybuchowe.
Następnego dnia, Timothy zamówił jedzenie do motelu. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że w późniejszych zeznaniach dostawca twierdził, że to nie Timothy otworzył drzwi, ale ktoś inny. Przy czym nie był to którykolwiek z jego znanych współpracowników.
16 kwietnia zaparkował pojazd do ucieczki w śródmieściu, przy czym zostawił notkę w której napisał „Pojazd nie jest porzucony. Proszę nie holować. Zostanie przemieszczony do 23 kwietnia (potrzebne baterie i kable)”. Tak ustawił ten list, aby zastawił numer VIN samochodu. Później tego dnia odebrał ciężarówkę, którą wypożyczył. Aczkolwiek nie był sam, towarzyszył mu inny mężczyzna, którego policja okrzyknęła mianem „John Doe numer 2” (Johnem Doe numerem jeden był początkowo sam Timothy, ale jego akurat zidentyfikowano).
Timothy McVeigh, czyli historia tego jak coś rozpierdolić, aby wszyscy się posrali.
Timothy zaparkował ciężarówkę najdalej od swojego pokoju jak tylko mógł. Po czym zadzwonił do grupy bojówkarskiej w Elohim, aby zagwarantować sobie kryjówkę po ataku. Tego samego dnia, John Doe 2 zameldował się w motelu który znajdował się nieco dalej na jedną noc.
18 kwietnia, Timothy skontaktował się z Terrym, aby spotkali się w magazynie w Kansas, gdzie materiały wybuchowe były przechowywane. Pojechali nad jezioro, gdzie poskładali bombę do kupy. Ułożyli ładunki w taki sposób, aby siła wybuchu była po stronie budynku.
19 kwietnia 1995 roku. Dzień zamachu. 20 świadków twierdzi, że widziało Timothy-ego w towarzystwie Johna Doe numer 2. Zaczęli zbliżać się do budynku. Tutaj zaczynają się zmiany w planach – początkowo, Timothy chciał zaparkować ciężarówkę na podziemnym parkingu, co byłoby jeszcze bardziej śmiertelne w skutkach. Jednakże jak się okazało, ciężarówka była zbyt wysoka, aby móc wjechać na parking. Postanowiono więc zaparkować ciężarówkę obok budynku. Oryginalnie, bomba miała zostać odpalona około 11:00, ale z jakiegoś powodu Timothy zdecydował się ją odpalić około godziny 9. Odpalił lonty od bomb i opuścił ciężarówkę. John Doe #2 wyszedł, ale po chwili wrócił się po coś do ciężarówki, po czym zamknął ją i sam opuścił okolicę. O 9:02 doszło do wybuchu.
Timothy McVeigh, czyli historia tego jak coś rozpierdolić, aby wszyscy się posrali.
Jakby to powiedział Klocuch – widać napracowanie. 1/3 budynku poszła się jebać. Wybuch wywołał trzęsienie, które miało 3.0 na skali Richtera. Płytki z sufitu wypadły z budynków w okolicy 4,8 kilometra. Fala uderzeniowa była tak potężna, że szyby wyjebały w budynkach w śródmieściu. Część ciężarówki poleciała przez 2 bloki, po czym trafiła auto w którym znajdowała się rodzinka. O tyle co kierowca i pasażerowie tego auta uszli z życiem, to nie muszę chyba tłumaczyć, że sytuacja w budynku i dookoła niego wyglądała inaczej. 168 osób zmarło i ponad 750 zostało rannych. Ofiary były w przedziale wiekowym od 3 miesięcy do 73 lat. Z 21 dzieci, które znajdowały się w żłobku przeżyło tylko 6. W mieście doszło do chaosu, pogotowie i straż pożarna miały istne urwanie głowy.
Tak więc, jak Timothy wpadł w ręce policji? Sposób w jaki został aresztowany… Jest jednak kurwa głupi. Z początku miał problemy z odpaleniem swojego auta. Zajęło mu to jakieś 20 minut. Z tego auta zdjął też tablice rejestracyjne – czemu? Chuj wie, ale zapomniał ich nałożyć na nowo. Półtorej godziny po wysadzeniu bomby, na I-95, jakieś 143 kilometrów za miastem Oklahoma, został zatrzymany przez funkcjonariusza policji stanowej, bo ten zauważył, że jedzie bez rejestracji. I akurat ten funkcjonariusz zauważył, że Timothy ma jakieś wybrzuszenie w kurtce – był to pistolet. Nie miał przy sobie pozwolenia na niego, więc Timothy został aresztowany. Po tym, jak szkice zostały pokazane w wiadomościach, jeden z pracowników Dreamland motel rozpoznał Timothy-ego, który wtedy znajdował się w areszcie. Co więcej, ze względu na przeludnienie, Timothy nie dostał kaucji, przez co nie mógł uciec w siną dal. Został przekazany w ręce FBI, gdzie rozpoczęto przeciwko niemu postępowanie sądowe. Po procesie, Timothy został skazany na śmierć w czerwcu 1997 roku. Wyrok wykonano 11 czerwca 2001 roku.
Policja otrzymała adres zameldowania w Michigan pod Nicholsa. Kiedy tylko Terry usłyszał swoje imię w radiu, zdecydował się oddać w ręce policji. Został skazany na dożywocie.
Michael Fortier i jego żona początkowo twierdzili, że nie mieli z tym nic wspólnego. Ich kłamstwo szybko wyszło na jaw. W akcie desperacji, zgodzili się zeznawać przeciwko Timothy-emu i Terry-emu. Zostali objęci programem ochrony świadków.
Dobra, skończyły się fakty, więc teraz zakładamy foliowe czapki. Przy czym nie chodzi mi tutaj o teorie pokroju „Tak naprawdę nikt nie umarł, wszyscy ludzie z nagrań to aktorzy”. Zacznijmy od prostych rzeczy, czyli produkcji bomby. Nie mam zamiaru się wypowiadać, czy ładunki wybuchowe, które pozyskali byłyby wystarczające, aby coś wyjebało w powietrze z taką siłą – nie jestem pirotechnikiem, nie znam się na tym, tak więc to pozostawiam innym. Co natomiast jest warte uwagi to to, że ani Michael, Terry oraz Timothy nie byli ekspertami w dziedzinie materiałów wybuchowych. Tak, byli żołnierzami, ale nigdy nie przeszli treningu związanego z pirotechniką, żaden nie był saperem, nic. Wiedzieli co najwyżej, jak mają rzucać granatami. A przy tworzeniu bomby naprawdę nie trudno o jakąś wpadkę, która może zakończyć się śmiercią. Tutaj co prawda jest racjonalne wytłumaczenie, że członkowie bojówek mogli im pomóc w produkcji tej bomby, co jest jak najbardziej prawdopodobne.
Wspominałem, jakoby Timothy został zatrudniony do specjalnej grupy wojskowej, a jego przełożonym miał być szef FBI… Cóż, od 1991 roku do 1993 roku, FBI robiło taką operację pod kryptonimem „PATCON”. Miała ona na celu przenikanie byłych wojskowych do wszelakich bojówek, aby rozpierdolić je od środka. Mieli robić rozróby, które miałaby pozbawić te bojówki wsparcia ze strony opinii publicznej. Wyszło to na jaw dopiero po 17 latach, po tym jak pewien reporter dostał dokumenty po wniesieniu wniosku o dostęp do informacji. FBI się przyznało, przy czym twierdzą, że cała ta akcja była jedną wielką klapą… A czy faktycznie, to cholera wie…
Sam wyrok Timothy-ego wzbudził u wielu podejrzenie. Znaczy, nie to że został skazany na śmierć, ale fakt, jak szybko dokonano egzekucji. Zaledwie 4 lata po tym jak został skazany. Zazwyczaj na karę śmierci niektórzy potrafią czekać blisko 20 lat. Wynika to z faktu, że sam Timothy nigdy nie wnosił o odroczenie kary śmierci, nigdy nie brał apelacji. Zamiast tego, 13 grudnia 2000 roku prosił, aby wykonano na nim wyrok w przeciągu 120 dni. Wyrok śmierci chciano wykonać oryginalnie 16 maja 2001 roku… Tylko, że 9 dni przed egzekucją, coś się wydarzyło. Agent FBI i jeden ze śledczych odpowiedzialnych za badanie zamachu w mieście Oklahoma obwieścił, że były problemy ze sprawą. FBI nie przekazało ponad 4000 dokumentów które wspominały o drugim niezidentyfikowanym sprawcy. Egzekucję przesunięto. Prawnicy Timothy-ego wnosili o dalsze przesunięcie, sugerując właśnie współudział nieznanego sprawcy, oraz możliwą wiedzę FBI o zamachu. Odmówiono ich prośbie. Wyrok wykonano w czerwcu. Co dziwniejsze, Timothy zażądał, aby nie robiono na nim sekcji zwłok – jego życzenie zostało uhonorowane. Podczas egzekucji, członkowie wiadomości byli obecni. Jedna z reporterek, Susan Calrson z radia WSLA twierdziła, że widziała jak Timothy oddycha… Po tym, jak stwierdzono jego zgon. Jego „ciało” zostało przetransportowane do zakładu pogrzebowego, po czym zostało skremowane. Przy czym tutaj, zakład karny przyznał, że użyto wabika, aby odciągnąć uwagę od prawdziwego ciała z trupem. Często się takich wabików używa przy transporcie ważniejszych więźniów… Ale zazwyczaj, jak są żywi, a nie martwi.
John Doe numer 2 też jest warty uwagi. Nigdy nie został schwytany ani zidentyfikowany. Michael William Brescia został co prawda aresztowany pod zarzutem współudziału, ale okazało się, że to nie był on. Timothy nigdy nikogo nie wsypał, wziął na siebie całą odpowiedzialność. Michael, który zeznawał przeciwko Timothy-emu i Terry-emu też nigdy go nie zidentyfikował.
Z takiej grubszej folii mamy fakt, że… Żaden agent ATF nie zginął. Niby jakiś tam był w budynku w trakcie wybuchu po czym został uwięziony, ale przeżył. Co więcej, ich biura w momencie detonacji ładunku były puste, co jest nadzwyczajnym zbiegiem okoliczności, ponieważ ich biuro akurat zostało rozjebane doszczętnie. Tak, ATF było głównym celem zamachu, a z ich agentów nie zginął nikt. Możecie sobie sprawdzić listę agentów federalnych, którzy zginęli, na żadnej nie widnieje ATF (przy czym nie używajcie tego streszczenia AI z google, bo to wam poda same głupoty). Ponoć jeden z cywilów, który był na miejscu zadał jednemu agentowi ATF pytanie, dlaczego nikt się wtedy w ich biurach nie znajdował. Dostał odpowiedź – otrzymali na pagerach informację, aby nie pojawiać się w pracy tego dnia. Co więcej… Naprawdę niewielu agentów federalnych poniosło śmierć w tym zamachu. Większość ofiar zamachu była pracownikami cywilnymi.
Kolejną rzeczą są początkowe reportaże. Otóż z początku, w przeciągu kilku godzin od zamachu, wiadomości podawały informacje, jakoby dwa inne ładunki wybuchowe zostały znalezione w budynku. FBI miało rozbroić jeden z nich, a do drugiego wezwano specjalną ciężarówkę transportową. Ale niedługo po tym, wszelakie reportaże na ten temat ucichły. Biorąc pod uwagę sposób, w jaki przeprowadzono zamach, jakim cudem niby dodatkowe bomby miały znaleźć się w środku budynku?
Timothy McVeigh, czyli historia tego jak coś rozpierdolić, aby wszyscy się posrali.
Kobieta imieniem Carol Howe została rasistką po tym, jak banda czarnych chłopców zgwałciła ją. Wstąpiła w szeregi bojówkarskie w Elohim. Kiedy zdecydowała się wnieść przeciwko swoim gwałcicielom oskarżenie w sądzie, ATF uznało to za dar. Nastraszyli ją, po czym zrobili z niej kabla, aby zbierać informacje na temat Andreasa Carla Strassmeira. W grudniu 1994 roku poinformowała ona ATF, że Andreas znajduje się w stanach nielegalnie, nie ma pozwolenia na broń, ale co ważniejsze, planuje wysadzić budynek federalny w powietrzę. Dowództwo bojówkarzy w Elohim planowało rozpocząć wojnę ze Stanami Zjednoczonymi. Wiedziała, że planowali coś na kwiecień 1995 roku. Wszystko to zostało przekazane ATF. Zdecydowano się na zrobienie przelotu nad Elohim 7 lutego 1995 roku, aby sprawdzić gotowość bojówkarzy. Planowali zrobić najazd, ale nigdy do takiego nie doszło – FBI przekonało ATF, aby zaniechać jakichkolwiek oblężeń Elohim. Tłumaczono, że nie chcą powtórki z Waco. Niedługo po tym, pomimo chęci przekazania innych informacji, ATF uznało Carol Howe za „nierzetelną”, po czym przerwano jakikolwiek kontakt z nią. Po zamachu w mieście Oklahoma, Carol i agentka, która nią zarządzała, Angela Finley, zgłosiły się do biura FBI. Jej informacje pokrywały się ze śledztwem FBI – Timothy dzwonił do kogoś z Elohim, podejrzewano Andreasa o udział. Znowu stała się informatorem, ale teraz dla FBI. Jej zadaniem było zidentyfikowanie Johna Doe numer 2. Udało jej się dowiedzieć, że bojówkarze z Elohim uznali zamach za zwycięstwo. Co więcej, jej były, Dennis Mayhon, prosił ją, aby w razie czego dała mu alibi na 19 kwietnia. Poinformowała o tym FBI i ATF, ale nie zgodziła się na powrót do Elohim. Jak się okazało, ktoś ostrzegł ją, że podejrzewa się ją o bycie wtyką. Niedługo po tym, śledztwo w sprawie Elohim zostało przerwane, ale FBI dalej poszukiwało Johna Doe numer 2. Dwa lata później sprawę zakończono, nie oskarżając nikogo innego… Ale kiedy tylko imię Carol Howe pojawiło się w sprawie Timothy-ego, postawiono jej zarzuty o posiadanie ładunków wybuchowych. Federalni zrobili najazd na jej dom. Nie pozwolono jej zeznawać w sprawie Timothy-ego. Początkowo miała zezwolenie, aby zeznawać przeciwko Terry-emu, ale sędzia w ostatniej chwili nie pozwolił jej się odezwać i odroczył ją. Sam Andreas został z pomocą prawnika uciekł ze stanów zjednoczonych z powrotem do Niemiec.
Timothy McVeigh, czyli historia tego jak coś rozpierdolić, aby wszyscy się posrali.
Na samym końcu jest funkcjonariusz policji, sierżant Terrance Yeakey. Terrance był jednym z pierwszych na miejscu zdarzenia. Pomagał ratować ludzi uwięzionych pod gruzami. Po kilku godzinach akcji ratunkowej zadzwonił do żony płacząc, powiedział „To nie jest prawda, to nie tak jak mówią, to nie wydarzyło się w ten sposób”. Po tym, rozłączył się aby kontynuować akcję ratunkową. Pracował bez wytchnienia aż do nocy, jego ręce były zdarte i zaczęły krwawić od ciągłego przerzucania gruzu. Jego wysiłki przyniosły skutki – wiele osób zawdzięcza mu życie. Za swoje zasługi miał otrzymać medal honoru, rok po zamachu. Ale przez ten rok, Terry zmagał się z poczuciem winy. Kiedy zobaczył, kto jeszcze ma otrzymać te medale, nie zgodził się na jego przyjęcie. Twierdził, że ludzie, którzy mieli otrzymać te medale nie byli obecni przy akcji ratunkowej tamtego dnia. Zaczął zadawać pytania. Jednakże odpowiedzi jakie uzyskał musiały go przerazić. Powiedział znajomym i rodzinie, że wyjeżdża z miasta, aby ukryć się oraz znaleźć dowody świadczące o zatuszowaniu sprawy. Wtedy to, 8 maja 1996 roku, zaledwie 3 dni zanim miał otrzymać od komisariatu policji medal za odwagę… Sierżant Terrance został znaleziony martwy. Jego ciało znaleziono na polu w El Reno. Mimo braku jurysdykcji, departament policji z miasta Oklahoma oraz FBI przejęło sprawę. Jako przyczynę śmierci podano samobójstwo. Według raportu z sekcji zwłok… I proszę was kurwa, trzymajcie się siedzenia jak to będziecie czytać… Podciął swoje żyły na obu rękach… 11 razy… Zanim podciął sobie gardło… Po tym, przeczołgał się przez pole… Przez milę (1.6 kilometra)… Po czym wspiął się po siatce i przeskoczył przez nią… A na końcu strzelił sobie w łeb… Pod dziwnym kątem… Miał też wgniecenia po linie na szyi, oraz wgniecenia po kajdankach na rękach…

Dobra, nie, już nawet bez foliarzowania – Czy oni specjalnie go kurwa ukatrupili w taki sposób a na koniec wydali tak debilne oświadczenie, aby ludzie gadający o tym brzmieli jakby byli jebnięci w głowę, przez co nikt inny nie będzie się sprawie przyglądał? Czy to miało postraszyć innych przed gadaniem? Nie mogli po prostu udać, że zajebał go Ku Klux Klan, albo nie mogli go zakopać gdzieś i udać, że zaginął, jak Jimmy Hoffa?
No i tutaj kończymy tą serię federalnych dzid jakie zdecydowałem się wrzucać. I teraz pora na lekkie pierdolenie osobiste, więc jak kogoś to nie obchodzi, możecie już przestać czytać. W każdym razie, z tego miejsca chciałem podziękować wszystkim czytającym za uwagę. Gdyby nie to, że chciało się wam czytać te dzidy i chcięliście mnie do spisania innych historii, to najprawdopodobniej wrzuciłbym tylko tę z Tedem Kaczyńskim i wrócił do przeglądania dzidy pokryjomu, nikomu nie wadząc. Szczerze, nie spodziewałem się, że coś co pisałem na pełnej wyjebce tak dobrze się przyjęło. Wszelakie krytyki, nieważne jak ostre, też były mile widziane.

Czy będzie jeszcze więcej? Wolę nie składać obietnic, których mogę nie dotrzymać, nie jestem politykiem. Co nie zmienia faktu, że mam w głowie dwie historie, które mogą być warte uwagi. Ale jak ktoś ma własne pojebane historie, które mogą być warte dzidy, to zachęcam. Chuj wie, może znajdzie się lepszy pisarz i będę mógł przejść na emeryturę XD

Pozdrawiam, ale co ważniejsze... Wypierdalam :)
1000
1000
400
100
+2446
0 komentarzy
0.052555084228516